Dwadzieścia dwa lata po premierze trafił na rynek odrestaurowany akustycznie album Edyty Bartosiewicz „Love”. Dwupłytowe wydawnictwo dopełnia krążek znamiennie zatytułowany „More”. Z perspektywy lat jeszcze bardziej doceniamy to, co artystka robiła pokolenie wstecz.
Wierzyć się nie chce, że od daty premiery albumu, który śmiało można zaliczyć do najważniejszych płyt polskiego rocka, wyrosło nam nowe pokolenie fanów, rówieśników Polski wolnej od szyldu PRL‑u. Jak więc młodzi mają docenić rewolucyjność pierwszych solowych dokonań Edyty? Znakomita realizacja dźwięku, świetne aranżacje i niegłupie teksty, często dotykające bardzo intymnych stron ludzkiej natury (nierzadko autobiograficzne, jak się okazało po latach) – to wszystko uczyniło „Love” krążkiem ponadczasowym.
Nagrany z udziałem wielu muzyków, w czasach gdy artystka dopiero krystalizowała zasadniczy skład własnej formacji (stąd incydentalna obecność m.in. Krzysztofa Ścierańskiego, Jana Borysewicza, Czarka Konrada) do dzisiaj brzmi znakomicie! Nie chcę oceniać ponownie poszczególnych piosenek, bo takie jak tytułowa, „Have to Carry On”, „Good Bye to the Roman Candle”, „If” czy „Clouds...The Block My Way” to kanon naszej muzyki rozrywkowej. Po akustycznym liftingu w Berlinie trafia do naszych rąk jak list dobrego przyjaciela. Zawsze bardzo oczekiwany. Rarytasem są tu rzeczy wydane na płycie-dodatku „More”. – Reedycja mojego pierwszego solowego krążka jest wspaniałą okazją do zaprezentowania słuchaczom piosenek zupełnie nieznanych, wcześniej niepublikowanych, które dla mnie wciąż są ważne i dobrze się ich słucha, mimo upływu lat – mówi Edyta Bartosiewicz, wokalistka, która po wielu latach milczenia wróciła w 2013 r. z niemal kompletnego muzycznego niebytu albumem „Renovatio” i cyklem promujących koncertów.
Ona sama też najlepiej komentuje dobór piosenek na bonusowy krążek.
– To wykonania archiwalne, jak chociażby akustyczne „Have to Carry On” z popularnego w latach 90. telewizyjnego programu „Luz”, czy też fragmenty koncertu z legendarnego klubu Akwarium – wyjaśnia artystka. Całości dopełniają znane numery: „Opowieść”, „Niewinność” (wersja singlowa z 2002 r.), „Pomyśl o mnie” oraz nowy, nagrany w tym roku w Berlinie utwór „Nie zabijaj miłości”, którego premiera odbyła się we wrześniu. Płyta „More” jest składanką, ale starałam się, by miała charakter spójnej całości – dodaje Edyta Bartosiewicz.
W tym gronie fajnie brzmi ostre „The Night... It Embraces Me” z 1997 r., piosenka zasługująca na specjalną promocję, bo to potencjalny hit! Perełkami są akustyczne, zaśpiewane wyłącznie z akompaniamentem gitary w klubie Akwarium „You Can’t Reach Me” i „You Bring That Light...”, to ciekawe oblicze Edyty, kameralne, ale pełne energii i czystości – bezpośredniości przekazu. Wielu właśnie w takich intymnych wręcz wykonaniach upatruje wyżyn artyzmu wokalistki. Jak i ona sama, która właśnie w takiej klimatycznej wersji „Have to Carry On” zarejestrowanej w czasie programu telewizyjnego „Luz”, sama słyszy najwyraźniej to coś, co określamy mianem podpisu artysty. I ma rację, to wersja, dla której warto kupić cały album!
Cały tekst w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Iwicki