To było spektakularne oszustwo. Szajka, którą kierowali Polak i Estończyk, stworzyła „sąd”, wydawała fikcyjne „wyroki”, prowadziła rzeczywiste egzekucje komornicze. W ten sposób oszuści zarobili miliony złotych. „Gazeta Polska Codziennie” ujawnia nieznane dotychczas szczegóły śledztwa.
- Członkowie tej grupy działali sprytnie, w sposób przemyślany, znali sądowe procedury. Nie wykluczamy, że korzystali z pomocy prawników – przyznaje „Codziennej” prokurator Marcin Matecki z poznańskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Przyznaje, że sprawa jest wielowątkowa i skomplikowana, ale równocześnie wyjątkowo ciekawa.
Po raz pierwszy głośno o „wyrokach” tajemniczych sądów arbitrażowych, m.in. w Tallinie, zrobiło się w zeszłym roku. Alarm podnieśli bowiem przedsiębiorcy, którym komornik zajmował pieniądze na kontach bankowych.
Egzekucji dokonywano na podstawie klauzul wykonalności wydawanych przez sądy powszechne, te z kolei podejmowały decyzję na podstawie dokumentów otrzymywanych właśnie z Estonii. Działo się to w różnych regionach Polski. W niektórych sądach szybko odkryto mistyfikację, ale w innych przekręt się udał.
Z kilku spółek wyprowadzono ogromne kwoty.
– Straty były różnej wysokości – od kilkunastu do setek tysięcy złotych. Rekordzista stracił około sześciu milionów – wylicza prokurator Matecki.
Zdradza również, że wszystkie pokrzywdzone firmy łączyło coś specyficznego: były podejrzane o oszustwa gospodarcze, wyłudzanie podatku VAT.
Szkody de facto poniósł więc skarb państwa, bo dzięki fikcyjnym wyrokom łupem oszustów padały pieniądze zablokowane przez urzędy skarbowe na poczet roszczeń i przyszłych kar.
Dla wyjaśnienia tego oszustwa powołano specjalny zespół śledczy, w którego skład weszli prokuratorzy i policjanci z Polski oraz Estonii. Dzięki umowie JIT (Joint Investigation Team) procedury uproszczone są do minimum.
– Współpraca była doskonała, mogłem zlecać czynności bezpośrednio estońskim policjantom – dodaje prokurator z Poznania.
Przez kilka miesięcy poznawano mechanizm działania oszustów, ale nie było wiadomo, kto stał za nietypowym przekrętem.
Do zeszłego tygodnia, gdy Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało w Polsce cztery osoby. Na terenie Estonii wpadły kolejne dwie.
– Zatrzymaliśmy w komplecie wszystkich, których planowaliśmy zatrzymać, ale to nie oznacza, że nie będzie kolejnych, bo sprawa jest rozwojowa – tłumaczy komisarz Agnieszka Hamelusz z CBŚP.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#oszustwo
#sąd
Grzegorz Broński