Niecały rok minął, odkąd stery polskiej edukacji przejęła Barbara Nowacka – polityk o poglądach skrajnie lewicowych. Sam fakt powierzenia jej tak odpowiedzialnej funkcji nie zwiastował niczego dobrego. Tylko naiwna część środowiska nauczycielskiego, zazwyczaj obsesyjnie uprzedzona wobec poprzedniego ministra, upatrywała w niej wybawicielki, która odmieni oblicze polskiej szkoły. Wiadomo było, że szkolna wajcha przesunie się w lewo, tylko mało kto sądził, że oprócz ideologicznego skrętu zafunduje ona polskiej szkole szereg zmian niesprawdzonych, niezrozumiałych, szkodliwych, a nawet absurdalnych. Dziś szefowa resortu edukacji, jeszcze kilkanaście tygodni temu niemal pupilka części mediów, jest symbolem straconych złudzeń tych nauczycieli, którzy kilka miesięcy temu żywili wielkie nadzieje na reformę z prawdziwego zdarzenia.
Nie można Barbarze Nowackiej odmówić na pewno dwóch rzeczy. Jedna to aktywność. Liczba zmian, nowości, które wprowadziła w tak krótkim czasie, jest bardzo duża. Problem polega jednak na tym, że przytłaczająca większość z nich nie tylko wprowadziła chaos, ale przyniesie opłakane skutki w dalszej przyszłości – jak likwidacja zadań domowych. Nie przeszkadza to nowej minister cieszyć się dobrym samopoczuciem. Chociaż nie potrafi wymienić zbyt wielu swoich osiągnięć, to twierdzi, że udało się jej wyłączyć „systemowe szczucie”, co jest oczywistym przytykiem do poprzednika – bez podania jakichkolwiek konkretów. Nowacka szczyci się tym, że przywróciła ów dialog, choć trzeba przyznać, że jest on dość osobliwy, bowiem szefowa resortu edukacji i tak robi to, co akurat wymyśli, nie zważając na głosy środowiska nauczycieli.
Jednym z flagowych osiągnięć pierwszego roku rządów Barbary Nowackiej było wycinanie przedmiotów albo treści programowych. Nowa minister za punkt honoru uczyniła sobie wyrzucenie do kosza pomysłów wprowadzonych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Postanowiła więc pozbyć się przedmiotu historia i teraźniejszość tylko dlatego, że nie podobał się jej jeden z podręczników do tego przedmiotu autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. Od 2025 r. nie będzie też w polskiej szkole wychowania do życia w rodzinie, które ma zostać zastąpione przez edukację zdrowotną. Nie jest tajemnicą, że treści dotyczące seksualności dzieci i młodzieży, które występują w programie WDŻR, nie pasują do lewicowo-liberalnej wizji edukacji seksualnej promowanej przez Nowacką. Dlatego postanowiła ona zamiast niej wprowadzić do szkół edukację zdrowotną, której częścią będzie edukacja seksualna na pewno zbliżona do tej proponowanej przez WHO, w której sfera seksualna jest traktowana w oderwaniu od miłości.
Szefowa resortu nie poprzestała na wycinaniu przedmiotów, postanowiła też okroić podstawę programową z wielu przedmiotów. Przez długi czas panował w tej materii niemały chaos. W zasadzie trwa on w najlepsze do dziś. Efekt cięć okazał się mizerny. Wystarczy spojrzeć na zmiany w podstawie programowej z języka polskiego, gdzie usunięte zostały ciekawe i wartościowe pozycje, ważne dla naszej tradycji i patriotyzmu, np. „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Kuriozalnym przykładem była inżynieria, której dokonano na „Panu Tadeuszu”, który został niemiłosiernie pocięty na kawałki. Pozostawiono sześć ksiąg, a sześć zostało usuniętych. W szkole średniej aż nadto widoczny był religijno-patriotyczny klucz redukcji.
