Gdy kilkanaście dni temu pisałem dla „Gazety Polskiej”, że sygnalistom i społecznikom będzie trudniej za rządów Donalda Tuska i jego koalicji 13 grudnia, nie wróżyłem z fusów. Od dekad doskonale wiemy, co uwiera liberalno-lewicowy układ. Zza uśmiechniętej maski wyziera wciąż to samo – obojętność, niechęć lub pogarda dla ludzi, wobec których III RP okazała się złą macochą. Nie bez powodu z ramówki TVP Warszawa znika właśnie program „Ciemna strona”, poświęcony stołecznej reprywatyzacji, problemom lokatorów i poradom z zakresu bezpieczeństwa finansowego dla osób starszych.
Dlaczego ludziom sterującym TVP z nadania ppłk. Bartłomieja Sienkiewicza przeszkadza dość niszowy przecież program interwencyjny „Ciemna strona”, poświęcony patologiom warszawskiej reprywatyzacji? Wkrótce mamy wybory samorządowe. Nieco później – prezydenckie. Platforma Obywatelska bardzo lubi wolne i niezależne media – pod warunkiem, że grają z nią do jednej bramki. Fakt, że nowa władza usuwa z mediów publicznych programy uderzające w stołeczną sitwę reprywatyzacyjną, potwierdza wszystko, co głośno i szeptem mówi się o stołecznym układzie władzy. Nie bez powodu środowiska lokatorskie, stanowiące swoisty miks prawicowo-lewicowych grup społecznej samopomocy i wsparcia, kibicowały przez ostatnie lata Prawu i Sprawiedliwości. Były też beneficjentami działań sejmowej komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Nie bez powodu znana lokatorka Ewa Andruszkiewicz, przyjaciółka zamordowanej przez mafię reprywatyzacyjną Jolanty Brzeskiej, publikuje swoje teksty właśnie na łamach „Codziennej”. Choćby ostatnio: „Siedmiu wspaniałych. Powrót reprywatyzacji w korzystnej dla lokatorów uchwale” (nr 3606 – 23.01.2024).
Nie bez powodu żelazny elektorat Donalda Tuska nienawidzi tak bardzo aktywisty społecznego i sygnalisty Jana Śpiewaka i co rusz zarzuca mu, że jest „cynglem PiS”. Ta strategia służy zdyskredytowaniu wszelkiej działalności, która pokazywałaby antyspołeczne, szkodliwe dla zwykłych Polek i Polaków czy wreszcie korupcyjne uwikłania ludzi Platformy Obywatelskiej. Bardzo chętnie przedstawianych w lewicowo-liberalnych mediach jako reprezentanci uśmiechniętej, demokratycznej i uczciwej części klasy politycznej. Ale skoro fajnopolacy z PO niczego się nie boją i niczego nie mają sobie do zarzucenia, to dlaczego z TVP znikają programy, które zaglądały za kulisy tego, co dzieje się w mieście rządzonym przez Rafała Trzaskowskiego, prominentnego polityka PO? Czy samo w sobie nie jest to zachętą dla różnej maści szwindlarzy i neoszmalcowników, którymi przez dekady obrosła stolica: „śpijcie spokojnie, oko kamer właśnie się od was odwraca”.
A może programy takie jak „Ciemna strona” muszą zniknąć, bo ruch lokatorski dość napsuł krwi choćby byłej prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz, także prominentnej działaczce Platformy? I ludziom ratusza, którzy wskutek kilku głośnych afer i stosunkowo dużego sukcesu medialnego ruchu lokatorskiego albo pożegnali się ze stołkami, albo musieli powściągnąć swoje apetyty na nieuczciwy i łatwy zysk? I teraz przyszedł czas zemsty. A skoro w uśmiechniętej Polsce lewicowo-liberalne media głównego nurtu nie muszą już zbyt skrupulatnie patrzeć nowej władzy na ręce, to dlaczego po cichu nie rozprawić się z tymi, którzy kojarzą się z porażkami i upokorzeniami mniej lub bardziej wpływowych ludzi stołecznej Platformy? Nikt nie ma przecież wątpliwości, że silni ludzie Sienkiewicza dali stołki na Woronicza ekipie Trzaskowskiego i starej dziennikarskiej postkomunistyczno-liberalnej gwardii. „To jest wasza normalność” – chciałoby się sparafrazować znane lewicowe hasło na temat demokracji: normalność, która bacznie pilnuje interesów polityczno-finansowych grubych ryb polskiej transformacji. Tak to wyglądało przed 2015 r. I tak ma znów wyglądać.
