Przez ponad pięć lat polityk Lewicy kłamała w sprawie swojego wykształcenia, twierdząc, że jest magistrem filologii angielskiej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W jednej z lokalnych gazet mówiła nawet, że przygotowuje… doktorat. Po ujawnieniu sprawy przez TV Republika tłumaczyła, że to błąd Kancelarii Sejmu, a jej koledzy z Lewicy przekonywali, że to „błaha” sprawa.
47-letnia polityk Lewicy, Katarzyna Kotula, „ministra” ds. równości, to obok m.in. Krzysztofa Gawkowskiego, wicepremiera i ministra cyfryzacji, jedna z tych przedstawicielek koalicji rządzącej, która domagała się odebrania koncesji Republice. Jak ustalił program śledczy Republiki „Ściśle jawne”, Kotula przez ponad pięć lat kłamała w sprawie posiadanego wykształcenia. Oficjalnie podawała, że ma tytuł magistra filologii angielskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uczelnia zaprzeczyła. Wątpliwości budzą też oskarżenia o rzekome molestowanie wytoczone wobec Mirosława Skrzypczyńskiego, prezesa Polskiego Związku Tenisa. Prokuratura umorzyła postępowanie, a specjalna komisja powołana przez związek wykluczyła, aby do takich sytuacji dochodziło. Co ujawnił program „Ściśle jawne”?
Gryfino. To liczące ponad 30 tys. mieszkańców miasto w województwie zachodniopomorskim. To tam 1 lutego 1977 roku urodziła się Katarzyna Kotula, polityk Lewicy, zajmująca oficjalnie stanowisko „ministry ds. równości”.
Wychowała się wraz z młodszym o trzy lata bratem Łukaszem na gryfińskim osiedlu Asnyka. Matka Cecylia, technik ekonomista, pracowała jako starszy referent w Kierownictwie Grupy Robót Remontowych Budowli Wodnych i Melioracyjnych w Gryfinie. Z kolei ojciec Józef prowadził prywatny zakład budowlany. W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się jego akta paszportowe. Wynika z nich, że pod koniec sierpnia 1981 roku, niespełna trzy i pół miesiąca przed wprowadzeniem stanu wojennego, wyjechał w celach zarobkowych do Berlina Zachodniego. Deklarował, że jego pobyt tam będzie trwał dwa miesiące. Okazało się jednak, że Kotula osiadł tam na stałe. Ojciec obecnej minister rządu Tuska po przyjeździe do Niemiec znalazł zatrudnienie jako piekarz w istniejącej od 1930 roku berlińskiej piekarni Märkisches Landbrot. W połowie czerwca 1983 roku, krótko przed oficjalnym zniesieniem w Polsce stanu wojennego, Kotula wystąpił o wydanie paszportu konsularnego. W tym czasie zainteresowała się nim Służba Bezpieczeństwa, a konkretnie porucznik Ryszard Chróściak z gryfińskiej bezpieki. Z zachowanych zapisów ewidencyjnych wynika, że 3 października 1983 roku zarejestrował on Józefa Kotulę jako kandydata na tajnego współpracownika. Jakie były faktycznie relacje ojca minister z bezpieką? Nie wiadomo. Krótko przez likwidacją SB, 9 lutego 1990 roku, materiały na ten temat zniszczono.
