Koalicja 13 grudnia, choć nieustannie z Europą na ustach, to jednak pod względem obyczaju, wartości i stylu nie ma z cywilizacją zachodnią niemal nic wspólnego. Jest kwintesencją Wchodu, i to w jego najbrzydszej i najbardziej antyzachodniej odsłonie - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Koalicję Tuska łączy z PRL nie tylko symboliczna data, lecz przede wszystkim cel sprawowania władzy i styl jej autorów. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej demoluje na niespotykaną po 1989 roku skalę polską – i tak dość ułomną – demokrację. Nie jest prawdą, iż poluje przede wszystkim na PiS. Wszystko, co czyni, nakierowane jest przede wszystkim na unicestwienie wszelkiej wolności. Bezprawne działania wobec sądów są przecież pozbawieniem obywateli ochrony przed władzą. Nielegalne przejęcie prokuratury to nic innego jak otwarcie możliwości prześladowania każdego, kto z jakichkolwiek powodów jest źle postrzegany przez ten rząd. Zniszczenie mediów publicznych i przerobienie ich na ordynarną tubę propagandową to sygnał: rozwalimy każdego, kto będzie miał swoje zdanie. Skrajne upolitycznienie Państwowej Komisji Wyborczej i próba uczynienia z niej instytucji parasądowej, i to jeszcze ostatecznej, jest przygotowaniem pod próbę sterowania procesem wyborczym aż po samo nieuznanie wyników wyborów prezydenckich. Wszystko to dzieje się w atmosferze niespotykanego od czasów komunistycznych – na taką skalę – prostactwa. Wycie, wulgarne szyderstwo, porzucenie zupełnie podstawowych zasad ogłady, zachłystywanie się chamstwem rodzi tylko jedno skojarzenie: wspomnienia naszych prababć czy pradziadków albo jeszcze ich dziadków z czasów, gdy armia sowiecka przetaczała się przez Polskę. W naszej kulturze zdziczenie zawsze było marginesem, a nie normą. Komuniści z kolei nagradzali awansem ludzi bez zasad i bez ogłady, ale taka jest właśnie dziś większość elity partii Tuska, z nim samym na czele. Może nie jedzą z odnajdywanych z wielką zawziętością pod łóżkami porcelanowych nocników, które w oczach sowieckiego tłumu napadającego na Polskę jawiły się jako ukrywane przed nimi drogocenne naczynia, ale wielość cech wspólnych wręcz poraża. Rozpoczęta właśnie kampania wyborcza jest czymś znacznie ważniejszym niż rywalizacja polityczna. To w istocie spór o przynależność kulturową Polski. Koalicja 13 grudnia, choć nieustannie z Europą na ustach, to jednak pod względem obyczaju, wartości i stylu nie ma z cywilizacją zachodnią niemal nic wspólnego. Jest kwintesencją Wchodu, i to w jego najbrzydszej i najbardziej antyzachodniej odsłonie.