Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Gdańska „Caryca” w czeskim filmie

Przesłuchanie sędzi Anny Skupnej, prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, jest kolejną odsłoną spektaklu pt. „Nie wiem, nie wiedziałem, nie zdawałem sobie sprawy”.

Przesłuchanie sędzi Anny Skupnej, prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, jest kolejną odsłoną spektaklu pt. „Nie wiem, nie wiedziałem, nie zdawałem sobie sprawy”. Czy ten czeski film, w którym zdaje się grać większość stających przed komisją ds. afery Amber Gold, nie jest jedynie teatrzykiem dla naiwnych?

Posiedzenia komisji śledczej ds. afery Amber Gold to rozmowy ze ścianą. Kolejni przesłuchiwani są dotknięci amnezją. Tak było także w wypadku prezes Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Anna Skupna w środę przed komisją śledczą stwierdziła także, że nie jest „Carycą”, jak po jednym z wcześniejszych posiedzeń komisji podawały media. Przypomnijmy – poseł Marek Suski pytał wówczas o osoby, które bywały na trybunie VIP podczas meczów Lechii Gdańsk. „(…) Nawet ważne osoby, które nie interesowały się sportem, tam chodziły, wymienia się tutaj panią o pseudonimie Caryca, która występuje jako bardzo wpływowa osoba w gdańskim wymiarze sprawiedliwości” – mówił Suski.

Sędzia Skupna przyznała, że owszem – bywała na trybunie VIP, ale „carycą nie jest” i jej zdaniem w Gdańsku takie określenie nie funkcjonuje. To nie koniec zaprzeczeń. Bo pani sędzia z rozbrajającą pewnością stwierdziła, że „w gdańskim wymiarze sprawiedliwości nikt nie stał za Marcinem P.”, a ona sama nie wie nic o tym, by za Amber Gold stał ktoś spoza wymiaru sprawiedliwości. Co ciekawe, na pytanie o to, dlaczego Marcinowi P. jeszcze przed wybuchem afery aż czterokrotnie przerywano poprzednią karę, Skupna nie miała nic do powiedzenia. A sprawa jest cokolwiek dziwna – zwolnienie opierało się na niepotwierdzonej przesłance, że jego żona i teściowa mogą mieć problemy finansowe. – Jedni sędziowie są bardziej skrupulatni, drudzy mniej – stwierdziła w pewnym momencie z rozbrajającą szczerością Anna Skupna.

Nie jest też jednak tak, że z tej niewiedzy, którą popisują się osoby wzywane przed komisję, nic nie wynika. Podczas drugiego środowego – zamkniętego – posiedzenia komisji zadecydowano o złożeniu dwóch zawiadomień o przestępstwie. Pierwszego w sprawie prokurator Barbary Kijanko unikającej konfrontacji z komisją (w sprawie Amber Gold w okresie grudzień 2009 r. – czerwiec 2012 r. Kijanko była prokuratorem referentem prowadzącym sprawę Amber Gold w pierwszej fazie postępowania, po zawiadomieniu Komisji Nadzoru Finansowego pod koniec 2009 r. – i tego właśnie okresu dotyczy zawiadomienie). Drugie zawiadomienie dotyczy prokurator Hanny Borkowskiej, która w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku odpowiadała za nadzór nad Prokuraturą Rejonową we Wrzeszczu, w której toczyło się śledztwo. Powodem wniesienia tego zawiadomienia jest m.in. przetrzymanie pisma w sprawie odwieszenia postępowania dotyczącego Amber Gold. Miało ono trafić do prokuratury we Wrzeszczu w styczniu 2012 r., trafiło zaś tam dopiero w kwietniu.

„Szkoda, że nie wiedzieliśmy wcześniej o Amber Gold” – powiedziała sędzia Anna Skupna tuż po rozpoczęciu przesłuchania przed komisją”. Cóż, jak głosi stare porzekadło: „gdybym wiedział, że się przewrócę, tobym się położył”. Zapewne gdyby tysiące ludzi (19 tys. osób), których oszuści pozbawili majątku (851 mln zł), wiedziały o tym, czym jest piramida finansowa prowadzona przez małżeństwo P., też byłyby bardziej zadowolone.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#sądy #caryca #Amber Gold

Wojciech Mucha