Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Dezinformowali o incydencie w Kotomierzu. Fake newsy i manipulacje uderzały w polski tranzyt

Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, próbka wysypanej z wagonów w Kotomierzu kukurydzy nie zawiera przekroczonych ilości zakazanych środków ochrony roślin, ale wykazała obecność pleśni. Przyczyny jej powstania nie są jednak znane. Nie wiadomo też, czy próbka została pobrana prawidłowo. W związku z wysypaniem transportu w sieci pojawiły także się fałszywe informacje dotyczące przeładunku transportowanego za granicę zboża w terminalu zbożowym w Gdyni.

Zboże wysypane na tory/ Kotomierz, woj. kujawsko-pomorskie
Zboże wysypane na tory/ Kotomierz, woj. kujawsko-pomorskie
zrzut ekranu - Facebook

Niedawno Polskę obiegła informacja o wysypaniu ogromnych ilości ukraińskiej kukurydzy z wagonów Kotomierzu (woj. kujawsko-pomorskie) przez nieznanych sprawców. Spekulowano m.in., że zawartość wagonów była skażona i miała trafić na polski rynek. Zostało to jednak zdementowane przez firmę Ecco Rail, która odpowiadała za ten transport. W rzeczywistości kukurydza miała trafić do Irlandii.

W mediach społecznościowych dużą popularność zyskało nagranie, które miało być wykonane w gdyńskim terminalu zbożowym. Były na nim widoczne wagony (rzekomo te z Kotomierza), których zawartość przeładowywano na ciężarówki. Choć nie wynika to nagrania, to sugerowano, że transport nie trafił na statek. Miał to być dowód na to, że zawartość wagonów nie trafiła za granicę, lecz została rozwieziona na terytorium Polski. Część internautów zwróciła uwagę, że jest to manipulacja, ponieważ zawartość jest transportowana ciężarówkami w terminalu na statki.

Zapytaliśmy o to spółkę Mondry, która jest dzierżawcą tymczasowym terminala zbożowego.

„Wszystkie towary przywiezione transportem kolejowym do Terminalu Mondry w Porcie w Gdyni (zarówno z Ukrainy, jak i z Polski) zostały wyeksportowane drogą morską poza Polskę, do miejsc przeznaczenia w innych krajach. Bez wyjątku. Proces tranzytu zbóż i rzepaku odbywa się pod ścisłym nadzorem Urzędu Celnego od momentu przekroczenia przez te towary granicy ukraińsko-polskiej aż do ich załadunku na statki i eksportu. Ponadto nasza firma nie sprzedała żadnej partii ukraińskiego zboża czy rzepaku na rynku polskim. Dlatego odrzucamy wszelkie stwierdzenia przeciwne”

- informuje nas Mirosława Chmurkowska ze spółki Mondry. „Trzeba pamiętać, że nasze nabrzeże w Gdyni jest w trakcie kapitalnego remontu, co wymusiło zamknięcie kolejowych koszy przyjęciowych na terminalu Mondry. W związku z tym musimy wyładowywać towar z wagonów na innej bocznicy i dowozić go samochodami ciężarowymi do nabrzeża, w miejscu zacumowania statku. I tutaj towary są ładowane bezpośrednio z samochodów na statek. Jest to standardowa praktyka, którą zresztą kontroluje Urząd Celny” - czytamy w wiadomości. Jak podkreśla firma, opublikowane w sieci nagranie nie pokazuje pociągu, którego zawartość została rozsypana w Kotomierzu.

Na miejscu incydentu w woj. kujawsko-pomorskim przez anonimową osobę została pobrana próbka wysypanej kukurydzy. Trafiła ona do Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych.

Rzeczoznawca zbożowy Jan Kaźmierczak ze Stowarzyszenia, podkreśla w rozmowie z Niezalezna.pl, że istnieją różnego rodzaju problemy z produktami napływającymi z Ukrainy. Informuje o stwierdzeniu w próbce z Kotomierza podwyższonej ilości mykotoksyn, czyli pleśni. - Dodatkowo wysłaliśmy próbkę do Państwowego Instytutu Badawczego – Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu w celu oznaczenia przekroczeń substancji aktywnych środków ochrony roślin, które są w Polsce zakazane. Z badań wynika, że nie stwierdzono takich przekroczeń - mówi Jan Kaźmierczak. Rzeczoznawcza zbożowy wyjaśnia, że przyczyny obecności pleśni w próbce mogą być różne. - Występowanie pleśni może wynikać z uwarunkowań środowiskowych, na przykład dużej wilgotności w czasie zbiorów. Przyczyną niekoniecznie jest złe przechowywanie - tłumaczy Jan Kaźmierczak. Podkreśla, że próbka została dostarczona Stowarzyszeniu przez osobę, która była na miejscu zdarzenia w Kotomierzu. - Nie mamy pewności, czy próbka została pobrana prawidłowo, proporcjonalnie i z należytą starannością. Ten materiał nie może być więc dowodem - mówi Jan Kaźmierczak.

Jak informuje nas prok. Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, postępowanie dotyczącej incydentu aktualnie koncentruje się na czynnościach procesowych oraz operacyjnych zmierzających do ustalenia sprawców czynu. „W tym celu m.in. drobiazgowo analizowany jest zabezpieczony w sprawie materiał poglądowy, w tym zapisy dostępnych monitoringów, a także inne dane mogące przyczynić się do wytypowania osób, które wzięły udział w zdarzeniu” -  czytamy w wiadomości z bydgoskiej prokuratury.

 



Źródło: niezalezna.pl

Hubert Kowalski