Z innego zapisu ewidencyjnego wynika, że niespełna trzy tygodnie przed ich zniszczeniem sprawa została wyrejestrowania z powodu odstąpienia od dalszego opracowania. Oznacza to więc, że gryfińska bezpieka opracowywała Józefa Kotulę jako kandydata na tajnego współpracownika aż przez sześć lat i cztery miesiące! W tym czasie bezpieka odrzuciła jego wniosek o paszport konsularny, jednocześnie o wyjazd do męża zaczęła starać się jego żona wraz z dziećmi. Otrzymała jednak odmowę, przynajmniej początkowo. W aktach paszportowych Cecylii Kotuli zachowało się jej odwołanie od tej decyzji z 20 grudnia 1983 roku. Zostało ono jednak odrzucone. Ostatecznie gryfińska bezpieka w maju 1984 roku zmieniła zdanie. W aktach paszportowych matki Katarzyny Kotuli zachowały się dokumenty w tej sprawie podpisane przez zastępcę naczelnika Wydziału Paszportów Komendy Wojewódzkiej MO w Szczecinie. Od tego czasu kobieta nie miała już żadnego problemu, kilkakrotnie otrzymując paszport na wyjazd do męża. W tym samym czasie Józef Kotula ponownie starał się o wydanie paszportu konsularnego. Nie otrzymał go jednak. Wznowiono mu za to jego zwykły paszport, co umożliwiło mu podróże do Polski. To nie wszystko. W 1986 roku Józef Kotula został przedstawicielem w Berlinie Zachodnim Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego Polservice. W 1988 roku Kotula nie prolongował jednak współpracy z państwowym gigantem. W efekcie nie przedłużono mu paszportu, a on sam – jak wynika z dokumentów – był w tym czasie w Polsce. „Tato wyjechał w 1980 roku do Niemiec. Kiedy z mamą i bratem pojechaliśmy do niego, poszłam do podstawówki w Berlinie, ale zaliczałam też zdalnie polską szkołę. Aż mama podjęła decyzję, że wracamy” – mówiła w wywiadzie dla oko.press Kotula.
Faktycznie cała rodzina Kotuli mieszka w Niemczech. Jej brat skończył studia na jednej z berlińskich uczelni. Z kolei Józef Kotula w marcu 2020 roku zarejestrował firmę ECO Ingenieurbau z kapitałem zakładowym 25 tys. euro. Podmiot ten ma siedzibę w Berlinie przy Bergiusstrasse 36. To adres siedziby piekarni, w której po przyjeździe do Niemiec zaczął pracę Józef Kotula. W niemieckim rejestrze znaleźliśmy nieco szczegółów na temat działalności tego podmiotu. Z umowy spółki wynika, że ECO Ingenieurbau zajmuje się świadczeniem usług budowlano-rzemieślniczych oraz prac remontowych, konserwacyjnych i naprawczych w i na budynkach. Spółkę wraz z ojcem minister Kotuli założył Chritoph Deinert, dyrektor zarządzający Märkisches Landbrot. Z dokumentów znajdujących się w niemieckim rejestrze wynika, że odszedł on ze spółki na początku 2024 roku. Nie wiadomo, jakie obroty notuje firma ojca Kotuli.
Katarzyna Kotula w 2023 roku w wywiadzie z oko.press powiedziała, że dzięki ojcu udało się jej w 1993 roku wyjechać do Stanów Zjednoczonych. W tym czasie trenowała tenis. W USA mieszkała – jak sama mówiła – przez kilka lat. To dzięki temu biegle mówi po angielsku. Po powrocie do Polski 16 lipca 2007 roku zarejestrowała działalność gospodarczą Ekolang. To właśnie ta „własna szkoła języka angielskiego”, o której pisała Kotula w oficjalnym życiorysie. Republika sprawdziła, jak faktycznie wyglądała. Podmiot ten mieścił się w jednym z lokali przy ul. 11 listopada 110. Co ciekawe, adres ten wpisywał w latach 80. w formularzu paszportowym jako miejsce zameldowania jej ojciec Józef. Wówczas ulica ta nosiła nazwę 22 lipca. Początkowo – jak wynika z wpisów w rejestrze przedsiębiorców – przedmiotem działalności Kotuli była sprzedaż detaliczna prowadzona przez domy sprzedaży wysyłkowej i internet. 6 września 2012 roku zmieniła to na „naukę języków obcych” i jako dodatkowe miejsce prowadzenia działalności gospodarczej wpisała inny adres w Gryfinie: ul. Marii Konopnickiej 12. Adres ten zniknął 30 czerwca 2014 roku. Kotula kilkakrotnie zawieszała prowadzoną działalność. Z reguły w czasie wakacji. Ostatecznie 31 października 2019 roku zaprzestała prowadzenia działalności gospodarczej. Formalnie została ona wykreślona z rejestru 4 listopada 2019 roku. Wówczas Kotula po raz pierwszy uzyskała mandat posła.
