Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Wielka kasa na partię i praca

Grzegorz Bielowicki, biznesmen, założyciel jednego z funduszy inwestycyjnych, przez ostatnie lata wpłacił na konto PO ponad 100 tys. zł. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 50 tys. zł przelał na dwa miesiące przed zatrudnieniem swojego 21-letniego syna, Franciszka, w gabinecie politycznym premiera Donalda Tuska – ujawniła „Rzeczpospolita”.

Doradca szefa gabinetu odpowiada za komunikację internetową w KPRM. Po pierwsze – mamy do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów. Bo jak inaczej nazwać zatrudnienie syna milionera, gdy ten wpłacał ogromne środki na PO? Mamy wierzyć, że Donald Tusk kompletnie nie wie, kim jest Grzegorz Bielowicki i kogo zatrudnia się w jego otoczeniu? Po drugie – nie ma większego dowodu na polityczną hipokryzję.

Bo PO w opozycji waliła jak w bęben po PiS i resorcie obrony narodowej za to, że Antoni Macierewicz zatrudnił 20-letniego Edmunda Jannigera jako swojego doradcę. Wtedy słyszeliśmy, że to nieodpowiedzialne forsowanie młodego człowieka bez odpowiedniego wykształcenia i CV, wyśmiewano się z ministra. I co? Nie „łyso” wam teraz czy znów przemilczycie niewygodny temat? Ojciec Jannigera przynajmniej nie przelewał 100 tys. zł na partię, z którą związany był pracodawca.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek