Istnieje taka sfera swobód obywatelskich, której przekroczenie zwiastuje jedynie nadejście tyranii, z którą trzeba będzie walczyć, broniąc godności jednostki - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".
Nie ma co ukrywać, że trockistowskie środowiska mające decydujący wpływ w Unii Europejskiej, a do niedawna także na waszyngtońskim Kapitolu, otwarcie zmierzały do pogwałcenia naturalnie przypisanej jednostce wolności. Tyrania neokomunistycznej biurokracji została tak – przez uczniów zbrodniarza Trockiego – przemyślana, aby stale zaciskała się na szyjach wolnych ludzi i nie dawała im możliwości żadnego skutecznego przeciwdziałania.
Front czerwonych totalitarystów systematycznie poszerzał swoje wpływy. Podlegały mu już nie tylko organizacje międzynarodowe, lecz także coraz więcej rządów krajowych. O ile bowiem Stalin nie wychował własnych ideowych dzieci i wraz ze swoim terrorem odszedł do historii, to już jego wróg w krwawej walce o władzę nad partią bolszewicką – Lejba Bronstein – Trocki – stworzył ideologię permanentnej rewolucji, która ciągle – niemal niepostrzeżenie – przesuwa granice swoich wpływów. Ideowymi dziećmi Trockiego było wielu włoskich komunistów, z kryminalistą Altiero Spinellim na czele. Według tych założeń rewolucja nie tylko musi być permanentna, lecz także nieustannie musi wkraczać w dziedziny życia, których jeszcze dotąd sobą nie skaziła.
Rychło okazało się, że nawet wielkie korporacje kapitalistyczne muszą w swoje trzewia aplikować niezgodne z prawem naturalnym założenia permanentnej, bolszewickiej rewolucji. Oczywiście wraz z postępem rewolucji – po leninowsku – musiał natężać się komunistyczny terror. I tak w istocie się działo.
W Polsce przykładem zbolszewizowania działalności biznesowej stał się – założony przez byłego szwedzkiego zwolennika narodowych socjalistów – koncern meblowy IKEA. Można było nawet poczynić obserwację, że wraz z obniżaniem się jakości kleconych przez ten koncern mebli, nasilała się tam zupełnie niezwiązana z działalnością IKEI warstwa ideologiczna. Dość powiedzieć, że szwedzki koncern – wzorem wielu innych korporacji – stał się gorliwym propagatorem treści LGBT i wszystkiego, co mogło zmierzać do borsuczenia młodego pokolenia i szerzenia nieskrywanych już marksistowskich banałów.
Głośna stała się sprawa pracownika IKEI, który – całkiem przytomnie i rozsądnie – kontrował marksistowskie hasła głoszone przez swoje kierownictwo cytatami z Pisma Świętego. Szczególnie odnosiło się to do propagowania przez meblarzy haseł niszczenia tradycyjnego porządku moralnego w odniesieniu do rodziny i płciowości. Uczciwy pracownik został za to wyrzucony z pracy. Kością niezgody stał się wpis pracownika z okazji kolejnego święta propagującego dewiacje. Napisał on, że „akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia”. Zacytował też fragment Pisma Świętego: „Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich”. Wszystko zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Wyrzucono go za to z pracy. Teraz Sąd Najwyższy odmówił przyjęci skargi kasacyjnej, w której IKEA odwoływała się od wcześniejszego postanowienia o konieczności przyjęcia z powrotem do pracy prześladowanego pracownika. Sąd Najwyższy wypowiedział się w podobnym tonie, i tyle. Chwała Bogu. Amen. A jak komuchy z innych firm będą nadal prześladować ludzi za poglądy, to należy podawać ich natychmiast do sądu. Tego komuchy boją się najbardziej.
.@CTomczyk broni @donaldtusk oraz ministrów i generałów swojej partii, którzy zamiast bronić całego terytorium Polski, zakładali oparcie obrony na Linii Wisły.
— michal.rachon (@michalrachon) March 7, 2025
Dokumenty przyjmujące taką koncepcję sygnował między innymi @BogdanKlich dzisiejszy kierownik polskiej placówki… https://t.co/42Spup41uX pic.twitter.com/dnyj3V0lHR