Kotula przez ponad pięć lat oficjalnie przyznawała, że ma wyższe wykształcenie. Na stronie Sejmu, a także Kancelarii Prezesa Rasy Ministrów, można było przeczytać, że w 2016 roku uzyskała tytuł magistra filologii angielskiej na Wydziale Anglistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. To jednak nieprawda. Kotula faktycznie studiowała na poznańskiej uczelni od roku akademickiego 2013/2014 do roku akademickiego 2016/2017, ale magistra nie obroniła. „Pani Katarzyna Kotula nie złożyła pracy magisterskiej i nie uzyskała tytułu magistra na UAM” – poinformowała Republikę Małgorzata Rybczyńska, rzecznik prasowy poznańskiego uniwersytetu. Jako pierwsza krótką informację o tym, że Kotula faktycznie nie ma magistra UAM, podał portal strefaedukacji.pl. Jednak wyglądało to jak próba spalenia tematu, bo Republika pracowała nad nim od kilku tygodni. W tym czasie doszło też do niespodziewanej zmiany informacji o wykształceniu „ministry” Tuska. Obecnie jako ukończona szkoła wyższa figuruje tam oficjalnie szczecińska uczelnia Collegium Balticum. Informacja o magisterce na poznańskim uniwersytecie również zniknęła z oficjalnego biogramu „ministry”.
Sama Kotula przyznała, że na szczecińskiej obroniła licencjat, a na poznańskim uniwersytecie studiowała, ale nie złożyła pracy magisterskiej.
Skąd więc przez pięć lat magister UAM w oficjalnym życiorysie? „Ministra” Tuska tłumaczyła w oświadczeniu na swoim koncie na X, że to wina… Kancelarii Sejmu. „W momencie, w którym się o niej dowiedziałam, zwróciłam się do Kancelarii Sejmu o korektę. Ta została wprowadzona. Błąd wynikał z faktu, że zgodnie z prawdą podałam na początku mojej pierwszej kadencji w Sejmie, że oprócz ukończenia studiów licencjackich na Collegium Balticum, studiowałam także na studiach magisterskich na UAM. Wyższe wykształcenie posiadam jednak z tytułu licencjatu uzyskanego w Szczecinie. Podkreślam, że nigdy nie ubiegałam się o funkcje ani stanowiska wymagające tytułu magistra”. Andrzej Śliwka, poseł PiS, podał w wątpliwość tłumaczenie „ministry”. We wpisie na swoim koncie na X zaznaczył, że dane do systemu, które widnieją potem na stronie Sejmu, wprowadza osobiście poseł. Potwierdziła to Kancelaria Sejmu. „Informacje publikowane w Systemie Informacyjnym Sejmu w zakresie wykształcenia pochodzą z wypełnianych przez posłów i składanych na początku kadencji kwestionariuszy poselskich. Zgodnie z treścią kwestionariusza posłowie podają: najwyższy poziom ukończonego wykształcenia, pełną nazwę szkoły, uczelni, wydziału, kierunek, uzyskany tytuł zgodnie z dyplomem, rok ukończenia szkoły lub uzyskania dyplomu. Składane kwestionariusze opatrzone są własnoręcznym podpisem posła” – wyjaśniło Republice Biuro Obsługi Medialnej w Kancelarii Sejmu.
Tłumaczenie Kotuli może budzić poważne wątpliwości także z innego powodu. W 2019 roku udzieliła wywiadu „Gazecie Gryfińskiej”, w którym ujawniła, że pisze… doktorat. „Piszę doktorat z neurojęzykoznawstwa i powiem szczerze, im głębiej w naukę, tym dalej od Kościoła. To przeważyło” – twierdziła w rozmowie z gazetą. Problem w tym, że nie da się napisać i obronić doktoratu bez posiadania tytułu magistra. Kotula ma bowiem tylko tytuł licencjata.
