Kuriozalny pomysł, by zakazać obywatelom monitorowania pracy policji, który opisujemy dziś na krajowych stronach „Codziennej”, musi się spotkać z oburzeniem wszystkich, którym zależy nie tylko na transparentności działań mundurowych, ale i na bezpieczeństwie obywateli, a także funkcjonariuszy.
Naszym priorytetem jest m.in. zajęcie się osobami, które nagrywają policyjne interwencje. Chodzi o tych obywateli, których nie dotyczą działania policjantów, a którzy przeszkadzają funkcjonariuszom. Jest wiele krajów na świecie, gdzie podczas takiego nagrywania można odebrać telefon i podać nagrywającego do sądu za utrudnianie czynności” – opowiada w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” Rafał Jankowski, nowy przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów woj. śląskiego.
Panu przewodniczącemu nie podoba się m.in. to, że filmy są później publikowane w internecie i często nie pokazują całego przebiegu interwencji. Zazwyczaj – uważa Jankowski – jednoznacznie wskazują na to, że policjanci albo zrobili coś źle, albo czegoś nie zrobili.
To nasze prawo
Sytuacji, w których policjanci dopuszczali się zachowań często balansujących na granicy prawa lub prawo to łamiących, znamy sporo. Od uporczywych czynności, mających na celu np. opóźnienie zmierzających na mecz kibiców czy uczestników patriotycznych wydarzeń, przez drzemki na służbie, wykorzystywanie pojazdów służbowych do prywatnych celów, łamanie przepisów drogowych, aż do brutalnych interwencji lub braku profesjonalizmu zagrażającego samym funkcjonariuszom. Dokumentują je przypadkowi uczestnicy i świadkowie zdarzeń lub „stróżowie” w typie Emila – „Łowcy radarów”, który przez lata walczy z nadużyciami związanymi z monitorowaniem przez policję kierowców przekraczających prędkość. Należy się oczywiście zgodzić, że patologii i nieprofesjonalnych zdarzeń jest dużo mniej niż jeszcze kilka lat temu. Jest to wynik poprawy jakości działań policji, ale także wzrostu świadomości samych Polaków, coraz częściej zdających sobie sprawę ze swoich uprawnień w kontaktach z funkcjonariuszami.
Jednym z takich uprawnień jest właśnie możliwość rejestrowania pracy policjanta podejmującego interwencję. Policja nie może nam tego (obecnie) zabronić. Jak pisze w serwisie Maszprawo.pl Andrzej Barabasz: „Nie ma podstaw w prawie karnym lub administracyjnym do zakazania nam przez policjanta lub strażnika miejskiego możliwości filmowania, fotografowania lub nagrywania go”. To nie podoba się jednak części mundurowych.
Jednak to bardzo dobrze, że owe filmy są publikowane. Dzięki takim filmom media miały okazję nagłośnić i doprowadzić do ukarania choćby tych funkcjonariuszy, którzy przez lata pacyfikowali uczestników Marszu Niepodległości. Dzięki takim nagraniom poznaliśmy brak wyszkolenia funkcjonariuszy, którzy na gdyńskiej plaży nie potrafili poradzić sobie z wyraźnie pobudzonym jegomościem. Filmów o podobnej treści nie brakuje. Jednak co istotne, każdy niezadowolony z takowej publikacji policjant może dochodzić swoich roszczeń na identycznych zasadach jak każdy inny obywatel.
Kasowanie i niszczenie
To jednak za mało dla części mundurowych. – Chcemy doprowadzić do takiej sytuacji, by takie nagrywanie było zabronione – powiada Rafał Jankowski. Cóż, gdyby policjanci zawsze zachowywali się zgodnie z prawem i profesjonalizmem, nie musieliby o nic walczyć. Cenzurowanie społecznej kontroli na pewno nie przysłuży się jednak poprawie relacji policja–społeczeństwo oraz wzrostowi profesjonalizmu. Można mieć wręcz przypuszczenia, że niestety rozzuchwali część mundurowych, którzy częściej będą bezprawnie sięgali po „prawem przewidziane środki przymusu bezpośredniego”.
Cóż, już teraz znane są wypadki, kiedy funkcjonariusze niszczyli dowody w postaci nagranych filmów i wykonanych zdjęć. Przypomnijmy – taki los spotkał Witolda Zielińskiego. Był on jednym z dziennikarzy, którzy relacjonowali protest w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej. Na antenie telewizji Republika ujawniono, że na komisariacie policja zniszczyła nagranie, którego dokonał Zieliński.
O tym, że na nic się to zdaje, nie trzeba przekonywać nikogo – dane można odzyskać. Co więcej, nie brakuje aplikacji, które dzięki połączeniu z internetem automatycznie zapisują film lub dźwięk na zewnętrznym dysku. Nie pomoże więc w zablokowaniu materiału ani zniszczenie, ani konfiskata telefonu. Podobnie jest z aplikacjami, które pozwalają na automatyczne powiadomienie o zatrzymaniu poprzez wysłanie SMS-a do określonej osoby, czy te, które nagrywają film „w tle” innych czynności telefonu, uniemożliwiając wyłączenie kamery bez jego odblokowania.
Sami się kręcą
Praca policji powinna być monitorowana, gdyż jak każde służby siłowe, policjanci są narażeni nie tylko na niebezpieczeństwo, ale również na pokusę nieuzasadnionego użycia przemocy. Z tego względu choćby w Wielkiej Brytanii powoli standardem staje się, że to sami funkcjonariusze w ramach wyposażenia otrzymują kamerę, która monitoruje ich zachowanie podczas pełnienia służby. Jak czytamy w serwisie Chip.pl, „Do 2010 roku ponad 40 regionów w Wielkiej Brytanii zaangażowanych było w próby z kamerami typu BWCs (Body-Worn Cameras). W maju 2014 r. dołączyło do nich 10 dzielnic Londynu, przy czym na początku do wyposażenia policji trafiło ok. 1000 kamer zamontowanych na ubraniach i hełmach funkcjonariuszy. Również w tym wypadku efekty były pozytywne – zmniejszona liczba skarg na policję, a także szybsze reagowanie. Obecnie planowane jest wyposażenie niemal wszystkich londyńskich umundurowanych policjantów w kamery BWCs – ok. 20 tys. funkcjonariuszy”.
– Jeśli ktoś chce kręcić filmy, to niech zostanie reżyserem kina akcji – powiada tymczasem przewodniczący Jankowski. Cóż, jak widać, takich reżyserów w Wielkiej Brytanii przybyło w ostatnich latach tysiące. I można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że filmy, które powstają, coraz rzadziej nawiązują do takich pozycji, jak choćby opowiadający o skorumpowanym i brutalnym funkcjonariuszu „Zły policjant”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#nagrywanie interwencji policji
#policja
Wojciech Mucha