Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Wojna na milisekundy

Niektórzy ekonomiczni eksperci nie mają już żadnych wątpliwości.

Niektórzy ekonomiczni eksperci nie mają już żadnych wątpliwości. Twierdzą, że dążenie do uzyskania maksymalnego zysku za wszelką cenę doprowadziło do sytuacji, w której światowa gospodarka staje się powoli zakładnikiem programistów i komputerów.

Romantyczne wizje samodzielnego gracza amatora, który dorabia się majątku na zasadzie „od zera do milionera”, nie mają obecnie nic wspólnego z rzeczywistością. Od końca lat 90. klasyczni analitycy, maklerzy i traderzy odchodzą powoli do lamusa. Wypiera ich handel automatyczny.

Komputery, wykorzystując specjalne oprogramowanie i algorytmy, dokonują na giełdach samodzielnych transakcji poza kontrolą człowieka. Mimo że programiści i opracowane przez nich systemy czasami się mylą, stworzono regulacje, które upowszechniają podobne praktyki. Wygląda na to, że nikt nie zamierza zmienić tego stanu rzeczy.

Szaleństwo w majestacie prawa

Według ekspertów obecnie na światowych giełdach mamy do czynienia z sytuacją, którą można by określić jako wojnę komputerów. Są oni zdania, że współczesną bronią jest nie tylko sama informacja, ale szczególnie szybkość jej przekazywania. Ten, kto pierwszy dokona transakcji czy się o niej dowie, ma większe szanse na pomnożenie swojego kapitału i wygranie z konkurencją. Stąd uzasadnione może być stwierdzenie, że giełdy stanowią współczesne pola walki. Doskonałym przykładem tych mechanizmów są tzw. transakcje wysokiej częstotliwości (HFT). Za pomocą komputerowych algorytmów błyskawicznie wychwytują zlecenia i wahania kursów. Tu nawet milisekundowe opóźnienia są istotne. Mechanizm HFT sprawia, że niektóre osoby mają szybszy dostęp do informacji o cenach. Tę wojnę wygrywa ten, kto ma szybsze łącza. Eksperci twierdzą wprost: jest to wariactwo, które uznano za legalne. Niektórzy nazywają sprawę bez ogródek – to, co wyrabia się na rynku akcji, to jeden z największych współczesnych przekrętów. Wiele osób zadaje sobie obecnie pytania, czy ta wojna komputerów jest dopuszczalna, czy też należałoby stworzyć jakieś mechanizmy obronne. Obsługa współczesnych giełd byłaby bez maszyn niemożliwa, jednak akceptacja tego, co robią z ich pomocą niektóre największe banki, przeczy zasadom zdrowego rozsądku. Poza tym, choć być może komputery się nie mylą, to jednak programistom może się to zdarzać.

Eksperci giełdowi zwracają uwagę, że obecnie praktycznie wszyscy giganci inwestycyjni prowadzą handel algorytmiczny wysokiej częstotliwości. Nie trzeba być mistrzem dedukcji, by stwierdzić, że takie postępowanie otwiera możliwość dokonywania manipulacji cenami surowców. Zdaniem specjalistów miało to zresztą już wielokrotnie miejsce. Wprawdzie prognozy banków zajmujących się tym procederem raczej się nie sprawdzały, ale zawsze powodowały zmiany cen w kierunku korzystnym dla tych instytucji.

Kosztowne błędy

Również duże domy maklerskie od dawna prowadzą operacje giełdowe za pomocą specjalnych algorytmów funkcjonujących na podstawie zmian cen i ruchów rynku. To komputery decydują o kupnie lub sprzedaży, a multitransakcje zajmują im milisekundy. Zdarza się – i to nawet wcale nie tak rzadko – że algorytmy nie reagują odpowiednio do sytuacji panującej na rynku. Jako typowy przykład takiego działania podaje się transakcję jednego z największych domów maklerskich na amerykańskiej giełdzie. Jego algorytm błędnie wygenerował zlecenia masowego zakupu akcji. Już następnego dnia wyprzedawano te zbędne i nietrafione zakupy. Szacuje się, że straty domu maklerskiego sięgnęły ponad 400 mln dol. W maju 2010 r. błąd algorytmu wstrząsnął amerykańskim indeksem giełdowym Dow Jones Industrial Average. Jeden z funduszy wykorzystujących HFT wystawił na sprzedaż dużą pulę kontraktów. Ich masowa sprzedaż spowodowała w krótkim czasie nerwową reakcję rynków. W konsekwencji po kilku minutach mechanizm zabezpieczający zatrzymał handel. Jednak inne komputery zaprogramowane przez informatyków giełdowych także zareagowały sprzedażą. W konsekwencji masowych wyprzedaży indeks DJIA spadł o 1000 pkt.

Dwa lata temu jeden z największych banków inwestycyjnych został ukarany za błąd algorytmu, który zachwiał w listopadzie 2011 r. giełdą w Sztokholmie. Algorytm wygenerował omyłkowo masowe zlecenia zakupu i sprzedaży dwóch rodzajów papierów, co spowodowało błędne oceny rzeczywistej wartości rynku.

Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jacek Szpakowski