W okresie od października 2010 do 12 lipca 2013 roku studiowała na Collegium Balticum, uzyskując tytuł licencjata na kierunku filologia, w specjalności filologia angielska w zakresie nauczycielskim. Jako studentka tej uczelni niespełna miesiąc pracowała w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Gryfinie (obecnie I Liceum Ogólnokształcące) – od 13 września do 5 października 2012 roku na zastępstwie. „Została zatrudniona jako nauczyciel – bez stopnia awansu zawodowego, za zgodą Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty na zatrudnienie nauczyciela bez kwalifikacji” – napisało w odpowiedzi gryfińskie liceum.
Politycy Lewicy bronią jednak koleżanki. „Katarzyna Kotula nie poda się do dymisji, to nie jest tego typu przewina, owszem, zachowała się niestosownie, podała nieprawdę” – mówiła w Radiu Zet Anna Maria Żukowska, posłanka i szefowa klubu Nowej Lewicy. Kotuli bronił też w nielegalnej TVP poseł Lewicy Tomasz Trela, który kłamstwo koleżanki nazwał błędem i „błahą sprawą”.
Kotula rozpoczęła karierę polityczną w 2002 roku, mając 25 lat. Wystartowała wówczas w wyborach do gryfińskiej rady miejskiej. Jak przypominała „Gazeta Gryfińska”, zagłosowało na nią wówczas 15 wyborców, przy 2399 oddanych ważnych głosach w okręgu. W 2010 roku ponownie bez powodzenia walczyła o mandat w gryfińskiej radzie miejskiej. Co ciekawe, w obydwu przypadkach obecna polityk lewicy startowała z listy prawicowego, opartego na chrześcijańskich wartościach, Komitetu Wyborczego Dolna Odra – Przyszłość dla Gryfina.
Kilka lat później Kotula całkowicie zmieniła poglądy. W 2016 roku stała się jedną z aktywistek Strajku Kobiet, a z listy Wiosny Roberta Biedronia bez powodzenia ubiegała się o mandat do Parlamentu Europejskiego. W 2019 roku w wyborach parlamentarnych startowała jako „aktywistka, twórczyni i liderka lokalnej grupy Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Gryfinie, współorganizatorka protestów w obronie praw kobiet, niezależności sądów i pedofilii w Kościele”, zdobywając mandat z listy Lewicy. Jesienią 2023 roku Kotula po raz drugi zdobyła mandat posła, a 13 grudnia została zaprzysiężona jako członek rządu Donalda Tuka. Nie powstało jednak Ministerstwo ds. Równości. „Ministrę” Kotulę obsługuje Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, a jej gabinet mieści się w jej gmachu przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Urząd polityk Lewicy nie ma strony internetowej, a ona sama – jako konstytucyjny minister – nie ma prawa wydawania rozporządzeń. Zapytaliśmy więc KPRM o dotychczasowe koszty funkcjonowania „ministry” Kotuli. Z danych otrzymanych z KPRM wynika, że w 2024 roku było to przynajmniej niemal 1,4 mln zł.
Nazwisko Kotuli znalazło się na czołówkach mediów, jeszcze zanim została członkiem rządu Donalda Tuska. Pod koniec 2022 roku na portalu onet.pl oskarżyła Mirosława Skrzypczyńskiego, prezesa Polskiego Związku Tenisa, o to, że molestował ją seksualnie jako dziecko, gdy był jej trenerem w Energetyku Gryfino. Portal onet.pl w październiku 2022 roku ujawnił, że prezes Polskiego Związku Tenisa w latach 90. będąc trenerem klubu Energetyk Gryfino, rzekomo molestował nieletnie zawodniczki klubu. Jedną z nich miała być Katarzyna Kotula, która opowiedziała o szczegółach w wywiadzie dla portalu zatytułowanym: „Prezes PZT to seksualny predator. Krzywdził mnie, gdy byłam dzieckiem”. Sprawa wywołała medialną burzę. Śledztwo na podstawie zawiadomienia Kotuli wszczęła Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. Ostatecznie w połowie 2024 roku postępowanie umorzono ze względu na „brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu oraz przedawnienie karalności”. Jednak onet.pl grzmiał: „Mirosław Skrzypczyński molestował Katarzynę Kotulę – tak uznała prokuratura badająca doniesienia Onetu z października 2022 r.”. Na jakiej podstawie? Prokuratura uznała za wiarygodne zeznania złożone przez Kotulę. Świadczy o tym fragment uzasadnienia umorzenia śledztwa ujawniony przez portal onet.pl.
