Roman Giertych był jednocześnie adwokatem Radosława Sikorskiego, który podał się do dymisji z powodu afery taśmowej, i Zbigniewa Stonogi, który ujawnił jej akta. Dawniej wyzywany od faszystów szef Młodzieży Wszechpolskiej ma dziś kancelarię na Nowym Świecie, ogromny majątek i często bywa u Moniki Olejnik. I nic tu dziwić nie powinno: istotą postkomunizmu jest zastąpienie polityki maskaradą, teatrzykiem dla naiwnych - pisze Piotr Lisiewicz w „Gazecie Polskiej”.
„Chamy”, „Będziemy tych sk…synów autobusami wozili do prokuratur” – tak o działaczach partii Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego zwykł mówić Zbigniew Stonoga, którego adwokatem był jeszcze parę dni temu Roman Giertych.
Sikorski to dla Giertycha nie tylko klient, lecz także – mówił o tym wiele razy – przyjaciel. „Mój przyjaciel Donald” – tak z kolei zatytułowany był wywiad Piotra Najsztuba z Giertychem w „Newsweeku” w lipcu ubiegłego roku.
Wcześniej mecenas Giertych był także pełnomocnikiem syna Tuska, Michała, byłego dziennikarza „Gazety Wyborczej”. Tej samej „Gazety Wyborczej”, w której śp. prof. Barbara Świda-Ziemba, lansowana przez gazetę na autorytet, mówiła niegdyś o nim:
„Roman Giertych, faszysta i sadysta”.
Po wyjściu na jaw informacji, że Giertych pracuje dla Stonogi, zrezygnował on z jego reprezentowania, które było sensacją dla sympatyków obu panów. Przy okazji pojawiły się w sieci zdjęcia wokandy wywieszonej przed rozprawą Stonogi. Razem z Giertychem bronił go mecenas Paweł Ignatjew, który ostatnio zmienił swoje zdjęcie na Facebooku na tęczowe, by wyrazić aprobatę dla związków par homoseksualnych. Giertych nazywał ich niegdyś „wstrętnymi pederastami”. „Wielce Szanowny Panie Mecenasie. Rozumiem i dziękuję” – napisał do przyjaciela Tuska i Sikorskiego Stonoga.
Najbardziej zaskakujący artykuł Adama Michnika
„Pojawi się nawet to straszne słowo, którego nie wolno wypowiadać: »Smoleńsk«. Wchodzicie na własną odpowiedzialność” – napisał niedawno na początku swojego słynnego tekstu Krzysztof Stanowski, redaktor naczelny sportowego serwisu Weszło.
Właściwie mógłbym ten tekst zacząć podobnie, bo to Smoleńsk uważam za najważniejszy moment, w którym zmienił się stosunek tych, co kręcą III RP, do Giertycha. Oczywiście można by wskazać na moment wcześniejszy, czyli udział Giertycha w obaleniu rządów PiS w 2007 r., jednak to 2010 r. był przełomem w tym procesie.
Oto kreatorzy życia politycznego III RP postanowili, że wobec budzących się nastrojów patriotycznych przydatne będzie przywrócenie do życia tradycji politycznej oficjalnie nawiązującej do tradycji endecji. Gdy zaś chodzi o realne wpływy, wywodzącej się z endokomuny czy prorosyjskiego nurtu „narodowców”, koncesjonowanych w PRL.
To ona skanalizować ma bunt patriotów w kierunku pożądanym przez system.
17 listopada 2012 r. Adam Michnik napisał w „Gazecie Wyborczej” najbardziej zaskakujący tekst w swoim życiu. Oto pochwalił formację, której powrotem straszył przez dziesięciolecia.
Pewną życzliwością wykazał się nawet wobec uczestników Marszu Niepodległości:
„Trzeba szukać z nimi dialogu i zgody. Przecież zorientują się w końcu, że wciągani są w działania na rzecz destrukcji państwa. Na tym bowiem polega sens polityki Jarosława Kaczyńskiego”.
Mamy oto złego Jarosława Kaczyńskiego i uczciwych, ale nabranych radykalnych narodowców. Michnik poucza ich:
„Nie taka była istota polityki endeckiej. Endecja była ruchem na rzecz bezpieczeństwa i trwałości państwa, choć to państwo i jego dobro postrzegała inaczej niż moi mistrzowie”.