[polecam:
Na konferencjach prasowych Donald Tusk będzie perorował o wolnych mediach i odzyskanej praworządności, ale brutalne realia platformerskiej władzy znów dają o sobie znać. Widać w tym pewien schemat: z PiS rozprawia się z hukiem, w świetle kamer i wśród dźwięków medialnych fanfar, ale w korzystnych dla siebie sprawach, tam, gdzie trzeba na nowo odbudowywać stare układy i obyczaje, stara się postępować po cichu.
I co z tego, że nawet jeden czy drugi liberalny dziennikarz się oburzy, bo i jemu zapali się czerwona lampka, gdy ściągany jest z anteny sprzyjający lokatorom program z lokalnego kanału TVP. Wśród medialnego bombardowania i antypisowskiego rechotu influencerek i celebrytów większość publiki nawet tego nie zauważy. Starszy pan, któremu mafia reprywatyzacyjna zabrała zdrowie i mieszkanie, zmiele przekleństwo w ustach, starsza pani, która choruje na serce, zaciśnie pięści, niepoprawny lewicowy aktywista zdziwi się niepomiernie, ale większości to umknie. No, chyba że co przytomniejszy widz już się przerzucił na Telewizję Republika.
A przy okazji: sejmowy korespondent TV Republika powinien koniecznie zapytać Donalda Tuska, dlaczego z ramówki publicznego nadawcy zniknęły programy takie, jak „Ciemna strona” oraz poświęcone Rosji i Europie Środkowo-Wschodniej „Studio Wschód” Marii Przełomiec. Nie to, że liczę na jakąś rzetelną odpowiedź starego-nowego premiera. Chciałbym zobaczyć jego wyraz twarzy po takim pytaniu.
Nikt z Czytelniczek ani Czytelników „Codziennej” nie jest zaskoczony, że uśmiechnięta Polska kontratakuje. Krzywy to uśmiech i złe za nim stoją intencje, ale i to nikogo z milionów wyborców i wyborczyń PiS nie dziwi. Lewicowo-liberalna Polska, wbrew obywatelskim i demokratycznym frazesom, zawsze miała swoje priorytety. Tusk zrozumiał przynajmniej jedno że musi więcej i częściej odwoływać się do zwykłych ludzi, mówić o nich z troską i nie prowokować gniewu mniej zamożnej Polski. Nie sądzę jednak, żeby rozumieli to ludzie, którzy stoją za jego plecami. Albo że zbyt długo będą mieli cierpliwość, by uczestniczyć w tej wizerunkowej grze. Ciągnie wilka do lasu. Nie bez powodu w „Pytaniu na śniadanie” pojawiła się flipperka Elżbieta Liberda, właścicielka Kancelarii Radcy Prawnego, specjalizująca się w obrocie nieruchomościami.
Jeśli znaleźliście Państwo kiedyś w skrzynce pocztowej karteczkę z informacją: „Młode małżeństwo chce kupić tanie mieszkanie w tej okolicy”, to radzę od razu wyrzucić ją do kosza. Tak zaczyna się flipperski proceder: od skupowania po taniości mieszkań, także z lokatorami, później następuje pozbywanie się tych niechcianych ludzi z mieszkań bardzo różnymi metodami (skokowy wzrost czynszów to najłagodniejszy sposób na „sprzątanie mieszkania”), jak najtańsza renowacja i odsprzedaż z ogromnym przebiciem. Wizyta flipperki w śniadaniówce TVP rozjuszyła nie tylko byłego wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę czy Jana Śpiewaka.
Nawet liberalni dziennikarze nie mogli uwierzyć własnym oczom, obserwując rozpromienioną Katarzynę Dowbor, która w studiu publicznego nadawcy nie postawiła flipperce ani jednego niewygodnego pytania. Łykała w najlepsze jej wersję o „cudownym” biznesie. Ale czemu się tu dziwić? „Konstytucja i demokracja”? Owszem, ale tak, żeby wreszcie Polska liberalno-lewicowych elit, dziwnym trafem od dekad żyjących w symbiozie z najbogatszymi, znów mogła odżyć pełną piersią. Żeby znów mogła poczuć, że nie tylko jest u siebie, lecz także ma dla siebie najróżniejsze instytucje publiczne. Dobrze widać, jakich tematów mainstream nie chce, a kogo pragnie zapraszać do studia. W mediach widać to najlepiej, bo siłą rzeczy pokazują nam, kto, co i dlaczego ceni najbardziej. Nie na poziomie demokratycznych frazesów, ale realnych interesów i stojących za nimi sił.
Polecamy weekendowe wydanie #GPC wraz dodatkiem #NiecodziennaGazetaPolska oraz programem TV. Czytaj na » https://t.co/1HYRtWiDJA
— GP Codziennie (@GPCodziennie) February 1, 2024
Nie zwlekaj i dołącz do społeczności #SWSmedia już teraz! Subskrybuj i zyskaj dostęp do sprawdzonych informacji »https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/UYtGnGu6mp