14 organizacji lewicowych skupionych wokół partii Zielonych zdecyduje dziś, czy przeprowadzać prawybory, czy wysunąć obecnie jedynego kandydata na prezydenta Annę Grodzką. Rzecznik ugrupowania nie ukrywa, że kampania prezydencka to dla Zielonych tylko preludium przed wyborami parlamentarnymi.
Zdecydowanie tak, wybory parlamentarne są dla nas bardziej istotne niż prezydenckie – tak na pytanie „Codziennej” o plany polityczne na 2015 r. mówi Bogumił Kolmasiak z biura prasowego partii Zieloni. Pytany o oficjalną decyzję ws. kandydata na prezydenta swojego ugrupowania, nie ukrywa, że poważnie rozważane jest zrezygnowanie z prawyborów organizacji „lewicy pozaparlamentarnej” i wystawienie popularnego polityka, posłanki Anny Grodzkiej.
Posłanka, która weszła do Sejmu, startując w 2011 r. z list partii Janusza Palikota, teraz pozostająca poza jego ugrupowaniem, planuje konkurować z nim w wyborach prezydenckich.
– Większość kandydatur tegorocznej kampanii prezydenckiej sprofilowana jest pod najważniejsze dla polskiej polityki wybory parlamentarne – ocenia w rozmowie z „Codzienną” politolog, doktor Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk. – Zieloni, odbierani jako partia jednego tematu, będą zmuszeni do działań na pograniczu prowokacji, odwołania się do silnej dawki emocji – przewiduje dr Chwedoruk.
Kolmasiak twierdzi, że Zieloni poparcia będą szukali w elektoracie lewicowym, ale również wśród tych, którzy nie biorą udziału w wyborach. –
Sprawy światopoglądowe w naszym programie nie będą akcentowane, i tak już jesteśmy z nimi utożsamiani – zapowiada Kolmasiak. Zieloni postawią m.in. na takie tematy, jak: kwota wolna od podatku, więzienia CIA, publiczna służba zdrowia i dostęp do edukacji.
Rzecznik ugrupowania pytany o kluczowe dla polskiej gospodarki i polityki zagranicznej sprawy energetyki mówi, że na kwestię wydobycia gazu łupkowego Zieloni patrzą sceptycznie.
Jak ujawniła „Gazeta Polska”, Krzysztof Bęgowski (obecnie Anna Grodzka) od młodzieńczych lat robił oszałamiającą karierę w strukturach PRL-owskich. – Z dokumentów służb specjalnych PRL-u, do których dotarła „GP”, wyłania się wizerunek działacza studenckiego i partyjnego, który twardo stąpa po ziemi, przeszedł długotrwałe polityczne szkolenie wojskowe i szefował ważnym przedsięwzięciom gospodarczym w czasach Polski Ludowej – pisał tygodnik.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Samuel Pereira