Andrzej Parafianowicz powiedział: „zablokowałem to”, ale jakość nagrania jest słaba i ciężko stwierdzić, że miał na myśli zablokowanie kontroli skarbowej Sławomira Nowaka. Panowie w ogóle nie umawiali się na spotkanie, a liczne rozmowy z najwyższymi przedstawicielami gdańskiej skarbówki nie wpłynęły na wynik kontroli u Moniki Nowak. Taki obraz wyłania się z 22-stronicowego uzasadnienia decyzji warszawsko-praskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w jednym z najgłośniejszych wątków afery taśmowej.
16 czerwca 2014 r. „Wprost” opublikował nagrania ze spotkań ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką oraz byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza z byłym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem. Słynne taśmy z restauracji „Sowa...” spotkały się z powszechną krytyką mediów i polityków innych partii niż Platforma Obywatelska. Ale w sprawie Sienkiewicza i Belki, mimo obciążającego ich dowodu,
Donald Tusk był wyjątkowo pobłażliwy. Jednak gdy na konferencji prasowej 16 czerwca br. odnosił się do afery taśmowej, nie zabrakło mu mocnych słów pod adresem swojego przyjaciela i uznawanego za politycznego „syna” Sławomira Nowaka.
– Jeśli potwierdzi się, że w rozmowie byłych ministrów Nowaka i Parafianowicza padły słowa, które zostały zacytowane przez tygodnik, to bez wątpienia prokuratura ma tutaj co robić – ocenił premier, odnosząc się do rozmowy Sławomira Nowaka i Andrzeja Parafianowicza. Podkreślił też, że
„ujawniono zachowania o charakterze nielegalnym” i
„nie może być akceptacji dla takich zachowań”. Tego samego dnia, krótko przed Tuskiem, konferencję zorganizował prokurator generalny Andrzej Seremet. –
Te wypowiedzi mogą rodzić ewentualną odpowiedzialność karną – podkreślił i wskazał konkretne paragrafy: art. 231 kodeksu karnego (przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego na szkodę interesu publicznego, zagrożone karą do 3 lat więzienia) i art. 230a (płatna protekcja, podjęcie się załatwienia określonej sprawy w zamian za korzyść osobistą lub majątkową). Łącznie grozi za nie do 8 lat więzienia. Nowak zrzekł się członkostwa w Platformie Obywatelskiej, a Parafianowicz w krótkim czasie został odsunięty z zarządu PGNiG.
Wystarczyło jednak pół roku, by sprawę zamieść pod dywan. Sławomir Nowak jeszcze tydzień temu był posłem PO (odszedł w związku z inną aferą, zegarkową), a mandatu poselskiego nie oddał do dziś. Również prokuratura nie stwierdziła, by należało za cokolwiek byłego ministra karać, uznając, że nie dopuścił się zarzucanego mu czynu. Jednak czytając treść uzasadnienia decyzji, trudno nie uznać, że (raczej nieświadomie) prokurator Zbigniew Smoliński przedstawił poważny akt oskarżenia. Z 22-stronicowego dokumentu wyłania się obraz traktowania małżeństwa Nowaków na specjalnych prawach i uznania najbardziej, wydawać by się mogło, absurdalnych wersji podejrzanych i ich bliskich za wiarygodne.
Oddany biznesmen
„Fakt kontroli podatkowej poczytywali jako jeden z elementów >>ucisku na ich rodzinę<<, a Monika Nowak wykazywała w tej sprawie >>szczególne zagubienie<<” – tak prokurator opisuje stan Sławomira i Moniki Nowak w kontekście przyjacielskiej pomocy, z jaką przyszedł związany z PO biznesmen. Jak wynika z akt śledztwa, żonie Sławomira Nowaka przy kontroli podatkowej jej finansów pomagał przyjaciel rodziny, Tomasz Słodkowski. Słodkowski to były gdański radny PO kadencji 2006–2010, następnie w latach 2011–2013 najpierw wiceprezes, a potem prezes klubu siatkarskiego Atom Trefl. Brat Słodkowskiego obecnie jest gdańskim radnym z ramienia PO. Jak ustalili śledczy, na początku 2014 r., po rozmowie z małżeństwem Nowaków o problemach finansowych żony ministra, doszło do osobistego spotkania Moniki Nowak i Słodkowskiego jako jej pełnomocnika z naczelnikiem Pierwszego Urzędu Skarbowego w Gdańsku i dyrektorem Izby Skarbowej w Gdańsku.
