Decyzji o wysłaniu tysięcy pracowników PKP Cargo na bruk można się było spodziewać od tygodni. Jednak jej skala i konsekwencje szokują. Szef Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych (ZZMK) Leszek Miętek, z którym rozmawiał portal Niezalezna.pl, zaznaczył, że działania obecnego zarządu są „sabotażem gospodarczym”. - Obawiamy się niestety, że pod parasolem ochronnym ministra infrastruktury spółka jest doprowadzana do marginalizacji na rynku – stwierdził Miętek. Przewodniczący Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” Henryk Grymel ocenił, że „zwolnienie takiej liczby osób spowoduje całkowitą zapaść Cargo”, a działania obecnego zarządu nazwał „zbójeckimi”. Obaj związkowcy wskazują na możliwość przejęcia kontraktów narodowego przewoźnika przez ukraińską i niemiecką spółkę.
Zarząd PKP Cargo zdecydował dziś o przeprowadzeniu zwolnień grupowych przez zakłady i centralę spółki. Jak poinformowano w komunikacie, mają one objąć do 30 proc. zatrudnionych, czyli do 4142 pracowników w różnych grupach zawodowych. Wcześniej, pod koniec maja br. zarząd spółki zdecydował o uruchomieniu programu skierowania do 30 proc. pracowników na tzw. nieświadczenie pracy.
PKP Cargo jest flagowym, największym kolejowym przewoźnikiem towarowym w Polsce i drugim co do wielkości w Europie. Oferuje usługi logistyczne, łącząc transport kolejowy, samochodowy oraz morski. Świadczy też samodzielne przewozy towarowe na terenie Polski i wielu innych państw kontynentu. Działalność tej strategicznej spółki związana jest m.in. z możliwością prowadzenia wielkich inwestycji infrastrukturalnych, ale także z transportem na potrzeby armii, co w dzisiejszych czasach wydaje się szczególnie ważne.
Skąd zatem tak drastyczna decyzja zarządu uderzająca w podstawy funkcjonowania spółki? Co na to ministerstwo infrastruktury i rząd? Odpowiedź znaleźć można w pewnej niechlubnej prawidłowości: kiedy do władzy dochodzi Tusk, zaczyna się wielka wyprzedaż i zwijanie gospodarki. Przykładów z przeszłości nie brakuje. Przypomnieć tu można np. los polskich stoczni, które Tusk miał powierzyć tajemniczemu „katarskiemu inwestorowi”, a na likwidacji których skorzystały stocznie niemieckie, czy (na szczęście nieudaną) próbę faktycznej likwidacji Polskich Linii Lotniczych LOT, na czym skorzystałaby z całą pewnością Lufthansa.
Dziś sytuacja się niestety powtarza. Perypetie, a w końcu pod wpływem niebywałych nacisków społecznych, złożenie przez rząd mglistej obietnicy kontynuowania projektu CPK w okrojonym kształcie, faktyczne wycofanie się rządu z planów budowy portu kontenerowego w Świnoujściu i użeglownienia Odry, przesunięcie terminu budowy pierwszej elektrowni jądrowej i prawdopodobnie rezygnacja z kolejnej – to zaledwie kilka przykładów potwierdzających niechlubną tradycję kolejnych rządów Donalda Tuska.
Prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych (ZZMK) Leszek Miętek w rozmowie z Niezalezna.pl przyznał, że nie jest zaskoczony decyzją zarządu, ponieważ wcześniej trwały już z udziałem związków zawodowych konsultacje dotyczące zwolnień 30 proc. załogi PKP Cargo.
– Natomiast my, jako związki zawodowe sprzeciwiamy się temu, że naprawa spółki PKP Cargo ogranicza się wyłącznie do kwestii oszczędności na pracownikach
– zaznaczył.
Przyznał, że „spółka jest w fatalnej sytuacji”, także w wyniku – jak stwierdził – „działaniu poprzednich zarządów”. – Od 2020 roku występowaliśmy o to, żeby wdrożyć system naprawczy, restrukturyzację spółki, dostosowanie jej do wymogów rynkowych. Niestety nie udało nam się do tego zmusić żadnego zarządu i rady nadzorczej – przypomniał związkowiec.
