Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Tysiące złotych z kasy Sejmu pod okiem Kopacz. Nowe szczegóły afery Rostowskiego

Jacek Rostowski tylko „zapoznawał się z regionem” Kujawsko-Pomorskim, z którego akurat startował do Parlamentu Europejskiego.

Patryk Lubon / Gazeta Polska
Patryk Lubon / Gazeta Polska

Jacek Rostowski tylko „zapoznawał się z regionem” Kujawsko-Pomorskim, z którego akurat startował do Parlamentu Europejskiego. Premier Ewa Kopacz (która w tym czasie była marszałkiem Sejmu) pytana o wydatki obecnego szefa jej doradców politycznych, nie ukrywa zdenerwowania, a na pomoc ruszył Giertych. O co chodzi w wyjątkowo przemilczanej aferze związanej z wydaniem kilku tysięcy złotych z pieniędzy publicznych?

Jacek Rostowski w opublikowanym wczoraj - po pytaniach dziennikarza „Codziennej” na konferencji Kopacz – oświadczeniu stwierdza, że gdy tylko „okazało się, że Biuro Poselskie zgłosiło pobyty hotelowe w Kujawsko-Pomorskiem do zwrotu przez Kancelarię Sejmu”, on „kazał poinformować Kancelarię Sejmu, że te kwoty zwróci i zwrócił je w połowie grudnia”. Chodzi o kwotę 3.794,00 zł, czyli część całej kwoty, którą z sejmowych pieniędzy wydał na wyjazdy do regionu, gdzie był kandydatem PO w wyborach europejskich. Współpracownik Kopacz z kancelarii premiera, przyznaje jednocześnie, że za trzy pobyty hotelowe pieniędzy nie zwrócił, ponieważ... „miały miejsce przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego i były powiązane z zapoznaniem się z regionem”.

Problem w tym, że jak pisze „Fakt”, który sprawę rachunków ujawnił, posłowie rzeczywiście rocznie mogą wydać na noclegi nawet 7,6 tys. zł rocznie, ale pod warunkiem, że wykonują parlamentarne, nie kampanijne obowiązki.

1. Argument Rostowskiego: W grudniu większą część pieniędzy zwróciłem
Wyjazdy, o których mowa miały miejsce w marcu, kwietniu i maju 2014 r., podczas gdy oficjalnie kampania wyborcza do PE ruszyła pod koniec lutego zeszłego roku. Rostowski broni się, że przecież część pieniędzy w zwrócił w grudniu. Jest jeden, drobny problem. Jak ustaliliśmy pytania „Faktu” w tej sprawie do Sejmu (którym kieruje obecnie przyjaciel Rostowskiego, marszałek Radosław Sikorski) trafiły już dawno, a odpowiedź kancelarii Sejmu jest z... 25.11.2014 r. To znaczy, że Rostowski oddał część pieniędzy już po tym jak dziennik zainteresował się jego wydatkami.

W tym kontekście wyjątkowo bezczelnie brzmią słowa Rostowskiego, że fakty, które on podał „były łatwe do sprawdzenia przez dziennikarzy, gdyby się byli zwrócili do Kancelarii Sejmu, nim napisali i opublikowali nieprawdziwe materiały” i dlatego zdecydował „tę sprawę przekazać swojemu pełnomocnikowi, mecenasowi Romanowi Giertychowi”.

Kolejność była odwrotna i dlatego należy spytać otwarcie: Od kogo Jacek Rostowski dowiedział się, że dziennikarze węszą w jego sprawie?


​źródło: Fakt.pl 

2. Argument Rostowski: Za trzy pobyty nie zwróciłem pieniędzy Sejmu, bo były przed kampanią wyborczą i z nią niezwiązane
Ciekawe które konkretnie noclegi ma na myśli sekretarz stanu w kancelarii premiera, skoro na dokumencie sejmowym wszystkie osiem faktur (ostatnia jest za dwa noclegi – Rostowskiego i Iwony Zalewskiej, szefowej jego biura) mają daty sprzedaży już po inauguracji kampanii.

Poza tym, poseł ziemi warszawskiej każe wierzyć wyborcom, że jego „zapoznawanie się w regionie” Kujawsko-Pomorskim, w czasie gdy już wiadomo było, że stamtąd wystartuje do Parlamentu Europejskiego – nie miało z kampanią żadnego związku? O tym, co Rostowski sądzi o łatwowiernych wyborcach mogliśmy dowiedzieć dzięki nagraniom ujawnionym przez „Gazetę Polską”.

3. Argument Ewy Kopacz: Ja sprawy nie znam, proszę pytać Rostowskiego
W ten sposób na pytanie Samuela Pereiry odpowiadała szefowa rządu na wczorajszej konferencji prasowej, udając że nic o aferze nie wie. Dodatkowo sugerowała pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej za mówienie o „wyłudzeniu” Rostowskiego, mimo że w pytaniu dziennikarz mówił o „podejrzeniu wyłudzenia”.

Ewa Kopacz ma jednak bezpośredni związek ze sprawą, bo to ona, jako marszałek Sejmu (którym była przecież od listopada 2011 r. do września 2014 r.) jest bezpośrednio odpowiedzialna za wydatki tej izby, a tym bardziej te wydatki, które według słusznych podejrzeń mogły zostać poniesione wbrew prawu. Tym bardziej otwarte sugestie, że tego typu pytań nawet nie powinno się zadawać są niedopuszczalne.

ZOBACZ JAK EWA KOPACZ BRONI JACKA ROSTOWSKIEGO

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira