Od kilku dni sytuacja w ogarniętym wojną domową Sudanie Południowym diametralnie się pogarsza. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca zginęło tam ponad 300 osób. Zagrożone jest życie nie tylko cywilów, ale także polskich misjonarzy, którzy od wielu lat niosą posługę w tym kraju.
- Nasi misjonarze donoszą, że w Sudanie Południowym trwa wielka wojna domowa. Żołnierze zabijają ich parafian. Kończy się żywność. Są oblężeni – poinformował na swoim profilu społecznościowym ks. Andrzej Danilewicz, rzecznik prasowy polskiego zakonu Zgromadzenia Słowa Bożego. –
Kontakt z polskimi misjonarzami jest bardzo utrudniony, czego powodem jest obecna sytuacja w Sudanie Płd. oraz słaby stan infrastruktury telekomunikacyjnej w tym kraju. Na razie nie dysponujemy żadnymi informacjami o potencjalnych atakach na naszych duszpasterzy – mówi w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie” ks. dr. Kazimierz Szymczycha, sekretarz Komisji KEP ds. Misji.
Oprócz polskich kapłanów, niosących posługę w Sudanie Południowym, od 2006 r. działa tam również Polska Akcja Humanitarna (PAH), której wysiłki nakierowane są na zapewnienie pomocy humanitarnej mieszkańcom oraz m.in. budowę studni. –
W stanie Jongeli, gdzie działają nasi wolontariusze, na razie jest spokojnie – przyznaje w rozmowie z „Codzienną” Justyna Stępień z Polskiej Akcji Humanitarnej.
– Bezpieczeństwo jest dla nas sprawą kluczową, dlatego jesteśmy w stałym kontakcie zarówno z polskimi władzami, jak i ONZ, departamentem Komisji Europejskiej (ECHO), zajmującym się pomocą humanitarną i ochroną ludności oraz niemieckimi agendami pomocy humanitarnej. Dzięki informacjom uzyskanym za pośrednictwem tych organizacji wiemy, kiedy w danym miejscu robi się niebezpiecznie i konieczna jest ewakuacja bądź wstrzymanie prowadzenia misji – dodaje Stępień.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Sudan Południowy
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Paweł Kryszczak