Demokracja nie broni się sama, nie jest rodzajem politycznego perpetuum mobile. Wobec możliwych dla niej zagrożeń przyjmuje się rozwiązania prawne, mające chronić ustrój państwa. W Polsce jest to np. zakaz promowania ideologii totalitarnych odwołujących się do wartości stojących w sprzeczności z tymi zapisanymi w konstytucji.
Uważam, że dziś o wiele większym zagrożeniem dla polskiej demokracji niż faszyzm czy komunizm są sondaże i badania opinii publicznej. Dodajmy: rzekome badania. Nie mamy żadnej pewności, czy owe badania są rzetelnie wykonywane, a nawet czy w ogóle są wykonywane. Niesamowity rozstrzał wyników z tego samego okresu, zaprezentowanych przez różne firmy, każe domniemywać, że ktoś tu gra nieczysto.
Zakaz publikowania sondaży w czasie kampanii wyborczej być może przyczyniłby się do bankructwa paru kolesiów, być może dziennikarze mieliby mniej okazji do pierniczenia o niczym. Czy jest to jednak jakakolwiek strata, szczególnie jeśli zyskiem jest powrót do używania mózgów przez rodaków i analityków, zgodnie z ich przeznaczeniem, i rugowanie zjawiska owczego pędu, które stanowi obrazę rozumu?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jakub Pilarek