Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Polskę naprawiać – zacząć od siebie

Potrzebny nam Ojciec duchowy, który będzie miał odwagę karcić, ganić i pouczać. Czy katolicy w ojczyźnie słyszą dziś takie słowa z ambon w polskich świątyniach?

Potrzebny nam Ojciec duchowy, który będzie miał odwagę karcić, ganić i pouczać. Czy katolicy w ojczyźnie słyszą dziś takie słowa z ambon w polskich świątyniach?

Sytuacja, w jakiej znalazła się nowa władza, odziedziczona po poprzednikach fatalna sytuacja finansów publicznych, problemy gospodarcze, ogromne oczekiwania społeczne, napięcia wewnętrzne i napięcia w relacjach z sąsiadami, wrogość całych środowisk i próby rewoltowania różnych grup – to wszystko wydaje się wyzwaniem ponad siły. Tak się złożyło, że pierwsze miesiące wprowadzania przez Prawo i Sprawiedliwość reformy państwa przypadają na początek jubileuszowego roku 1050. rocznicy chrztu Polski. Zbieżność ta wydała mi się na tyle inspirująca, że sięgnąłem do tekstów, które przed półwieczem przygotowywały Polaków do obchodów milenium. W programie Jasnogórskich Ślubów Narodu kardynał Stefan Wyszyński zawarł m.in. takie słowa:

„Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej”.


Zważywszy na kontekst, w jakim powstawał program Wielkiej Nowenny, ten fragment Ślubów musi budzić zdumienie. Oto w kraju wyniszczonym wojną i stalinowskim terrorem, gdzie szaleje przymusowa ateizacja, kłamstwo i propaganda, prymas nie biadoli, nie użala się nad losem uciemiężonych rodaków, nie namawia do emigracji wewnętrznej, ale łaje ich, wytyka słabości, nałogi, piętnuje wady. Mało tego, postuluje, wymusza wręcz przysięgę pracy nad sobą. Organizuje ogólnonarodową akcję naprawy charakterów. Wychowuje Polaków i nakłania do samodoskonalenia. Zapomniane dziś i ośmieszone słowo "cnota" stawia jako punkt dojścia, jako cel do zdobycia.

Zanim zaczniemy zwalać wszystko na okoliczności, na potworną sytuację wokół nas, Wyszyński wzywa, by najpierw rozpoznać i zwalczać w sobie „polskie niedbalstwo”, to „jakoś tam będzie”, brak wytrwałości, rozproszenie, bierność umysłu. Mało tego. Prymas mówi, że ucieczka przed złem to zaledwie skromna część programu pracy wewnętrznej. „Ważniejsza i donioślejsza jest praca nad zdobyciem cnót i dobrych przyzwyczajeń. O wartości charakteru narodowego i chrześcijańskiego świadczą cnoty, które posiadamy i z których mnożymy dobro”. Kardynał Wyszyński jak dobry ojciec pedagog wie, że dzieci najpierw trzeba zmotywować i pochwalić. Dlatego w tekstach jego nauczania pojawiają się również słowa zachęty. Podkreśla więc, że Polacy słyną z umiłowania wolności, dla której są w stanie poświęcić dobra materialne.

Wskazuje też źródła tych pięknych cech, które podziwiają i których zazdroszczą nam inni:

„Świat lubi chwalić Polaków, zwłaszcza w trudnych okresach dziejów ludzkości. (...) Polska wysoka obyczajowość, kultura, oświata i sztuka promieniowały wokół i zdobywały sobie szacunek i naśladowców, bez potrzeby sięgania po miecz. Polska zwyciężyła swoją duchowością, którą wzięła z Ewangelii Chrystusowej (...). Miłość i sprawiedliwość społeczna są to cnoty, o których Kościół pierwszy zaczął mówić na tym świecie. I to za przykładem Chrystusa, który miłość ustanowił jako pierwsze i największe prawo, a zarazem nakazał, by sprawiedliwość nasza obfitowała więcej i więcej. (...) Czynem dnia każdego przywróćmy im żywotne rumieńce. Któż to ma zrobić pierwszy, jeśli nie my, katolicy, w Ojczyźnie, która od tysiąca lat słyszy te słowa z tylu ambon świątyń polskich?”.


Mimo że nasze czasy z 1956. rokiem trudno porównywać, naprawy kraju nie da się zrealizować bez powszechnego zaangażowania. Wobec ogromu problemów potrzebny nam taki program i taki entuzjazm. Potrzebny taki Ojciec duchowy, który będzie miał odwagę karcić, ganić i pouczać. Czy katolicy w ojczyźnie słyszą dziś takie słowa z ambon w polskich świątyniach?

 



Źródło: Gazeta Polska

Jan Pospieszalski