Pośród wielu szkodliwych pomysłów Barbary Nowackiej na szczególną uwagę zasługuje niemal całkowita rezygnacja z zadań domowych. Oczywiście można dyskutować, czy prac dla dzieci zlecanych do odrobienia w domach było za dużo – można było je ograniczyć, natomiast pomysł likwidacji, zwłaszcza jeśli chodzi o takie przedmioty jak matematyka czy język polski, jest niedorzeczny. Część nauczycieli już dostrzega skutki tej decyzji, ale na więcej przyjdzie poczekać dwa, trzy lata. Będzie to ogłupienie młodzieży i pozbawienie jej całkowicie chęci do samodzielnego wysiłku intelektualnego. W ogóle idea, że ministerstwo wie lepiej, czy nauczycielom są potrzebne lub nie zadania domowe albo czy należy je oceniać, jest szkodliwa dla polskiej szkoły. To nie był odosobniony przypadek, że decyzja była podjęta wbrew głosom środowiska nauczycieli, ekspertów. Wyglądała natomiast na ewidentne zagranie pod publiczkę. W istocie uczniowie byli pomysłem z oczywistych przyczyn zachwyceni, ale ich entuzjazmu nie podzielali rodzice. Pierwsze 10 miesięcy w nowej rzeczywistości przebiegało też pod znakiem otwartej wojny religijnej z Kościołem. Decyzja o usunięciu religii z listy przedmiotów, które liczą się do średniej na świadectwie, rozporządzenie pozwalające w szkole łączyć klasy w grupy, zapowiedzi dotyczące ograniczenia liczby godzin katechezy do jednej tygodniowo – to tylko najważniejsze elementy generowanego przez ministerstwo konfliktu.
Chyba największym osiągnięciem resortu edukacji, którym chwali się rząd, są podwyżki dla nauczycieli. W istocie nauczyciele je otrzymali, ale nie w takiej wysokości, jak zapowiadało ministerstwo. Barbara Nowacka zapewniała, że ten wzrost będzie co najmniej 30-proc. Okazało się, że realnie pensje netto wzrosły nieco ponad 20 proc. Oczywiście dobrze, że płace wzrosły, ale obietnica nie została dotrzymana.
Oprócz niemądrych pomysłów Barbara Nowacka zostanie z pewnością zapamiętana z medialnych wpadek czy aroganckich wypowiedzi. Szefowa resortu edukacji dała prawdziwy popis arogancji w komentarzu do ograniczania listy lektur. „Lista lektur była gigantyczna i niestety nieczytana. Były pewne pomysły indoktrynacyjne, na przykład w ostatnich latach powkładano poezję niejakiego Rymkiewicza” – wypaliła, popisując się niewiedzą. Kiedy episkopat zarzucił jej, że nie konsultowała zmian dotyczących organizacji lekcji religii, ta sugerowała biskupom, że łamią ósme przykazanie. Zaś na konwencji KO, odnosząc się do podręcznika do HiT-u prof. Roszkowskiego, opowiadała, że „kłamstwo było na każdej stronie podręcznika”.
Nie upłynął rok, a lista fatalnych pomysłów, złych decyzji, aroganckich wypowiedzi jest zatrważająca. Barbara Nowacka w pierwszym roku swej ministerialnej aktywności zafundowała nauczycielom, uczniom i rodzicom istny rollercoaster zmian, z których większość to pomysły nieprzemyślane, niemądre, wręcz szkodliwe. Szkoła pod sterami lewicowej minister zmierza w otchłań bezsensownych pomysłów, walki z religią, wprowadzania lewackiej wizji świata. Barbara Nowacka wraz z całym ministerstwem oblała egzamin, a szkoła w jej wydaniu zasługuje na poprawkę.
Koalicja 13 grudnia utrudnia organizację największego zgromadzenia patriotycznego! Warszawski ratusz odmówił Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości wydania pozwoleń na zgromadzenia. Czy marsz #11listopada się odbędzie? Szczegóły w środowym numerze #GPC » https://t.co/1HYRtWjbz8 pic.twitter.com/9czJpG4gQs
— GP Codziennie (@GPCodziennie) October 15, 2024