Śledztwo prowadzone przez niemieckie służby po zamachu terrorystycznym na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie spotyka się z coraz większą krytyką. Policji i prokuraturze zarzuca się z niezrozumiałych powodów przeciąganie śledztwa, utrudnianie dostępu do informacji, które jeżeli już są podawane, to często wykazują dużo sprzeczności. Niemieckie media za wszelką cenę próbują zbagatelizować lub zafałszować wątek związany z bohaterskim czynem polskiego kierowcy Łukasza Urbana, który walcząc z terrorystą, najprawdopodobniej ocalił wielu ludzi.
Polonia niemiecka nie ma najmniejszej wątpliwości, że
komuś w Niemczech bardzo zależy, aby polski kierowca nie został w opinii społecznej uznany za bohatera. Zdaniem Janusza Nowaka z Hamburga – taki opis, w którym czyny Polaka można by uznać za bohaterskie i szlachetne, po prostu nie pasuje do „polskiego wizerunku”, jaki przez lata ugruntował się po zachodniej stronie Odry.
- Polak-bohater to nie pasuje, a nawet moim zdaniem przeszkadza wielu Niemcom. Dlatego tutejsze media robią, co mogą, aby udowodnić i uwiarygodnić każdą teorię, nawet nie do końca sprawdzoną, która zaprzecza wersji o polskim bohaterstwie – powiedział nam Nowak.
Przypomnijmy, że po tym, gdy zaczęło się wspominać, iż polski kierowca walczył z terrorystą i mógł uratować wiele istnień ludzkich, od razu niemieckie media przystąpiły do kontrofensywy. Najpierw „Bild Zeitung” napisał, że to było niemożliwe, bo Polak już nie żył w trakcie zamachu. Po zdementowaniu tej informacji gazety zaczęły pisać, że być może żył, ale na pewno nie był w stanie walczyć z napastnikiem. Również ta wersja nie została oficjalnie potwierdzona, więc dość szybko trop skierowano na coś innego.
Sugeruje się bowiem, że to nie polski kierowca przyczynił się do zatrzymania TIR-a, lecz zainstalowany w samochodzie automatyczny system ostrzegawczy. Najpierw napisał to hamburski tygodnik „Der Spiegel”, później tę samą informację powieliły inne niemieckie, ale także niektóre polskojęzyczne media. i dlatego nie doszło do jeszcze większej tragedii.
Sprawdziliśmy, jak działa taki system awaryjnego hamowania i okazało się, że powielane informacje, iż system samodzielnie unieruchomił TIR-a, nie do końca są prawdziwe. Zdaniem ekspertów i fachowców od serwisu takich systemów, aby przerwać proces automatycznego samoistnego hamowania, wystarczy, by kierujący nacisnął pedał gazu bądź włączył kierunkowskaz, a wtedy cały układ zostaje poinformowany, że kontrolujemy sytuację, a auto przestaje hamować.
Niemiecki ekspert Ruediger Ostrowski, który jest szefem związku zawodowego niemieckich spedytorów, stwierdził, że wersja, iż to system zatrzymał samochód, jest zdecydowanie nieprawdopodobna. Ruediger wątpi w wersję podaną przez „Spiegla” i inne niemieckie media, twierdząc, że z zeznań świadków i ze zdjęć z miejsca tragedii nie wynika, aby w tragicznym momencie zaistniała taka właśnie sytuacja. Jego zarejestrowane zdjęcia z miejsca zdarzenia zaprzeczają tezie, jakoby TIR został gwałtownie zatrzymany w wyniku zadziałania automatu. -
A gdzie ostre ślady hamowania? – zadaje proste pytanie Ostrowski i dodaje
– to moim zdaniem jest nieprawdopodobne. Inny kierowca (pragnie zachować anonimowość) także wątpi, aby to system automatycznego hamowania zatrzymał TIR-a.
– Wiem z doświadczenia, że gdy zostaje włączony system, to samochód niemalże staje dęba i wtedy zarówno liczni świadkowie mogliby to potwierdzić, jak i śledczy znaleźliby wyraźne ślady ostrego i nagłego hamowania, a z tego co wiem, to tego nie odnotowano – powiedział nasz rozmówca.
Jak do tej pory tylko jedno jest pewne: oficjalnie nie ma potwierdzonej żadnej wersji zdarzeń.
Źródło: niezalezna.pl
#Łukasz Urban #zamach w Berlinie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Waldemar Maszewski