W stanie wojennym skazywał opozycjonistów na więzienie, dziś uchodzi za prawniczą sławę, autorytet sądowy i akademicki. Sędzia Sądu Najwyższego Jacek Sobczak nie ma sobie nic do zarzucenia, mimo że dziś jego wyroki z 1982 r. są unieważniane jako element represji systemu totalitarnego.
Trójka sędziów Sądu Najwyższego uchyliła we wtorek wyrok, jaki Sąd Wojsk Lotniczych w Poznaniu wydał w 1982 r. na studenta Przemysława Frąckowiaka, skazując go wówczas za zrobienie ulotek antykomunistycznych. (Przypadek 20-latka, który trafił po wyroku na długie miesiące za kraty, opisaliśmy we wczorajszym numerze „Codziennej”).
Skład sędziowski SN uznał teraz ten wyrok za bezprawny, a zarzuty za absurdalne. Jak ustaliliśmy, w 1982 r. wyrok wydał inny sędzia obecnego Sądu Najwyższego – prof. Jacek Sobczak.
W 1982 r. już jako zawodowy sędzia Sobczak trafił do Sądu Wojsk Lotniczych w Poznaniu,
gdzie w procesach politycznych skazywał oskarżonych na mocy dekretu o stanie wojennym. Wydawał wyroki w trybie doraźnym, pozwalającym na szybkie prawomocne skazywanie. Sprawa Frąckowiaka nie była jedyną, w której Sobczak wykorzystywał dekret o stanie wojennym, podobny los spotkał m.in. Grzegorza Pietryka. Mężczyzna dostał karę 3 lat więzienia i 2 lata pozbawienia praw publicznych za to, że miał opowiadać kilku osobom na terenie szpitala w Koninie, że internowani w stanie wojennym przebywają w zimnych, nieogrzewanych celach, a niektórzy z nich zostali poddani brutalnemu śledztwu.
Dziś Sobczak, profesor i sędzia SN, jest przedstawiany jako wybitny znawca prawa, ulubieniec studentów. Na Facebooku jego wychowankowie współtworzą stronę pod nazwą „Stowarzyszenie miłośników prof. Jacka Mieczysława Sobczaka”.
Po latach od wysłania ludzi za kraty w czasach reżimu Jaruzelskiego sędzia nie ma sobie nic do zarzucenia. W rozmowie z nami przyznał, że wydawał wyroki skazujące, opierając się na dekrecie o stanie wojennym. –
W natłoku spraw mogłem wydać taki wyrok – mówił o sprawie Frąckowiaka. Na pytanie o to, co dziś sądzi o swoich decyzjach, odsyłał do sprawdzenia, ile osób uniewinnił. Gwałtownie zareagował na pytanie, czy w trakcie orzekania ujmował się za opozycjonistami. –
O naradach sędziowskich nie będę rozmawiał, bo ich przebieg jest objęty tajemnicą zawodową – mówił.
Profesor ma też na swoim koncie kontrowersyjne wyroki wydane w III RP, w tym
orzeczenie uniewinniające skandalistę Nergala za podarcie Biblii na scenie podczas koncertu jego zespołu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Maciej Marosz