Marszałek Adam Struzik uparł się, aby połączyć dziecięcy szpital w Dziekanowie Leśnym z warszawską placówką. I wywołał protesty, bo rodzice chorych maluchów i personel szpitala, uważają, że to początek likwidacji. Skąd ten pomysł urzędników? Pojawiła się teoria, że chodzi o wyjątkowe cenne działki (na granicy Kampinosu), na których stoi lecznica. Na początku września radni mogą przegłosować uchwałę oznaczającą początek końca szpitala w Dziekanowie Leśnym.
O problemie "Gazeta Polska Codziennie" informowała miesiąc temu. Szpital im. Dzieci Warszawy w Dziekanowie Leśnym uważany jest za jeden z najlepszych w Polsce szpitali pediatrycznych. Pomimo to w Mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim zrodził się dziwny pomysł, aby został połączony z placówką przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie.
Przeciwko tym planom protestują tysiące osób. 1 lipca powstał komitet skupiający mieszkańców, rodziców chorych dzieci i personel szpitala. Na Facebook powstała grupa „Ratujmy szpital w Dziekanowie Leśnym".
- Nie zgadzamy na połączenie, bo uważamy, że doprowadzi do likwidacji szpitala w Dziekanowie Leśnym - mówi reporterce VD Gazeta Polska Karol Mielcarek, przewodniczący Komitetu Obrony Szpitala.
- Jesteśmy jedynym szpitalem na północnym i zachodnim Mazowszu w całości dziecięcym – mówi pielęgniarka Małgorzata Orzeszek, która podkreśla, że co roku odbywa się w nim od 8 a 10 tysięcy hospitalizacji. Poza tym przybywa pacjentów rozmaitych poradni.
– Mamy bardzo dużo dzieci z powiatu nowodworskiego, płońskiego, Legionowa, gdzie nie ma szpitala, ale również z Białołęki – dodaje M. Orzeszek, który wyliczyła, że rocznie około 50 tysięcy dzieci otrzymuje w Dziekanowie Leśnym pomoc.
Dlaczego - pomimo tych argumentów i protestu - urzędnicy uparli się przy swojej koncepcji. Teorii jest wiele, ale najczęściej mówi się o gruncie, na którym stoi dziekanowski szpital.
- Jest to piękny teren, na granicy Parku Kampinoskiego. I uważamy, że ten teren jest głównym zainteresowaniem Urzędu Marszałkowskiego - mówi Karol Mielcarek. -
Mieszkańcy jednoznacznie wskazali, że działki wokół szpitala są powodem zamieszania, bo są bardzo interesujące i bardzo wartościowe - dodaje.
Osoby protestujące przeciwko połączeniu szpitali w mocnych słowach krytykują obecną dyrekcję placówki w Dziekanowie Leśnym, która pracuje od dwóch lat.
- Naszym zdaniem, ta dyrekcja jest zupełną pomyłką Urzędu Marszałkowskiego. Są to ludzie z nadania partyjnego PSL i Platformy Obywatelskiej. Pan Struzik urządza sobie kolejny, prywatny folwark - tłumaczy Mielcarek. -
Zadłużenie szpitala ciągle rośnie. W ostatnim roku przyniósł 6 milionów złotych strat, co jest kuriozum – zauważa podkreślając, że nie było żadnego planu restrukturyzacji. –
Jedyny plan jaki był, to doprowadzenie do likwidacji – oburza się.
8 września podczas sesji Sejmiku Wojewódzkiego będzie głosowana uchwała o połączeniu dwóch szpitali. Wcześniejsze (z 7 lipca) zostało zablokowane. Protestujący mają mało czasu, aby nie dopuścić do realizacji urzędniczych planów. Dlatego 25 sierpnia planują zorganizować spotkanie z mieszkańcami Łomianek, na które chcą zaprosić marszałka Adama Struzika, a przede wszystkim radnych Sejmiku, którzy będą podejmować decyzję o przyszłości szpitala w Dziekanowie Leśnym.
W akcję ratowania szpitala zaangażował się również senator PiS, wicemarszałek Stanisław Karczyński.
WYSŁUCHAJ ARGUMENTÓW PROTESTUJĄCYCH!!!
Źródło: niezalezna.pl
gb,Cyntia Harasim