Michnik apeluje, by nie potępiać endecji w czambuł:
„Nie wolno zapominać, że narodowa demokracja – Grabskiego, Głąbińskiego, Rybarskiego, Trąmpczyńskiego czy Zamoyskiego – była formacją odpowiedzialności za państwo. Dlatego spadkobiercami tej tradycji nie są ci, którzy dziś chcą polską demokrację zdestruować, lecz ci, którzy byli wśród demonstrantów skupionych wokół prezydenta Komorowskiego. Tym ludziom o tożsamości endeckiej ich długoletni przeciwnik i krytyk składa dziś pokłon”.
Kto był w zeszłym roku i w poprzednich latach 11 listopada z Komorowskim pod pomnikiem Romana Dmowskiego?
Maciej i Roman Giertychowie oraz Michał Kamiński i Aleksander Hall.
Giertych – bogacz, co pozuje na księcia
„Giertych to bogacz! Żyje w pałacu, pozuje na księcia” – to tytuł publikacji tabloidu „Fakt” z 2014 r.
„Mieszka w Józefowie pod Warszawą w 800-metrowym pałacu wartym ok. 4 mln zł i jeździ eleganckim audi. Swą kancelarię ma w samym centrum stolicy, gdzie czynsz wynosi tysiąc euro za metr rocznie!”
– czytam w niej.
Na temat swego majątku Giertych uciął sobie pogawędkę z dziennikarzami „Gazety Wyborczej”:
– To powie pan teraz, ile pan zarabia? – Jednak nie. Ale moje podatki wystarczą na „kilometrówki” dla wszystkich posłów. – Nie żal panu będzie zarobków, gdy będzie chciał pan wrócić do polityki? NaTemat podał, że tylko jedna z pana spółek zarobiła prawie 3,5 miliona w jeden rok. To prawda? – Bilansów nie fałszuję.
Związki z Giertychem nie kompromitują dziś ani na salonach, ani w środowisku sędziowskim. W jego kancelarii pracuje Katarzyna Leder-Salgueiro, córka sędziego Jerzego Ledera z warszawskiego Sądu Apelacyjnego.
W czasie niedawnej rozprawy przeciwko Czesławowi Kiszczakowi prokurator IPN złożył wniosek o wyłączenie prowadzącego sprawę Ledera. Prokurator Bogusław Czerwiński zaznaczył, że Leder był funkcyjnym członkiem PZPR, która była partią mającą w swoim statucie walkę z opozycją demokratyczną, czyli „wrogami komunizmu” i przejawami „ideologii reakcyjnej”. W 2013 r. zawiesił on proces Kiszczaka ze względu na jego stan zdrowia. Teraz skład sędziowski z jego udziałem skazał Kiszczaka na symboliczną karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu.
Jeszcze kilkanaście lat temu taki awans Romana Giertycha wydawał się czymś zupełnie nieprawdopodobnym. Maciej Giertych i jego syn Roman przez pierwsze kilkanaście lat trwania III RP wegetowali na marginesie sceny politycznej. W latach 90., gdy Roman Giertych był szefem Młodzieży Wszechpolskiej, na jej manifestacje przychodzili skinheadzi, choć z czasem namawiani do tego, by zapuścili trochę dłuższe włosy i zrzucili kurtki flyersy, w warunkach bojowych przekładane na pomarańczową stronę.
To był świat najdalszy od warszawskich salonów.
Jednak nawet gdy spojrzeć na oświadczenie majątkowe byłego wicepremiera Giertycha z 2007 r., jego majątek nie był zbyt duży. Miał dom i kredyt do spłaty, a na koncie 5 tys. zł.
Jak współpraca z Giertychem kompromitowała Kaczyńskiego
Jak doszło do tego awansu Giertycha? Gdy w 2005 r. PiS wygrał wybory, a potem PO odmówiła stworzenia zapowiadanej wcześniej koalicji PO-PiS, Jarosław Kaczyński musiał powołać rząd wraz z Samoobroną i LPR, w którym wicepremierami zostali Andrzej Lepper oraz Roman Giertych. Związanie się przez inteligenta z Żoliborza z Giertychem salony ogłosiły ostateczną jego kompromitacją. Media wieszały psy na Giertychu, entuzjastycznie relacjonując manifestacje przeciwko ministrowi edukacji, w czasie których skandowano m.in.:
„Giertych do wora, wór do jeziora”.
Jednak prawdziwym celem tych ataków był Kaczyński, polityk cyniczny i nieodpowiedzialny, który zaszkodził Polsce także na arenie międzynarodowej, wiążąc się z „faszystami”. W tym samym czasie Giertych – wedle jego niedawnych wypowiedzi –
już współpracował z ludźmi z PO. Bo jest on politykiem, który chyba najbardziej szczerze w III RP przyznał się do oszukiwania własnego elektoratu. W lipcu 2014 r. w „Newsweeku” ogłosił się Konradem Wallenrodem, który obalił rząd Kaczyńskiego.