- W spółce jest do poprawy wszystko, natomiast oddelegowany zarząd z rady nadzorczej od trzech miesięcy podejmuje decyzje wyłącznie w obszarze pracowniczym. Wypowiedział wszystkie porozumienia społeczne: pakt gwarancji pracowniczych, który zawarliśmy na okoliczność prywatyzacji giełdowej, układ zbiorowy pracy, porozumienie partnerów społecznych, które zabezpieczało spółkę przed tym, że nie było strajków przez wiele lat. Wdrożono roczne nieświadczenia pracy i pomimo tego, że w spółce jest dramatyczny przerost administracji nad pionem operacyjnym, to 80 proc. załogi, która poszła na nieświadczenie pracy, to był pion operacyjny. Skutkiem tego wielu naszych klientów jest nieobsługiwanych, bo nie ma kto prowadzić pociągów. To jest sabotaż gospodarczy
- tłumaczył Miętek.
Zaznaczył, że związkowcy widzą potrzebę restrukturyzacji zatrudnienia, „ale jako jeden z elementów naprawy spółki”. – My oczekujemy na program naprawczy, a takiego nie ma – dodał.
- Obawiamy się niestety, że pod parasolem ochronnym ministra infrastruktury spółka jest doprowadzana do marginalizacji na rynku. Kiedyś woziła 180 mln ton ładunków, teraz wozi 80, a być może będzie woziła 5 albo 3 mln ton. A szykują się duże inwestycje infrastrukturalne w Polsce i widocznie to nie polski przewoźnik narodowy będzie te przewozy wykonywać, tylko pewnie inny, i na tym polega cały problem
- wyjaśniał szef ZZMK.
Według Miętka „w tej ekipie, która w tej chwili rządzi, oddelegowanej z rady nadzorczej nie ma kompetencji do opracowania szerokiego programu naprawczego”. – Ludzie, którzy są w tej chwili w zarządzie, nie znają się na zarządzaniu taką firmą, która jest przewoźnikiem towarowym. Sam prezes to jest doktor prawa pracy, który się specjalizuje w zwolnieniach i zamykaniu firm; drugi jest licencjonowanym likwidatorem; i pani prezes, która się zajmuje finansami. A nie ma tam nikogo, kto wiedziałby, jak tę spółkę naprawić – ocenił.
- Jeżeli sąd podejmie decyzję o sanacji, to jednym z jej skutków będzie to, że wejdzie nadzorca sądowy, który (nie wiadomo czy w całości) przejmie zarządzanie spółką. Ale on też nie będzie miał kompetencji operacyjnych, przewozowych, tylko finansowe. I będzie być może sprzedawał majątek Cargo itd. To w kontekście wjazdu na polskie tory przewoźnika ukraińskiego daje nam tutaj wiele do myślenia i wszystko wygląda na to, że niestety, próbuje się spółkę zminimalizować w stosunku do zakresu jej działania. Obecnie na rynku jest osiemdziesięciu przewoźników; są koleje niemieckie, czeskie. Na stole leżą miliardy złotych, bo na przyszły rok są zaplanowane wielomiliardowe inwestycje infrastrukturalne plus CPK i ktoś to musi wziąć
- stwierdził.
Zdaniem szefa ZZMK, zwalniani pracownicy operacyjni znajdą zatrudnienie na chłonnym rynku, „nawet w tej firmie ukraińskiej”, jednak – jak wskazuje – „problem jest taki, że z mapy polskich przewoźników zginie PKP Cargo”. – Taki zamach był robiony już wcześniej w 2014-2015 roku, kiedy próbowano sprzedać kontrolny pakiet akcji PKP i myśmy to uratowali – podsumował Leszek Miętek.
Przewodniczący Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” Henryk Grymel, z którym także rozmawialiśmy o sytuacji w PKP Cargo, przyznał, że dzisiejsza decyzja zarządu o zwolnieniu 4142 pracowników jest „fatalna dla spółki”. - Te zwolnienia grupowe były zapowiadane już 20 dni temu i my przeciwko temu protestujemy – dodał.
Mówiąc o powodach protestu, przypomniał, że według „Solidarności” „złamano obowiązujące prawo, ponieważ związki powinny dostać najpierw plan restrukturyzacji, potem powinno się określić docelową wielkość firmy i do tego powinno być dopasowane zatrudnienie”.
- Tu strzelono z sufitu - 30 procent. Według nas zwolnienie takiej ilości ludzi sprawi, że Cargo straci możliwość wykonywania swojej pracy. Już w tej chwili jest ok. 3 tys. ludzi na nieświadczeniu pracy, a firma ma wiele zażaleń od klientów, że nie jest w stanie rzetelnie wykonywać zleceń. Brakuje ludzi: maszynistów, rewidentów, ustawiaczy, bo są właśnie na nieświadczeniu pracy
- wyliczał Henryk Grymel.