Co ciekawe, w śledztwie nie przesłuchano nawet Mirosława Skrzypczyńskiego. Dlaczego? Czy jakikolwiek ze świadków potwierdził wersję przedstawioną przez Kotulę i z jakiego powodu dano wiarę jej zeznaniu? Łukasz Błogowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, stwierdził, że „brak jest możliwości udzielenia tego rodzaju informacji do przestrzeni publicznej”.
Skrzypczyński tuż po ujawnieniu afery zrezygnował ze stanowiska prezesa Polskiego Związku Tenisa, pozostał jednak członkiem zarządu. Sprawę oskarżeń pod jego adresem badała specjalna komisja powołana przez Polski Związek Tenisa. Raport wraz z załącznikami liczy 129 stron. „(…) zarzuty dotyczące molestowania seksualnego, potajemnego podania zawodniczce leku nasennego oraz stosowania przemocowych metod trenerskich przez Pana Mirosława Skrzypczyńskiego, opisane w cyklu publikacji na portalu Onet w okresie od dnia 28 października 2022 r. do dnia 1 grudnia 2022 r., nie znajdują potwierdzenia w zebranym przez Komisję materiale dowodowym”. Raport, który oczyszcza Skrzypczyńskiego z jakichkolwiek zarzutów, nosi datę 30 czerwca 2023 roku. Został sporządzony przez trzy kobiety: dwie doświadczone prawniczki z tytułem doktorskim oraz doktor nauk humanistycznych w zakresie psychologii. Jej członkowie przesłuchali 34 świadków, wszystkim poza Skrzypczyńskim zapewniono całkowitą anonimowość. Dokonali także wizji lokalnej i opracowali dokumentację fotograficzną m.in. Klubu Energetyka Gryfino. Kotula, a także dwie inne kobiety, których nazwiska pojawiły się w mediach jako rzekome ofiary Skrzypczyńskiego, zostały zaproszone przed komisję do złożenia wyjaśnień. Żadna z nich nie odpowiedziała. Podobnie jak dziennikarze Onetu, którzy byli autorami serii artykułów na temat rzekomego molestowania nieletnich przez Skrzypczyńskiego. Z raportu wynika, że żaden świadek nie potwierdził faktu molestowania kogokolwiek przez Skrzypczyńskiego. Mało tego, niektórzy z nich podważyli wersję Kotuli, która powiedziała, że do rzekomego molestowania miało dochodzić w kantorku, czyli magazynie sprzętu. Skrzypczyński od początku zaprzeczał stawianym zarzutom. Wytoczył też sprawy sądowe portalowi Onet.pl i Kotuli. „Ministra” Tuska zrzekła się immunitetu. – Kotula zniszczyła mnie i moją rodzinę – mówi dziś były prezes PZT. Republika próbowała zapytać osobiście „ministrę” Kotulę o oskarżenia pod adresem Skrzypczyńskiego, a także kłamstwo w sprawie wykształcenia. Bez skutku. Polityk Lewicy nie odpowiedziała na przesłane pytania. Zamiast tego Kotula niektóre z nich opublikowała na swoim koncie na X. Twierdzi, że za swój błąd w sprawie tytułu magistra przeprosiła, a pytania Republiki nazwała teoriami spiskowymi. Jednocześnie oskarżyła stację o atak na jej rodzinę.
Nowy numer miesięcznika #NowePaństwo❗️
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) January 31, 2025
Temat numeru: walka o ostatni przyczółek.
Tusk może sięgnąć po przemoc, by zdobyć Pałac Prezydencki. Tylko Polacy mogą obronić demokrację.
Miesięcznik dostępny tylko w prenumeracie papierowej i e-wydaniu na stronie https://t.co/4iBN2D7fFX pic.twitter.com/PqnImb2qBs