Wcześniej doszło również do spotkania z Małgorzatą Bogumił, którą Słodkowski znał osobiście
„z racji okazywania szczególnego zainteresowania piłką siatkową”. Jak pisze prokurator, Bogumił
„była zapraszana na mecze zespołu Atom Trefl Sopot, gdy członkiem zarządu tego klubu sportowego był właśnie S[łodkowski]”. Prokurator Smoliński w uzasadnieniu swojej decyzji o umorzeniu tak opisuje motywacje Tomasza Słodkowskiego:
„Czynił to z własnej inicjatywy, bowiem jako przyjaciel rodziny miał świadomość ich złej kondycji psychicznej związanej m.in. z tą kontrolą podatkową, a przede wszystkim z natarczywością mediów na osobę Sławomira Nowaka”.
W kontekście spotkań z panią Bogumił warto zauważyć, że kilka miesięcy później została ona odwołana ze stanowiska.
Jak to się ma do uznania przez prokuraturę, że nie ma w tej sprawie żadnych nieprawidłowości? Tego prokurator nie wyjaśnia.
Gorliwy Parafianowicz
Czytając, jakie działania podjął były wiceminister finansów i szef skarbówki, można stwierdzić, że problemy Nowaka potraktował serio. Jak pisze prokurator, już następnego dnia (o 7 rano!) po spotkaniu w „Sowie…” wydzwaniał do „Gośki” (Małgorzaty Bogumił) w sprawie kontroli podatkowej u żony posła PO. To jednak również według śledczych nie miało wpływu na rozstrzygnięcie kontroli.
Jak słychać na taśmach prawdy, w trakcie rozmowy z Nowakiem o problemach z kontrolą skarbową jego żony Parafianowicz używa słów:
„Zablokowałem to”. Z kolei Nowak nie kryje strachu przed „krossowaniem” kont swojego i małżonki. Te wątki również pojawiły się w śledztwie. W pierwszej sprawie prokuratura wyjątkowo łagodnie potraktowała „blokowanie”, uznając, że były wiceminister finansów co innego miał na myśli, a poza tym nagranie jest słabej jakości. Zdaniem prokuratora Smolińskiego, słowa te padły w innym kontekście.
„Słowa te w ogóle nie mają związku z działaniami podejmowanymi przez urząd skarbowy. Nadto podkreślić wypada, że – jak widać w zacytowanej treści – w wypowiedzi tej biegli nie byli w stanie odczytać brzmienia wszystkich słów, co ma istotne znaczenie. Jakość przekazanego nagrania jest słaba” – czytamy w uzasadnieniu. W jakim kontekście więc Parafianowicz mówił o „zablokowaniu”? Tego prokurator Smoliński nie ujawnia.
O „krossowaniu” też nic nie mówi, jednak jak powiedziała „Gazecie Polskiej” rzecznik warszawsko-praskiej prokuratury Renata Mazur, obawa Nowaka dotycząca krzyżowej kontroli kont jego i małżonki dotyczyła spłat „potężnej straty, na której jedzie” (cytat z taśm). Czy były minister dokonywał wpłat na konto prywatne, czy firmowe żony – tego prokurator nie ujawnia. Jest to o tyle kluczowe, że w tej drugiej sytuacji mielibyśmy prawdopodobnie do czynienia z nieodnotowanym zyskiem.
Więcej w świątecznym numerze tygodnika „Gazeta Polska”
Źródło: Gazeta Polska
Samuel Pereira