Wybuch w kadłubie, rozpad samolotu w powietrzu w odległości 900 m od pasa startowego i błędne naprowadzanie przez rosyjskich kontrolerów pilotów polskiego Tu-154 – to tylko niektóre z przedstawionych wczoraj ustaleń podkomisji smoleńskiej. – Działania strony rosyjskiej w tym dniu musiały doprowadzić do katastrofy – nie mają wątpliwości eksperci - informuje "Gazeta Polska Codziennie".
Wczoraj – w dniu 7. rocznicy katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem – w gmachu Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie powołana przez ministra Antoniego Macierewicza podkomisja smoleńska przedstawiła sprawozdanie ze swojej ponadrocznej działalności.
– Z żalem i wstydem trzeba powiedzieć, że instytucje państwowe po 10 kwietnia nie dopełniły swoich obowiązków – mówił, otwierając wczorajszą konferencję, minister obrony Antoni Macierewicz.
Podczas konferencji przedstawiono kilkudziesięciominutowy film obrazujący przebieg wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. – począwszy od nagrań ukazujących błędne naprowadzanie polskich pilotów przez rosyjskich nawigatorów, a kończąc na wizualizacji możliwych przyczyn katastrofy. Według podkomisji rosyjscy kontrolerzy nie tylko nie informowali załogi samolotu o „trudnej sytuacji”, ale wprowadzali ją w błąd.
– Trzeba jasno powiedzieć, że działania strony rosyjskiej w tym dniu musiały doprowadzić do katastrofy – uważają eksperci.
Wbrew utrwalanej przez ostatnie lata wizji wydarzeń, to informacja o odległości, a nie wysokości, była najważniejsza, bo tę ostatnią pilot kontrolował na przyrządach. Systematyczne zaniżanie przez rosyjskiego nawigatora odległości od progu pasa tylko dla Tu-154M wyklucza, że był to przypadek – wskazuje podkomisja.
Więcej na ten temat we wtorkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#tupolew
#Wacław Berczyński
#Katastrofa smoleńska
Dorota Łomnicka