Wśród członków Partii Demokratycznej trwa spór dotyczący tego, w jaki sposób i z jaką intensywnością sprzeciwiać się decyzjom administracji prezydenta USA Donalda Trumpa. W tym kontekście można wyróżnić trzy główne obozy: radykalny, umiarkowany i łagodny. Żaden jednak nie ma dominującej pozycji wśród waszyngtońskich Demokratów, przez co głosy krytyki wewnątrz partii narastają jeszcze bardziej – mówi portalowi Niezależna.pl Tomasz Winiarski, amerykanista.
Część polityków Partii Demokratycznej uważa, że obecne podejście ich ugrupowania do administracji Trumpa jest mało stanowcze. Niezadowolenie rośnie m.in. wśród demokratycznych gubernatorów stanowych. W ub. tygodniu grupa gubernatorów z kilku stanów kontrolowanych przez Partię Demokratyczną odbyła rozmowę z liderem mniejszości w Senacie, Chuckiem Schumerem, naciskając na niego, by podjął "bardziej zdecydowane działania" wobec administracji Trumpa.
To przekonanie zyskuje na sile wśród innych polityków Partii Demokratycznej. Senator Chris Murphy z Connecticut podkreślał, że zdecydowany sprzeciw wobec 47. prezydenta USA "wzmocniłby wiarygodność Demokratów w oczach amerykańskiej opinii publicznej”.
Wśród członków Partii Demokratycznej trwa spór dotyczący tego, w jaki sposób i z jaką intensywnością sprzeciwiać się decyzjom administracji prezydenta USA Donalda Trumpa. W tym kontekście można wyróżnić trzy główne obozy – mówi portalowi Niezależna.pl Tomasz Winiarski, amerykanista.
Pierwszy, najbardziej radykalny, domaga się zdecydowanej konfrontacji z Białym Domem i sam stosuje skrajne środki. Do tej grupy należy m.in. wspomniany senator Chris Murphy z Connecticut, który zablokował procedowanie kandydatury Johna Ratcliffe’a na stanowisko szefa CIA w Senacie.
– dodaje ekspert.
Drugi obóz, bardziej umiarkowany, reprezentuje lider mniejszości w Senacie Chuck Schumer. Jego strategia opiera się na organizowaniu częstych konferencji prasowych, mających nagłaśniać zagrożenia wynikające z kolejnych decyzji administracji Trumpa, jak np. likwidacja Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID).
– uzupełnia.
W poniedziałek Schumer stwierdził m.in., że jeżeli powołany przez Trumpa Departament Efektywności Rządu (DOGE) może zamknąć USAID, "to w następnych krokach może to spotkać IRS (agencję rządową USA zajmującą się ściąganiem podatków) lub agencje wywiadowcze".
Trzeci, najmniej radykalny obóz, skupia się na działaniach z dala od kamer – kontynuuje Tomasz Winiarski.
Jego twarzą jest lider mniejszości w Izbie Reprezentantów, Hakeem Jeffries, który zamiast obecności w mediach stawia na wewnętrzne, międzypartyjne konsultacje i opracowywanie "przekazów dnia” dla polityków Partii Demokratycznej w Kongresie.
– precyzuje.
Żaden z tych obozów nie zdobył jednak dominującej pozycji wśród waszyngtońskich demokratów, co rodzi narastającą krytykę wewnątrz partii. Dlatego coraz częściej zaczynają się pojawiać pytania o skuteczność lewicowej opozycji wobec administracji Trumpa i jej zdolność do dalszego efektywnego działania.
– kończy ekspert.