Prokuratura po przesłuchaniu mnie i poseł Iwony Arent postanowiła wszcząć kolejne śledztwo w sprawie nielegalnego rejestrowania rozmów z prywatnych spotkań oraz podsłuchiwania telefonów komórkowych. Zarówno ja, jak i pani poseł zostaliśmy objęci statusem pokrzywdzonych w tej sprawie - mówi Tomasz Kaczmarek w rozmowie z portalem niezalezna.pl. Z byłym posłem Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Samuel Pereira.
W poniedziałek "Gazeta Polska Codziennie" pisała o decyzji Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która tego samego dnia, w którym z sejmowej mównicy Donald Tusk pomstował na nielegalne nagrywanie swoich ministrów - umorzyła śledztwo ws. taśm z prywatnej imprezy z pańskim udziałem Tomasza Kaczmarka. Skąd zmiana prokuratury i decyzja o ponownym śledztwie?
Wczoraj prokurator podjął nowe czynności procesowe w postaci przesłuchania mnie i poseł Iwony Arent. Złożyliśmy zeznania i wnieśliśmy nowe wątki do tego umorzonego śledztwa. Po tym prokuratura postanowiła wszcząć nowe śledztwo w sprawie nielegalnego rejestrowania rozmów z prywatnych spotkań oraz podsłuchiwania telefonów komórkowych. Zarówno ja, jak i pani poseł Iwona Arent zostaliśmy objęci statusem pokrzywdzonych w tej sprawie. Jestem przekonany, że ta lista pokrzywdzonych zostanie rozszerzona, ponieważ więcej - niż tylko nasza dwójka - osób publicznych zostało poddanych tym nielegalnym działaniom.
Kogo ma pan na myśli?
Oprócz mnie podsłuchiwani byli również inni politycy PiS: Wojciech Szarama, Grzegorz Janik, organizatorka imprezy Iwona Arent oraz wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Adam Lipiński.
W pańskim przypadku podsłuchiwał były mąż jednej z uczestniczek imprezy, a więc jeden sprawca jest znany. Czy pańskim zdaniem ABW - jak to ma miejsce teraz w innej sprawie podsłuchowej - powinna pomóc prokuraturze w ustaleniu jak doszło do nielegalnego nagrywania posłów?
Wysłałem między innymi w tej sprawie list do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, premiera Donalda Tuska, szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, marszałek Sejmu Ewy Kopacz, ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. Jestem przekonany, że po mojej interwencji standardy postępowania prokuratury będą takie same, jak te które widzimy przy aferze taśmowej, a sprawcy którzy dopuścili się tych nielegalnych czynów - zostaną ukarani.
Pana zdaniem sprawców było więcej niż jeden sprawca?
W mojej ocenie tak. Posługiwanie się specjalistycznym sprzętem podsłuchowym umożliwiającym rejestrowanie rozmów telefonicznych wymaga wsparcia. Takim sprzętem dysponują wyspecjalizowane firmy detektywistyczne. Jeżeli hipotetycznie któraś z tych firm przyjęła tego typu - dopuściła się złamania prawa. W materiałach dowodowych znajdują się nagrania, wskazujące wprost, że rozmowy telefoniczne zostały podsłuchane.
Temat poruszył pan w trakcie pytań do premiera Donalda Tuska 25 czerwca. jaką otrzymał pan odpowiedź?
Do dzisiaj nie otrzymałem od premiera żadnej odpowiedzi, mimo iż padła konkretna obietnica że wszyscy posłowie odpowiedzi otrzymają na piśmie.
Przedstawił pan nowe dowody w trakcie wtorkowego przesłuchania?
Nie mogę ich wskazać, żeby nie uprzedzać potencjalnych sprawców o ewentualnie podjętych w przyszłości działaniach. Mogę powiedzieć jednak, że obserwując co się od początku dzieje w sprawie podsłuchów jakie dotknęły Platformę, widać że mamy do czynienia z podwójnymi standardami. Przecież prokuratura w Olsztynie w sposób nonszalancki prowadzi postępowanie w mojej sprawie. Nie wykonała podstawowych czynności, w tym np. tych, które Prokuratura Warszawa-Praga prowadzi z udziałem ABW i CBŚ przy aferze podsłuchowej. Nie zależy mi na tym, by dziś rozliczać olsztyńską prokuraturę z tych błędów, a jedynie na tym by standardy postępowania wobec każdego Polaka były w takiej sytuacji równe. Na te braki w czynnościach śledczych wskazałem również w trakcie przesłuchania.
W godzinach pracy próbowaliśmy się skontaktować z rzecznikiem prokuratury Okręgowej w Olsztynie, Zbigniewem Czerwińskim, jednak nie odbierał telefonów.
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira