Są kwestie tak oczywiste, że aż strach. Na pytanie, po co polscy politycy wybierają się do europarlamentu, każde dziecko odpowie:
„po kasę”.
Cała reszta wydaje się być już jedynie konsekwencją tego wyboru.
Nic tak jak Bruksela nie psuje naszej klasy politycznej, nie generuje rozłamów, a zarazem nie cementuje wodzowskiego charakteru partii. Jeszcze zabawniejsza jest konstatacja, że są to najgłupiej wydawane pieniądze, bo nawet z metres królewskich bywał większy pożytek.
Parlament w Brukseli o niczym nie decyduje. Od tego są przywódcy, a Komisja Europejska niczego nie kontroluje, nie służy nawet ścieraniu się poglądów, bo jest to klub wzajemnej adoracji, w którym jedynym istotnym celem klubowiczów są reelekcja, ewentualnie tłuste synekury w unijnej biurokracji, a to powoduje, że nie można być kontrowersyjnym i odróżniać się od mainstreamu, że ten, kto z kraju wyjeżdża jako eurosceptyk, homofob, nacjonalista, już w połowie kadencji przemienia się w euroentuzjastę, tolerastę i internacjonalistę.
Czy i teraz tak będzie? Przewiduję, że w skali całej Europy znajdzie się całkiem sporo przedstawicieli partii protestu, ugrupowań pozasystemowych rzeczników konserwatyzmu i zdrowego rozsądku.
Tylko co z tego wyniknie?
Czy Europa stanie się centrum gorącego sporu – o korzenie i przyszłość, i demokrację, i mediokrację, o państwa narodowe, o wartości naprawdę podstawowe?
Przecież gdyby delegaci narodów europejskich rzeczywiście chcieli odzwierciedlać poglądy swojego elektoratu, już na pierwszej sesji musiano by przywrócić karę śmierci, na drugiej wrócić do walut narodowych, na trzeciej zakazać błazenad z instytucji małżeństwa i rodziny, na czwartej wprowadzić
invocatio Dei...
A potem kolejno zająć się problemem imigrantów, szkodliwością poprawności politycznej i multi-kulti. A także zdefiniować na nowo kontakty z „państwami bandyckimi”, zwłaszcza tymi w najbliższym sąsiedztwie. Ustalanie kształtu banana pozostawiając szympansom!
Tylko pokażcie mi takich odważnych.
Nie dzisiaj. Dzisiaj wielu kandydatów ma pełne usta odwagi.
Po wyborze będą mieli pełne portki strachu, aby przypadkiem nie wrócić do polityki krajowej.
Skądinąd przeglądając wiele list, można dojść do wniosku, że pozbycie się wielu indywiduów z kraju może się okazać dla nas nader korzystne. A dla Europy?
Europie już nic nie może zaszkodzić.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski