Trudniej o coś bardziej spektakularnego dla ukraińskiej rewolucji jak
seryjne zwalanie pomników Lenina. (Mówi się, że w cieniu olimpiady Putina nasi pobratymcy zafundowali sobie „leniniadę”). Monumenty nie przeszkadzały jakoś przez 23 lata ukraińskiej niepodległości. A może i przeszkadzały, tylko nie było odwagi, żeby je zdjąć. Zresztą i dziś nie ma powszechnej świadomości (zwłaszcza na Wschodzie), czym był komunizm w kraju nad Dnieprem i jakie pociągnął ofiary, toteż dla wielu trwa krótki kurs własnej historii.
Ale nie ma co pouczać innych, kiedy i u nas pozostało niemało różnych skamienielin w postaci monumentów i nazw ulic, których towarzysze postkomuniści bronią z zapałem godnym lepszej sprawy.
Ale żeby dotyczyło to jedynie czerwonej resztówki!
Jest w Warszawie oczywisty symbol hańby –
pomnik Braterstwa Broni, nazywany powszechnie pomnikiem „Czterech śpiących”. Przy czym, rzecz znamienna, nazwa ta dotyczy żołnierzy polskich, którzy stoją wokół cokołu ze zwieszonymi głowami, bo znajdujący się wyżej sowieccy sołdaci szarżują śmiało w stronę centrum Warszawy i dalej na Zapad.
Trudno o lepszy symbol zniewolenia. T
en najstarszy pomnik w PRL ustawiono obok katowni bezpieki i w miejscu uświęconym krwią mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy podczas rzezi Pragi w 1794 r. A jednak się ostał, mimo zmiany ustroju, i po ukończeniu budowy metra ma wrócić na swoje miejsce. Co powoduje w tej sprawie panią Gronkiewicz-Waltz? Strach przed Kremlem czy gotowość robienia na złość społeczeństwu utożsamianemu z PiS-owską opozycją? Możliwości, że na Wschodzie mają na nią haka, wolę nie brać pod uwagę.
Tym bardziej że odczuwam wielki wstyd za nas, warszawiaków. Owszem, protestujemy, pojawiły się nawet inicjatywy, żeby postawić w tym miejscu pomnik rotmistrza Pileckiego. Jestem za Pileckim, ale w innym miejscu. Tu MA stanąć pomnik Bitwy Warszawskiej 1920 r. Naszej wspaniałej, ciągle nieupamiętnionej wiktorii!
Pomnik i Łuk Triumfalny! (Nawiasem mówiąc, czerwony cokół przygotowywany był przed wojną pod posąg bohaterskiego księdza Skorupki).
I trzeba to zrobić. Wszelkimi dostępnymi pokojowymi metodami. Jeśli nie starczyły petycje, zobaczyć, jak to się robi w Kijowie. Strzelać nie będą. Najwyżej obcasami. Zróbmy sobie w Warszawie Majdan. Na rogu alei Solidarności i Targowicy... pardon, Targowej! A potem, wzorem Ukraińców, przekażmy akta Jaruzelskiego, Kiszczaka i towarzyszy do Hagi. Może przynajmniej tam ich osądzą.
Potem nawet ze zdemaskowaniem rosyjskich agentów wpływu będzie już łatwiej.
Źródło: Gazeta Polska
Marcin Wolski