Powiedziałbym na wstępie debaty:
„Szanowny panie prezydencie. Możemy naturalnie zadawać sobie pytania, odpowiadać na nie i robić nawzajem uszczypliwości, ale nie ma to większego sensu. To, co może pan powiedzieć Polakom, winno sprowadzić się do przedstawienia rachunku z pięciu lat pana prezydentury i ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej, której jest pan wykwitem.
Wielu godzin trzeba by było, aby wymienić wszystkie złamane obietnice i nierozliczone afery. Mógłbym wyliczać niezliczone przykłady niegospodarności pańskiej formacji, łamania prawa, a nade wszystko pytać o stan kraju po waszych rządach. Co się stało z miliardami euro, które napłynęły z Unii? Gdzie są nasze stocznie i setki obiektów przemysłowych? Dlaczego najważniejsze kontrakty realizują firmy zagraniczne, a nie nasze? Co z tworzeniem miejsc pracy? Przecież do bezrobotnych należy doliczyć te miliony, które wyemigrowały, zapewne bezpowrotnie.
Dlaczego zlikwidowaliście naszą armię? Co z polityką zagraniczną, której miarą nie może być poklepywanie nas po plecach przez wielkich tego świata?
Jak ma wyglądać dialog społeczny, dziś prowadzony głównie przez oddziały policyjnej prewencji? Co z gnębieniem rodzimych przedsiębiorców, wykluczaniem inaczej myślących, zawłaszczeniem mediów? Ale daruję to panu. Naród i tak pamięta.
Dziś chciałbym powiedzieć moim wyborcom jedno. Kończymy z tym!
Polska potrzebuje nadziei i zmiany. I ja, i my, razem z całym wielkim ruchem protestu, możemy tej zmiany dokonać. Bo nie pan! Nie pańskie sieroty po WSI, nie skorumpowana i bezideowa władza i jej macherzy od pustej propagandy Możemy sprawić, że będzie się żyło lepiej, rządziło mądrzej. Że praca dla Polski będzie przynosiła zysk materialny i moralny. A bycie Polakiem będzie powodem do dumy.
Pana wybór gwarantuje nam dwie rzeczy – niezgodę i niebezpieczeństwo.
To pan generował wojnę z krzyżem i pamięcią o Lechu Kaczyńskim. Popierał ugodę z Putinem i bojaźliwą politykę zagraniczną w interesie globalnych graczy, a nie polskiej racji stanu. W kraju już dziś nie może pan spotkać się spokojnie z większością swoich rodaków, nie narażając się na śmieszność lub protesty. Więc gdzie ta zgoda?
A bezpieczeństwo? W obliczu zagrożenia pani Kopacz może wziąć dzieci i uciec do komórki, ale przecież nie ucieknie pan z blisko 40-milionowym narodem. Dlatego uprzejmie proszę. Daj pan sobie spokój!
Naturalnie, może pan mówić, co chce w publicznych, a także zaprzyjaźnionych mediach!
My panu już dziękujemy”.
Ale Andrzej Duda, jako człowiek doskonale wychowany, wybrał siłę spokoju. Daj Boże, żeby wystarczyło!
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski