10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Żródło "New York Post" twierdzi, że zagrożono prezydentowi usunięciem z Białego Domu

Media w USA donoszą, że Kamala Harris ma już wystarczające poparcie wśród delegatów Joego Bidena, by dostać nominację na jego miejsce. Równocześnie jednak dziennik „New York Post” ujawnił, że decyzja Bidena o rezygnacji z wyborów mogła być efektem szantażu ze strony demokratów.

Joe Biden
Joe Biden
The White House - P20231009AS-0489 - Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=138679327

W USA kandydata partii na prezydenta wybierają delegaci. Zwykle rekrutują się oni spośród działaczy partyjnych, którzy oddają swoje głosy na konwencji narodowej. Są zobowiązani głosować zgodnie z wolą uczestników prawyborów. Rezygnacja Joego Bidena z ubiegania się o urząd prezydenta sprawiła jednak, że ta procedura, od lat uznawana za czystą formalność, stała się bardzo ważna. Podczas prawyborów Biden zdobył głosy niemal wszystkich możliwych do zdobycia delegatów, ale po jego rezygnacji stali się oni tzw. uncommited, co oznacza, że mogą zagłosować na dowolnego kandydata.

Jak donoszą media, w poniedziałek i wtorek odbyły się wirtualne spotkania lokalnych władz partii z delegatami. Na większości z nich delegaci zadeklarowali, że poprą Harris na konwencji.

Wirtualne spotkanie w Kalifornii, rodzinnym stanie Harris, zwołała speaker emerita Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Po jego zakończeniu zadeklarowała, że Harris ma już poparcie wystarczającej liczby delegatów, by zdobyć na konwencji nominację demokratów. „Dzisiaj jestem dumna z tego, że udało się zabezpieczyć szerokie poparcie, by Kamala Harris została nominatem naszej partii” – powiedziała Pelosi. Warto przy tym odnotować, że delegaci nadal nie są zobowiązani, by głosować na Harris, więc nie może ona być pewna ich poparcia do dnia głosowania.

Równocześnie dziennik „New York Post” ujawnił, że Biden mógł być zmuszony do rezygnacji ze startu. Według jego źródeł elity demokratów dokonały „przewrotu pałacowego”. Sławetna debata z Trumpem, podczas której Biden miał ogromne problemy ze sformułowaniem spójnego zdania, była tego elementem. Politycy Partii Demokratycznej wiedzieli, że tak to się skończy, ale pozwolili mu na występ, bo liczyli, że kompromitacja udowodni ich tezę, że nie nadaje się on do walki o drugą kadencję.

„NYP” donosi także, że zagrozili mu, że jeśli nie odejdzie dobrowolnie, to usuną go za pomocą 25. poprawki do konstytucji. Sekcja 4 tej poprawki pozwala wiceprezydentowi i większości członków gabinetu na ogłoszenie, że prezydent nie może pełnić dalej swoich obowiązków. Po takiej deklaracji Kongres większością 2/3 głosów w obu izbach może pozbawić go władzy.

Źródło dziennika dodało, że Biden odczuwał „gniew, paranoję i frustrację” przez działania swoich partyjnych kolegów. Jego zdaniem nagłe zainteresowanie jego syna Huntera sprawami Białego Domu i naleganie na udział w spotkaniach miało z tym związek. Miał się domyślić, co się dzieje, i martwił się o ojca.

Sam Biden po rezygnacji zapadł się pod ziemię. Przedłużył swoją izolację w związku z COVID-19 do środy, mimo że jego osobisty lekarz już w poniedziałek ogłosił, że prezydent jest praktycznie zdrowy. Odwołał też wiele zaplanowanych spotkań i wizyt, w tym podróż do Houston, gdzie miał ocenić zniszczenia spowodowane przez huragan. Do czasu konwencji demokratów, która rozpocznie się 19 sierpnia, ma w planach tylko jeden wyjazd, do nieujawnionego jeszcze miejsca, i wizytę w Chicago. W poniedziałek Biden zadzwonił do sztabu Harris, by zapewnić ją o swoim wsparciu w jej kampanii, ale jego bełkotliwy, zachrypnięty głos sprawił, że republikanie domagają się dowodu, że stan zdrowia pozwala mu nadal na pełnienie obowiązków prezydenta.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wiktor Młynarz