„My się przyjaźniliśmy z Donaldem Tuskiem, Rokitą, Schetyną itd., grywaliśmy z nimi po cichu w piłkę, w koszykówkę. Gdyby wówczas się o tym dowiedział nasz elektorat, to by nas rozszarpał. Ale taka była rzeczywistość. Jestem z Donaldem Tuskiem na »ty« od lat, a w rządzie PiS nie byłem z nikim na »ty«”
– mówił o czasach IV RP.
Z kolei po przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborach Giertych skrytykował PO za zbytni przechył w lewo. I ostrzegł:
„W październiku zobaczycie, co to znaczy PiS bez osłony, którą dawali wam PiS-u koalicja”. Tym samym przyznał się, że w czasie, gdy głosił radykalne poglądy, naprawdę chronił interesy PO.
Giertych – obrońca Żydów i Murzynów
Odchodząc z rządu, Giertych miał jak najgorszą opinię wśród Polaków.
„Pierwsze lata były bardzo trudne. Miałem 13 proc. zaufania społecznego i pod 70 proc. nieufności” – mówił w „GW”. Giertych powrócił wówczas do prowadzenia kancelarii adwokackiej. Kto zna trochę polskie sądy, mógłby powiedzieć, że był jedną z ostatnich osób, które powinny robić dobre wrażenie na sędziach.
Fakt, że szybko okazało się, iż jest inaczej, mówi wszystko o III RP. Zapewne nikt żyjący w zachodnim, demokratycznym kraju nie zrozumiałby, co się stało.
Oto wśród osób, które uwierzyły w skuteczność Giertycha, znaleźli się liderzy PO – oprócz wspomnianego Sikorskiego, m.in. Jan Krzysztof Bielecki czy Sławomir Nowak. Tak jak niegdyś reprezentował syna Tuska, tak ostatnio Giertych podjął się reprezentowania jego córki Kasi Tusk w sprawie wytoczonej „Faktowi”. Obok polityków adwokat reprezentował także biznesmena Ryszarda Krauzego.
Doszło też do wydarzeń radykalnie zmieniających wizerunek Giertycha. W lutym 2012 r. został on pełnomocnikiem czarnoskórego posła PO Killiona Munyamy, nękanego przez rasistów.
– Rasizm to bardzo groźne zjawisko – stwierdził.
W lipcu 2013 r. Roman Giertych został pełnomocnikiem mało znanego Europejskiego Związku Żydów, z nadania którego miał lobbować na rzecz Żydów i innych mniejszości w sprawie wprowadzenia zakazu uboju rytualnego.
Maciej Giertych: Związek Radziecki ochrania nas militarnie
W 2012 r., gdy Michnik pisał wspomniane słowa rehabilitujące endecję, doszło do kuriozalnej sytuacji.
Roman Giertych poszedł w oficjalnym marszu Komorowskiego. Tymczasem jego ojciec Maciej Giertych znalazł się w Komitecie Honorowym Marszu Niepodległości, jednak wziął udział także w obchodach oficjalnych.
Tego, co się stało, nie da się zrozumieć bez znajomości historii klanu Giertychów. To ona jest kluczem do cudownej odmiany losów prawnika z Nowego Światu. Najważniejszą jego postacią był jego dziadek Jędrzej Giertych, wybitny polityk obozu narodowego i dyplomata, znany z antypowstańczych i prorosyjskich poglądów. Po wprowadzeniu stanu wojennego twierdził on:
„Nie mogę się zgodzić z poglądem, że przewrót 13 grudnia był posunięciem politycznym sowieckim. Wszystko wskazuje na to, że było to posunięcie polskie”. O Jaruzelskim pisał
: „Jedno jest pewne: że to jest zapewne polski patriota. (...) Więcej zaufania budzą we mnie rządy komunistów-generałów niż wszystkich Gierków, Gomułków i Bierutów, już nie mówiąc o Bermanach, a także o Michnikach i Kuroniach”. Namawiał też Kościół do współpracy z Jaruzelskim.
17 lipca 1989 r. jego syn Maciej Giertych zwraca się do Wojciecha Jaruzelskiego:
„Związek Radziecki nas militarnie ochrania, jest też wypróbowanym partnerem gospodarczym. Potrzebny nam u steru ktoś, kto zapewni trwałość sojuszu ze wschodnim sąsiadem. (...) Tylko Pan, Panie Przewodniczący, może nam to zagwarantować”.
