Zamknijcie oczy, zaciśnijcie zęby i razem idźcie do pokoju, do wolności - takie "orędzie" do Ukraińców wygłosił były prezydent, Lech Wałęsa. W pakiecie rad "mędrca Europy" znalazło się również ostrzeżenie w kierunku Rosjan: jeśli Rosja zaatakuje Gdańsk, to my zaatakujemy Moskwę.
Jak przekonuje Wałęsa, Rosja straci na decyzji o agresji na Ukrainę. -
Dobrze, że Putin popełnił błąd. Dobrze, że czołgami zaczął rozwiązywać problemy, bo tej walki nie wygra. Tę walkę musi przegrać i przegra. Tyle, że niepotrzebnie nabije nam guzów i krwi upuści - twierdzi były prezydent.
Lecha Wałęsę na Ukrainę zaprosił mer Kijowa, bokser Witalij Kliczko. Podczas jednodniowej wizyty na Ukrainie Wałęsa złożył kwiaty przed Krzyżem Niebiańskiej Sotni, upamiętniającym ofiary protestów przeciwko obalonemu w lutym prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi i odwiedził w szpitalu wojskowym żołnierzy, rannych w walkach z separatystami i wojskami rosyjskimi na wschodniej Ukrainie.
–
Jeśli ktoś przyjdzie na polską ziemię bez zaproszenia, to Polska będzie się bronić, atakując. Jeśli ktokolwiek zaatakuje Gdańsk, to my zaatakujemy Moskwę. Nie będziemy walczyć na swoim terenie. Nikomu nie grozimy. Chcemy pokoju, kochamy Rosjan, nigdy na Rosjan nie napadniemy. Ale jak oni napadną na nas, to będzie gorąco. Żeby było jasne. Ja pierwszy stanę do boju! – oświadczył.
Źródło: wp.pl,tvp.info,niezalezna.pl
sp