Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Sąd chroni komunistycznego dyplomatę przed IPN

Sąd Apelacyjny w Warszawie zignorował dowody wskazane przez IPN na tajną współpracę z komunistyczną bezpieką dyplomaty rodem z PRL-u Ryszarda Ostasia.

Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Sąd Apelacyjny w Warszawie zignorował dowody wskazane przez IPN na tajną współpracę z komunistyczną bezpieką dyplomaty rodem z PRL-u Ryszarda Ostasia. SA uznał, że kwestii pomagania SB nie da się Ostasiowi dziś udowodnić. Lustrowany to resortowe dziecko dyplomacji, które stało się pupilem ministrów spraw zagranicznych Platformy. Był dla nich tak cennym pracownikiem, że nie zwalniali go nawet dwa lata po uzyskaniu praw emerytalnych.

Sąd Apelacyjny badał w środę apelację IPN w procesie lustracyjnym dyplomaty Ostasia od korzystnego dla lustrowanego wyroku wydanego w marcu przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Według SO Ostaś nie musiał wykazywać współpracy z wywiadem PRL w oświadczeniu lustracyjnym, bo kontakty z funkcjonariuszami bezpieki mógł traktować jako obowiązek służbowy.

Jak wykazywał IPN, Ryszard Ostaś był zarejestrowany przez wywiad Służby Bezpieczeństwa w drugiej połowie lat 80-tych. Bezpieka zainteresowała się nim w 1985 r. gdy wyjeżdżał na placówkę PRL do Libii. Ostaś w aktach występuje jako kontakt operacyjny wywiadu PRL działający pod ps. Cyryl i Cytryn zarejestrowanym w 1986 r. KO miał przekazywać informacje dotyczące antykomunistycznych i antypaństwowych działań pracowników polskich placówek i przedsiębiorstw w Libii. Podczas rozmowy werbunkowej lustrowany potwierdził chęć pomocy bezpiece i podpisał instrukcję wyjazdową. Ostaś przyznał w sądzie, że miał kontakty z funkcjonariuszami wywiadu oraz, że podpisał instrukcję wyjazdową.

Jak wykazywał w apelacji prok. IPN Bartosz Tymosiewicz, sędziowie SO wydali orzeczenie korzystne dla Ostasia dopuszczając się fałszywej oceny dowodów faworyzującej lustrowanego. Sąd zignorował zeznania funkcjonariuszy znających sprawę KO zeznających w procesie. Sędziowie oparli się za to na zeznaniach kolegi lustrowanego z dyplomacji Jana Natkańskiego, który sam przyznał, że nie miał żadnej wiedzy o pracy operacyjnej wywiadu. Sąd jednak przede wszystkim oparł swoje orzeczenie na zeznaniach samego lustrowanego.

Niewiarygodnych i zmienianych w trakcie procesu –  jak mówił o nich prokurator IPN.

Karierę dyplomaty PRL Ryszard Ostaś kontynuował z powodzeniem po 1989 r. W latach 90. Wysłano go na na placówkę w Atenach. Pracował spokojnie w departamencie konsularnym resortu, nawet dwa lata po uzyskaniu praw emerytalnych. Kolejni ministrowie PO,  Radosław Sikorski jak i Grzegorz Schetyna ani myśleli zwolnić dyplomatę ukształtowanego na sowieckich wzorcach i przez lata służącego komunistycznej władzy. Ostaś odszedł z resortu przed miesiącem, gdy stwierdził, że ma już dość pracy. 

Lustrowany dyplomata nie znalazł się w dyplomacji z przypadku. Jego ojciec Józef Ostaś, to były funkcjonariusz SB, później wysoki rangą prokurator, a w końcu szycha w Komitecie Centralnym PZPR.

W motywach ustnych orzeczenia sąd podkreślał, że żadne inne orzeczenie nie mogło zostać wydane a gdyby sąd I instancji uznał Ostasia za  kłamcę lustracyjnego SA z hukiem by je odrzucił. To o tyle ciekawe, że to ponowny proces lustracyjny b. pracownika MSZ. Wówczas to Sąd Apelacyjny zakwestionował wyrok sądu I instancji korzystny dla lustrowanego i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
 
 

 



Źródło: niezalezna.pl

Maciej Marosz