Gdyby Polska była państwem prawdziwie demokratycznym, dziś media głównego nurtu nie ekscytowałyby się różnicami w prognozowanym poparciu dla Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego. Tego rodzaju dywagacje byłyby bezprzedmiotowe, bowiem prezydent nie mógłby się ubiegać o drugą kadencję, a nawet więcej – zostałby zmuszony do przedterminowego zakończenia pierwszej. W zdrowych demokracjach nie uchodzi bowiem, by u sterów władzy zasiadali ludzie podejrzani o kontakty z mafią.
Historia działań Fundacji Pro Civili to materiał na książkę sensacyjną. Pracownicy wojskowych służb specjalnych – niesławnych WSI – zabierają się do prowadzenia biznesu. Bardzo specyficznego biznesu – ich specjalnością były wyłudzenia podatku VAT i kredytów, sprzedaż nieistniejących towarów oraz pranie brudnych pieniędzy dla polskich i międzynarodowych grup przestępczych. Szefem tej – de facto – grupy przestępczej był Piotr P., oficer Wojskowych Służb Informacyjnych.
W związku z tym, że P. był oficerem obiektowym w Wojskowej Akademii Technicznej, w naturalny sposób to ta uczelnia stała się kluczową ofiarą jego działalności. WAT zawarł ze środowiskiem Pro Civili setki niekorzystnych umów, często na poczet kupna nieistniejącego sprzętu. Dzięki wystawianym w ramach tej działalności fakturom bez pokrycia w rzeczywistości gang P. uzyskiwał kolejne kredyty. Bank PKO BP stracił w ten sposób ok. 100 mln zł. Łącznie wyłudzono ok. 400 mln zł, które wytransferowano na Cypr.
Ambasadorem na Cyprze był wówczas Tomasz Lis, historyk i niegdyś pracownik gabinetu ministra Aleksandra Halla. Lis zginął w 2011 r. w niewyjaśnionych okolicznościach. Zresztą nie on jeden – zgony i dziwne wypadki dotknęły jeszcze kilku osób, które miały styczność z gangiem. Dopiero po 20 latach od założenia Pro Civili do sądu trafił akt oskarżenia wobec działaczy fundacji, m.in. Piotra P. Zawiadamiającym o popełnieniu przestępstwa były poszkodowane banki.
Minister pro Pro Civili
Co z tym wszystkim ma wspólnego Bronisław Komorowski? Otóż to właśnie za czasów jego szefowania Ministerstwu Obrony Narodowej policja była bliska sfinalizowania rozbicia mafii pruszkowskiej. Według organów ścigania Pro Civili brało udział w praniu pieniędzy tego podwarszawskiego gangu. Piotr P. znalazł się na celowniku policji i jego aresztowanie pozostawało kwestią czasu. Nie nastąpiło ono jednak, gdyż do Komendy Głównej Policji wpłynęło pismo z WSI, w którym zalecono, by policja odstąpiła od zajmowania się sprawą Piotra P., bo jest on rozpracowywany przez WSI i UOP. Nie była to prawda. Wkrótce mafia pruszkowska została rozbita, ale Piotr P. pozostał na wolności – nie ulega wątpliwości, że wyłącznie dzięki interwencji WSI. Któż nadzorował wówczas tę służbę specjalną? Minister Bronisław Komorowski.
Piotr P. nie próżnował i po latach stał się kluczową postacią w SKOK Wołomin – instytucji, o której w ostatnim czasie słyszał każdy Polak śledzący media. Kasie, która okradła wiele osób z oszczędności życia. W tle tej sprawy także pojawia się nazwisko Komorowski. Instytucja finansowa Piotra P. wpłaciła bowiem wadium w przetargu o grunty po fabryce Ursus, ostatecznie kupując je po niezwykle niskiej cenie i zbywając z olbrzymim zyskiem. Z konsorcjum, które nabyło grunty, wyodrębniono spółkę celową Maddy Investments, w której prokurentem został... syn Bronisława Komorowskiego, Tadeusz.
Prezydent Komorowski ustami swojej rzecznik wypierał się znajomości z Piotrem P. Na nic to się zdało, gdy poseł PiS-u Bartosz Kownacki zaprezentował pozowane zdjęcie Komorowskiego i P., wykluczające przypadkowość wspólnego ujęcia obu panów.
Poczciwy frajerzyna
Zastanówmy się nad naszkicowanymi wyżej faktami. Co mówią nam one o prezydencie Bronisławie Komorowskim? Jeden z zatrzymanych w aferze SKOK Wołomin ma twierdzić, że Piotr P. był zaufanym znajomym prezydenta i często go odwiedzał, nie podlegając ewidencji BOR-u. Gdyby te wiadomości się potwierdziły, stawiałyby Komorowskiego w bardzo złym świetle, choć jeszcze nie dowodziłyby jego udziału w bezprawnej działalności.
Nie można bowiem wykluczyć, że Komorowski nie miał świadomości, iż za jego urzędowania w MON-ie Wojskowe Służby Informacyjne kryły działalność mafijną. Tym samym nie wiedział, że środowisko Pro Civili nie jest właściwe jako biznesowe otoczenie syna prezydenta. Być może także żadna instytucja mu nie doniosła, że wokół SKOK Wołomin – jak się okazuje – wątpliwości krążyły już od kilku lat, co ma potwierdzenie w dokumentach przesyłanych do Komisji Nadzoru Finansowego.
Jednak takie postawienie sprawy świadczyłoby o tym, że Bronisław Komorowski, minister odpowiedzialny m.in. za bezpieczeństwo państwa, okazał się nieudacznikiem. Pozostawienie go na stanowisku zwierzchnika Sił Zbrojnych RP to igranie z losem milionów Polaków – rzecz niedopuszczalna, szczególnie w tak niespokojnych czasach.
Kamrat Piotra P.
Jeśli jednak potraktujemy prezydenta nieco przychylniej w wymiarze intelektualnym i założymy, że nie jest on takim naiwniakiem, to włos powinien się zjeżyć na głowie. Pamiętajmy, że formalnie to na Komorowskim ciąży odpowiedzialność za wspomniane pismo WSI, uwalniające Piotra P. spod zainteresowania policji. Jeżeli Komorowski wiedział o tym piśmie, to po prostu przyczynił się do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez członka mafii.
Idźmy dalej – jeżeli wiedział o tym piśmie, to jak powinniśmy potraktować jego późniejsze wspólne zdjęcie z P.? Fotografia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ze zwykłym bandziorem? Człowiekiem, którego drogę biznesową znaczyły także wspomniane dziwne śmierci ludzi?
Nawet jeśli pozostaniemy przy owym minimalistycznym sensacyjnie wyjaśnieniu, to i tak polityczne losy człowieka, który stwierdził, że „rozwiązanie WSI było łamaniem praw człowieka w Polsce. […] Poczuwam się w pełni do kontaktów z WSI”, powinny być jasne. Ten człowiek nie zasługuje, by ścierać się z kimkolwiek w demokratycznych szrankach. W krajach, w których obowiązują wysokie standardy i wymagania stawiane osobom publicznym ubiegającym się o władzę, politycy znikali ze sceny z powodu znacznie mniejszych przewin niż (choćby nieświadome) pomaganie gangsterom.
Nie ulega wątpliwości, że każdy rozsądnie myślący obywatel w obliczu takich wątpliwości co do postawy Bronisława Komorowskiego i ujawnionych faktów zawołałby: ten człowiek powinien podać się do dymisji!
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jakub Pilarek