W wywiadzie dla magazynu „Politico” Radosław Sikorski ujawnił, że w czasie wizyty Donalda Tuska w Moskwie 8 lutego 2008 r. Władimir Putin złożył Polsce propozycję rozbioru Ukrainy.
Ta horrendalna informacja rodzi wiele pytań. Czy Polska poinformowała o tym wówczas rząd ukraiński oraz sojuszników z NATO i UE? Dlaczego kontynuowano linię ocieplania stosunków z Rosją, cofnięto weto Polski na Nord Stream, negocjacje PCA2 UE-Rosja i rozmowy o członkostwie Rosji w OECD? Jak Sikorski śmiał oszukiwać nas – obywateli – którzy wynajęli go i opłacali jako ministra spraw zagranicznych, i napisać w słynnym artykule z sierpnia 2009 r., że Rosja się demokratyzuje? Dlaczego godził się na cięcia budżetu MON w 2008 i 2013 r. i na zniesienie poboru oraz nie ratyfikował umowy o tarczy antyrakietowej (stałej bazie USA na naszym terytorium)? Dlaczego sabotował politykę prezydenta Kaczyńskiego, a po Smoleńsku namawiał do ufności w rosyjskie śledztwo? I najważniejsze – dlaczego przypomniał sobie o tym fakcie dziś – po sześciu latach?
Czy po to, by zasiać w Kijowie nieufność wobec Polski rządzonej przez PO, która od dawna wiedziała, co się święci, i milczała?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski