Gruchnęła wiadomość, że oto Jego Wysokość Car i Samodzierżca może w przyszłym roku odwiedzić nasz kraj.
Od razu cisną się pytania, w jakim charakterze miałby nas odwiedzić – czy w dziejowej roli wyzwoliciela spod opresji PiS-izmu i obrońcy prawdziwych euro-azjatyckich wartości? I jak miałby tego dokonać –
czy przybędzie na czołgu, czy skoczy wraz z dywizją powietrzno-desantową, wynurzy się z Bałtyku czy z rury Nordstreamu?
Wiadomo, że w planach jest Oświęcim, ale czy nie będzie jakichś radośniejszych akcentów?
Np. wspólnego śpiewania z naszym Donaldinio „Hey Jude” w Zielonej Górze (skądinąd ten tytuł po niemiecku ma zgoła ciekawą wymowę), przybijania żółwików na Okęciu, ponownego odsłonięcia monumentu Czterech Śpiących na Pradze lub zamiany patrona Pałacu Kultury i Nauki ze Stalina na Putina? Całość programu mógłby zakończyć towarzyski mecz piłki nożnej (lub wodnej) na Basenie Narodowym oraz polowanie wspólnie z Bronisławem I Gajowym na grubego zwierza, wypędzanego z Budy Ruskiej.
Opozycja oczywiście wystąpiłaby chętnie z alternatywnym programem – pielgrzymki po Polsce: Zakopane – wieniec w miejscu, gdzie szefowie gestapo i byłej macierzystej instytucji Dostojnego Gościa uściślali wspólny program dbania o polską inteligencję, Racławice – obchody braterstwa broni: kucie kos i kiełbaski z grilla, Giby – miejsce szczególne dla rozwoju przyjaźni polsko-radzieckiej, nabożeństwo ekumeniczne odprawiane przez weteranów NKWD–GPU–KGB i SMERSZU, zakończone symboliczną obławą na warchołów, Pruszków – roboczy toast na cześć gen. Sierowa, który samowolnie załatwił wyjazd do Moskwy przywódców Polski Podziemnej, Trójmiasto – odsłonięcie pomnika zgwałconej Polki, Warszawa – wiec przyjaźni pod pomnikiem Pomordowanych na Wschodzie (przez nieznanych sprawców)...
Oraz robocze wizyty w domach rodzin smoleńskich celem pogłębienia dialogu.
Osobiście widziałbym jedną możliwość, aby wszyscy byli zadowoleni z wizyty: ograniczyć ją do jednego punktu – Dworzec Wschodni, krótkie, acz gościnne przywitanio-pożegnanie zdetronizowanego przez swój naród imperatora, udającego się na wygnanie do któregoś z rajów podatkowych na wyspach Bahama (choć lepiej na św. Helenę).
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski