Czy Państwo wiedzieli, że „człowiek honoru” gazety Michnika – ten, którego specjaliści od relatywizowania wydarzeń z historii najnowszej ze wszystkich sił bronili przed odpowiedzialnością za zbrodnie –
zaczynał karierę polityczną od ochrony pierwszego w PRL referendum, koncertowo sfałszowanego przez towarzyszy polskich i sowieckich? Tak, tak, Wojciech Jaruzelski, jeszcze jako tajny współpracownik Informacji Wojskowej ps. Wolski, brał udział w operacji, którą w jego życiorysie opisano bardzo enigmatycznie – że w czerwcu 1946 r. podległe mu oddziały ochraniały obwodowe komisje wyborcze powołane do przeprowadzenia referendum ludowego i że bezpośrednio potem Jaruzelski otrzymał awans na stopień kapitana. Za co mógł awansować? Odpowiedź daje choćby Wikipedia, która tak opisuje akcję stalinowskiego reżimu:
„Dla potrzeb przeprowadzenia i ochrony sfałszowanego referendum Biuro Polityczne PPR powołało w marcu 1946 Państwową Komisję Bezpieczeństwa, której zadaniem była m.in. likwidacja podziemia niepodległościowego i skrytobójcze mordowanie polityków PSL”. Dalej dowiadujemy się, że operację sfałszowania referendum nadzorowała zainstalowana w Warszawie ekipa funkcjonariuszy sowieckich służb specjalnych. Wspólnie z funkcjonariuszami polskimi
„sporządzili ponownie 5994 protokoły komisji obwodowych i podrobili 40 tys. podpisów członków komisji wyborczych. (...) Fałszerstwa miały różne formy. Przy głosowaniu funkcjonariusze MBP i MO obstawiali urny, a następnie wymieniali lub przerabiali głosy w drodze z komisji obwodowych do okręgowych”.
Czyż to nie brzmi znajomo?
A czy wiedzieli Państwo, że w styczniu 1947 r. ten sam Jaruzelski, ps. Wolski, został
zastępcą przewodniczącego komisji wyborczej w wyborach do Sejmu Ustawodawczego? Sfałszowanych przez aparat podporządkowanego Moskwie MBP, przy bezpośrednim udziale funkcjonariuszy NKWD, metodami wypróbowanymi we wcześniejszym referendum? Wspomniane internetowe źródło podaje:
„Wybory zostały sfałszowane praktycznie na każdym szczeblu komisji wyborczych. (...) m.in. poprzez zamianę urn wyborczych w niektórych obwodach, podrzucanie do urn kart do głosowania, a w niektórych komisjach, gdzie nie było mężów zaufania z partii Mikołajczyka, przygotowanie dwóch egzemplarzy protokołów; w jednym z nich miało nie być danych liczbowych. Protokół bez liczb miała następnie otrzymać trójka z PPR w celu wpisania odpowiednich danych”.
Takie oto informacje warto przypomnieć w rocznicę 13 grudnia.
Gdyby ktoś twierdził, że w Polsce nie było nauczycieli od fałszowania wyborów.
Źródło: Gazeta Polska
Anita Gargas