Zaznaczył, że „nikt nie wie, jak obliczono, że należy zwolnić 4142 osoby”. - Naszym zdaniem zwolnienie takiej liczby osób spowoduje całkowitą zapaść Cargo i spółka ta nie będzie w stanie realizować tych kontraktów, które już ma, nie mówiąc o kolejnych. To są zbójeckie działania zarządu – ocenił.
- PKP Cargo jest spółką strategiczną i nie podlega upadłości, więc wymyślono restrukturyzację sanacyjną. A to polega na tym, że będzie się zwalniać kogo się chce, ilu się chce; nie ma de facto żadnych ochron, nawet przedemerytalnych. Komisarz sądowy będzie mógł sprzedawać majątek za bezcen i to będzie jego indywidualna decyzja. My się obawiamy, że Cargo straci moce przerobowe i klienci uciekną do innych spółek przewozowych i faktycznie Cargo może nie upadnie, ale wygaśnie, Bo zdolności pracy produkcyjnej będą bliskie zeru
- tłumaczył szef kolejarskiej „Solidarności”.
Przyznał, że mimo wszystko, przy zastosowaniu odpowiednich działań naprawczych możliwe byłoby przywrócenie PKP Cargo do dawnej świetności. - LOT też kiedyś już prawie upadł i Donald Tusk powiedział, że za logo LOT-u nie będzie umierał. Dzisiaj LOT jest wiodącym przewoźnikiem i my uważamy, że również Cargo jest w stanie się z tego podnieść. Ale trzeba siąść, rozmawiać z ludźmi, przedstawić jakiś plan. A obecnie jedyny plan jest taki, że skoro Cargo nie może upaść, to zrobimy wszystko, żeby było niezdolne do przewożenia towarów. A ponieważ obecne kontrakty są już zagrożone, to klienci będą szukać nowych przewoźników – wyjaśniał.
W związku z zakupem @Condor przez #LOT Towarzystwo Informacji Niewygodnych przypomina Panu @donaldtusk ⬇️ pic.twitter.com/kplqyNffg2
— Andrzej Hrechorowicz (@a_hrechorowicz) January 24, 2020
Dopytywany, kto ma interes w zmarginalizowaniu PKP Cargo, szef kolejarskiej „Solidarności” przyznał, że nie wie kto, „ale rysuje się jeden cel”.
– Ponieważ spółka ukraińska dostała licencję na przewozy towarów pod koniec czerwca, a z drugiej strony mamy spółkę niemiecką DB, która już ma licencję, to może być tak, że Niemcy się dogadują z Ukraińcami, więc Cargo przeszkadza im na polskim rynku. A jest o co walczyć, bo za zeszły rok przychód wyniósł ok. 5 mld zł, teraz zacznie się budowa CPK, zacznie się odbudowa Ukrainy i wywóz zboża z Ukrainy, więc ten rynek znacznie się powiększy. To jest tłusty kąsek i Cargo moim zdaniem przeszkadza w tym interesie
- stwierdził.
Związkowiec zwrócił uwagę, że kapitał założycielski spółki ukraińskiej, która dostała licencję na przewozy, „wynosi 5 tys. zł i ona nie ma pracowników i nie ma taboru”. - W momencie, kiedy przyjdzie komisarz, nie będzie nikogo pytał, tylko zgodnie z ustawą o restrukturyzacji sanacyjnej będzie mógł wyprzedawać majątek i to niekoniecznie za wartość rynkową. Dostaną również 4 tysiące przeszkolonych pracowników, a szkolenie np. maszynisty trwa 2 lata, a rewidenta 1,5 roku. Ja tu widzę taki plan - przekonywał.
Grymel przyznał, że mimo dramatycznej sytuacji związki nie organizują strajków protestacyjnych, bo ich skutki dopisano by do fatalnego bilansu PKP Cargo.
– Powiedzieliby, że chcieli ratować spółkę, związki zastrajkowały i sparaliżowały firmę. Dlatego ograniczamy się do pikiet, staramy się robić sejmowe komisje infrastruktury, spotkania z ministrami. Próbujemy to tłumaczyć w sposób cywilizowany, bo chcemy dialogu, a druga strona chce nas sprowokować do strajku, żeby mieć winnego
– podsumował przewodniczący Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność” Henryk Grymel.