Kiedy w PRL powstawał jakiś poważny problem (a nigdy nie brakowało ich przez całe półwiecze istnienia Polski Ludowej), władze partyjno-państwowe powoływały do jego rozwiązania specjalną komisję, co powodowało jeszcze większy bałagan kompetencyjny.
W III Rzeczypospolitej Ewa Kopacz wprowadziła nowy zwyczaj: jeżeli któryś z jej ministrów nie radzi sobie na swoim podwórku otrzymuje do pomocy pełnomocnika pani premier.
Do Czytelników należy odpowiedź na pytanie: czy jest to postęp czy regres w stosunku do minionej epoki?
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jerzy Bukowski