Skompromitowany przed kilkoma laty plebiscyt Grand Press jest bojkotowany przez część, nawet sprzyjającego mu, środowiska dziennikarskiego. Mimo to, niestrudzenie rozdaje w coraz już węższym gronie, nagrody. Wśród tegorocznych laureatów na dziennikarza roku znalazła się m.in. Justyna Dobrosz-Oracz.
Plebiscyt skała się z dwóch części. Przyznawane są nagrody w kategoriach tematycznych i na dziennikarza roku.
Ciekawość z reguły budzi ten drugi ranking. 40 tys. zł i stalówkę (nagroda) otrzymał przedstawiciel mediów lokalnych Andrzej Andrysiak.
Na podium znalazły się także Renata Kim i Justyna Dobrosz-Oracz.
Na dalszym miejscu znalazł się Andrzej Poczobut. Nagrodę w jego imieniu odebrał zeszłoroczny laureat nagrody "dziennikarz roku" Wojciech Czuchnowski.
I tak to się kręci.
Dziennikarze różnych redakcji przypominali już w dniu gali o bojkocie organizatora i samej imprezy. Zwracali uwagę, że nawet wśród nominowanych tekstów zabrakło takich, które szczegółowo mówiłyby o aferach obecnie rządzących. Jeśli już jakieś były (np. o dyplomach z Collegium Humanum), to dotyczyły tylko koalicjantów.
Zwrócił na to uwagę także laureat (jak się później okazało) piątego miejsca w tegorocznym rankingu dziennikarzy Patryk Słowik. - Ani jeden materiał dotyczący obecnej władzy - a powstało ich w różnych mediach sporo i niektóre były bardzo dobre - nie został doceniony przez jury. Jest za to kilkadziesiąt materiałów dotyczących PiS-u - napisał na platformie X.
Grand Press na posterunku. Pilnowali PiSu jak był u władzy. I pilnują PiSu jak jest w opozycji. Konsekwencja godna podziwu.. https://t.co/haHe0c1dfQ
— Rafal Wos (@RafalWos) December 10, 2024
Nie zabrakło także innych komentarzy.
Myślałem, że za walkę o praworządność, wspieranie migrantów na granicy z Białorusią i międzynarodowe publikacje, chociaż jakieś wyróżnienie dostanie Pablo Gonzales.
— Marcin Dobski (@szachmad) December 10, 2024