Wiele o politycznych poglądach klanu mówi notka Macieja Giertycha umieszczona w „Opoce” w kwietniu 2009 r.:
„»Okrągły stół« był zwycięstwem nad prawicą, tą wewnątrz PZPR (Olszowski, Moczar, stow. »Grunwald«), a przede wszystkim nad tą opozycyjną, wywodzącą się z endecji i chadecji. Przy »okrągłym stole« było dwóch ludzi autentycznej prawicy: prof. Jerzy Ozdowski (ciekawe, że po stronie rządowej) i mec. Władysław Siła-Nowicki (po stronie solidarnościowej)”.
Dodajmy, że Ozdowski był w latach 80. promotorem firm polonijnych, które dały początek wielkiemu biznesowi III RP.
Cel: odciąć Kościół od propagandy antymoskiewskiej
Słabo zauważonym momentem, w którym Roman Giertych najbardziej otwarcie odsłonił się jako kontynuator linii ojca i dziadka, było podpisanie przez abp. Józefa Michalika i patriarchę Cyryla wspólnego listu w sierpniu 2012 r. Padły w nim m.in. kuriozalne słowa o
bratnich narodach rosyjskim i polskim.
W wywiadzie dla „Wprost” Giertych tryumfował:
„Szczekający piesek pisowski, który szarpał za nogawkę Polski Kościół i trzymał, żeby noga nie poszła za bardzo na wschód, został z kawałkiem szmaty w zębach”.
Zdaniem Giertycha list ów miał mieć
„gigantyczne konsekwencje”. „Ja, tak jak miliony katolików w Polsce, czekałem jak na wiosenny deszcz na słowa abpa Michalika w sprawie smoleńskiej. Odciął on Kościół katolicki od całej tej propagandy antymoskiewskiej i budowania quasi-religijnego mitu wokół Smoleńska” – dowodził. Natomiast
„Jarosław Kaczyński z chwilą, gdy zakwestionował nową linię Kościoła wobec Cerkwi, stracił legitymację do tego, aby mieć głosy katolickie. Dzień przyjazdu Cyryla zmienił fundamentalnie rzeczywistość na prawicy”.
Rzecz jasna, z entuzjazmu Giertycha nie zostało nic, Putin napadł na Ukrainę i wypowiedział wiele skrajnie wrogich słów o Polsce, a główny nurt prawicy stał się jeszcze bardziej antymoskiewski.
Pozytywista w III RP
Fakt, że ludzie trzęsący polityką w III RP twardo stawiają na Giertycha, pokazała afera taśmowa. Według nagrania na taśmach „Wprost”, w wersji ogłoszonej przez tygodnik, Giertych roztaczał przed dziennikarzem Piotrem Nisztorem perspektywy zarobku na książkach o czołowych biznesmenach:
„Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy [400 tys. zł] i dziesięć pro [chodzi o procenty od tego, co uda się wyciągnąć od Kulczyka]”. Jak tłumaczył, proceder będzie legalny:
„Ty będziesz pisał. A ja będę, słuchaj, sprzedawał to”. Mecenas zapewnia, że wszystko odbędzie się bezpiecznie:
„Bierzemy sobie następnego [miliardera]. Bezpieczeństwo całej operacji. Bierzemy to jak przez śluzę”. W tym kontekście pada nazwisko Zygmunta Solorza. Giertych pyta, czy
„nie możemy napisać książki o [Michale] Sołowowie?”. Po chwili proponuje:
„Zadasz mu [Sołowowowi] pytanie: czy w 1982 r. przewoził pan biżuterię w odbycie?”.
Tak przedstawiał to „Wprost”, natomiast Giertych na łamach „Rz” odpowiadał:
„To, co mówiłem w rozmowie z Nisztorem, było tylko »legendą« dostosowaną do mojej opinii o tym dziennikarzu. Uważam go za szantażystę i gangstera”.
Wielu wydawało się, że Giertych po ujawnieniu tego nagrania jest skończony. Ale nic takiego się nie stało.
Nadal jest mile widzianym ekspertem w największych telewizjach III RP.
Szczególnie przed rocznicą Smoleńska. Po medialnej wrzutce przed ostatnią rocznicą Giertych tłumaczył u Moniki Olejnik, że winę za katastrofę smoleńską ponosi generał Andrzej Błasik.
Czy i kiedy Roman Giertych wykorzysta swoją pozycję, by wrócić do czynnej polityki i zbudować prorosyjską prawicę? Zapewne wówczas, gdy pojawi się dla takiego ugrupowania korzystna koniunktura. We własnym mniemaniu Giertych może czuć się nawet pozytywistą kontynuującym tradycje rodu i poprzez swą kancelarię budującym finansowe podstawy pod przyszły polityczny sukces.
Źródło: Gazeta Polska
Piotr Lisiewicz