Rzadko zdarza się, by jednego dnia (25 maja) zdarzyło się kilka wydarzeń równie istotnych.
Śmierć Wojciecha Jaruzelskiego (znane ksywki Spawacz, Ślepowron, generał ZOMOZA) symbolicznie zamyka okres przejściowy nazywany Trzecią RP. Z pewnym zażenowaniem słuchałem w telewizjach laurek na jego temat, a szczególnie uwag dotyczących sporu, jak opisywać tę postać, która przetrwa wieki. Drodzy Pożyteczni Idioci, informuję was niniejszym, że nie ma żadnego sporu, są co najmniej resentymenty. Dyskutować można o Piłsudskim i Dmowskim, Sikorskim i Sosnkowskim... Renegaci i zdrajcy w naszej historii nie podlegają przewartościowaniom, nie ma dyskusji na temat Szczęsnego Potockiego, gen. Wincentego Krasińskiego, margrabiego Wielopolskiego, Feliksa Dzierżyńskiego czy Bolesława Bieruta. Można pisać o cechach ich charakteru, dawnych zasługach czy znajdować sympatyczniejsze momenty. Ocena generalna zmienić się nie może. Służyli bowiem wrogom Polski, a zmarły, dla którego Leszek Miller domaga się żałoby narodowej, był facetem o przetrąconym kręgosłupie, karierowiczem w służbie obcego imperium – niewątpliwie inteligentnym i dobrze wychowanym, który błyskotliwie uciekł z tonącej łajby, zabierając kasę okrętową. Ale to tylko jeden element symboliczny.
Wybory prezydenckie na Ukrainie, ich przeprowadzenie i wynik w pierwszej turze graniczą z cudem. Zamykają też okres niepewności, wybijając Moskwie argumenty o puczu garstki banderowców. Miliony poszły do urn, miliony głosowały na Poroszenkę, pozostawiając Kreml w rozkroku między otwartą agresją na suwerenne państwo oraz pozornym pogodzeniem się z wynikiem i dalszym knuciem (wariant gruziński).
Znajomość Rosji sprawia, że obstawiam ten wariant – sądzę, w wypadku Ukrainy, przegrany.
Skończyła się też na naszych oczach dotychczasowa Unia Europejska, chociaż ona sama jeszcze o tym nie wie. Sukcesy eurosceptyków lub wręcz eurowrogów dowodzą porażki pewnego projektu, którego atutem była rzekoma bezalternatywność, a zakaz kary śmierci, aborcja, eutanazja i przywileje dla zboczeńców należały do praw podstawowych. Wchodzimy w czasy, gdy opozycja pozasystemowa (skądinąd często dość paskudna i taktycznie proputinowska – Front Narodowy, Jobbik czy korwiniści) przemawiać będzie coraz silniejszym głosem, wyrażając opinie znacznej części społeczeństw, dotąd kompletnie ignorowanych.
Przełom dotyczy też Polski – remis (choć nocą wahało się między 1-procentową przewagą PO a 7-procentowym triumfem PiS) oznacza porażkę Platformy. Odpłynęło nie tylko 17 proc. wyborców, ale również młodzież, której bliżej do KNP (ale to wyleczalne) i do PiS. Pozbyliśmy się (mam nadzieję na zawsze) obrzydliwego czyraka na naszej polityce, jakim był Twój Ruch. Z niewielkimi wyjątkami poprzegrywali celebryci, rozłamowcy i różnej maści amatorzy. Pozwala to patrzeć z optymizmem na dalszą sekwencję zdarzeń.
Polska bez Jaruzela może w ciągu paru lat stać się również (w sensie politycznym) Polską bez Tuska.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski