W zapowiadanym przez portal niezalezna.pl środowym Biało-Czerwonym Marszu Milczenia w Świdniku wzięło udział kilka tysięcy pracowników WSK PZL Świdnik SA, mieszkańcy miasta, przedstawiciele różnych zakładów pracy Lubelszczyzny, a także posłowie i samorządowcy.
Uczestnicy akcji protestacyjnej nieśli transparenty z hasłami: „Unieważnić przetarg”, „Nie damy gajowemu odstrzelić Świdnika”, „Wielki przekręt śmigłowcowy z prezydentem w tle” – poinformowała NSZZ Solidarność. Uczestnicy manifestacji przemaszerowali sprzed bramy świdnickiej fabryki na Plac Konstytucji 3 Maja. Szli w ciszy, niosąc biało-czerwone flagi i symbole narodowe. Na placu na protestujących czekało kilkuset mieszkańców Świdnika.
Tam też na taczkach wwieziono postacie prezydenta Bronisława Komorowskiego, premier Ewy Kopacz i ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka.
Przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Lotniczego NSZZ Solidarność Roman Jakim zaprosił uczestników świdnickiego Marszu do wsparcia planowanego na piątek podobnego protestu w Mielcu. Mówił też, że wskazanie w przetargu francuskiego śmigłowca nie jest „ani decyzją polityczną, ani ekonomiczną”.
- Pieniądze polskiego podatnika zasilają budżet Francji. W Polsce mamy dwóch doskonałych producentów śmigłowców. Gdyby to była decyzja merytoryczna, to każdy typ śmigłowca zakłady w Świdniku i w Mielcu dla wojska są w stanie wykonać – przekonywał.
Protesty miały związek z przetargiem o szacowanej wartości ok. 13 mld zł na dostarczenie polskiej armii śmigłowców wielozadaniowych, którego wyniki ogłoszono 21 kwietnia. Do jego dalszej fazy testowej dopuszczono jedynie maszyny Caracal EC725 produkowane przez francuską firmę Airbus Helicopters. Tym samym odrzucono oferty dwóch dużych polskich zakładów: PZL Mielec, należącego do amerykańskiego koncernu Sikorsky oraz PZL Świdnik (własność włoskiej firmy AgustaWestland).
Podczas wystąpienia w Świdniku jego burmistrz Waldemar Jakson podkreślał:
- Protestujemy przeciwko nieudolności naszego rządu, który nie potrafi dbać o interesy własnego kraju.
Podejrzenia ekspertów branżowych, że większa część produkcji Caracali, będzie odbywać się we Francji potwierdzają ostatnie doniesienia fachowej prasy z tego kraju.
Jak podał francuski magazyn „L’Usine Nouvelle” w przypadku podpisania między Airbus Helicopters a Polską umowy na dostawę 50 śmigłowców, maszyny te oraz ich silniki będą montowane w Polsce. Jednak spółka zależna Airbusa i jego podwykonawcy będą produkować we Francji znaczną większość części i podzespołów niezbędnych do montażu maszyn. „L’Usine Nouvelle” wymienia: przekładnie pochodzić będą z zakładu w Marignane, a łopaty śmigła - z La Courneuve (Seine-Saint-Denis). Umowa korzystna będzie również dla podwykonawców, ponieważ Airbus kupuje u nich ok. 70 proc. części Caracali. Przede wszystkim dla grupy Safran. Zakłady w Bordes (Pireneje Atlantyckie) oraz Tarnos (Landy), należące do jej spółki zależnej – Turbomeca, będą mogły wytwarzać podstawowe części do turbin. Potrzebne będą także podwozia, jednostki inercyjne, regulatory silników i tym podobne elementy, które produkowane będą w Bidos (Pireneje Atlantyckie), Montluçon (Allier) i Mantes-Buchelay (Yvelines).
Tymczasem wychodzą na jaw kolejne szczegóły przetargu, wskazujące na faworyzowanie przez MON Airbusa jeszcze na wiele miesięcy przed wskazaniem zwycięzcy.
Z wiarygodnych źródeł ustaliliśmy, że warunki dostawy maszyn określone przez MON we wrześniu ub.r., zmuszały wszystkich oferentów, a więc i obu polskich producentów, do wyrażenia zgody na umieszczanie remontów, wraz z przekazaniem wszystkich tajnych technologii w tym zakresie, w Wojskowych Zakładach Lotniczych WZL1 w Łodzi. A zatem przedsiębiorstwa, stanowiącego krajową konkurencję obu firm.
Tylko Airbus Helicopters, który wcześniej stworzył z WZL1 spółkę, mógł więc zaoferować pełne przekazanie technologii do tego zakładu, ponieważ będzie jej większościowym właścicielem.
Źródło: niezalezna.pl
MP