Już wytypowano rzekomego sprawcę zamachu w petersburskim metrze. Ma nim być 22-letni Akabardżon Dzaliłow z Kirgistanu. Wcześniej wskazywano na mieszkańca Kazachstanu Maksima Ariszewa. Jednak pytanie o bezpośrednich wykonawców to sprawa dziesięciorzędna. Ważne natomiast jest, kto na zamachu korzysta.
Tu odpowiedź jest jedna: Władimir Władimirowicz. Putin ma bowiem kłopoty – ludzie zaczynają demonstrować, kondycja gospodarcza Rosji jest coraz gorsza. W tej sytuacji zamach terrorystyczny jest dosyć wygodnym rozwiązaniem. Pozwala konsolidować społeczeństwo i elity władzy wokół osoby prezydenta, a to niewątpliwie wzmacnia jego pozycję. Nie wydaje się również, by zamach był sygnałem wewnętrznych konfliktów w elicie władzy lub walk pomiędzy służbami, np. GRU i FSB. Tu panuje porządek: GRU jest podporządkowane FSB, a tę całkowicie kontroluje Putin. Gdyby za zamachem w istocie stał Putin, można by powiedzieć jedno: to, że musi się odwoływać do takich środków, oznacza, iż ta władza się chwieje i nie jest tak silna jak wcześniej. W przeszłości też były wielkie demonstracje, jednak by spacyfikować społeczeństwo, Putin nie musiał organizować zamachów terrorystycznych.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Władimir Putin
#zamach w Petersburgu
Jerzy Targalski