Na jakiej podstawie ktoś z zewnątrz doradza i zastanawia się nad zaprowadzeniem "porządku", czyli eskalacją działań w mediach publicznych? Ujawnienie przez portal "Niezależna" czatu z grupy "Wejście" dobitnie pokazuje, jak duży problem z przejęciem TVP, Polskiego Radia i PAP mają nawet ci, którzy czekają na zastąpienie starej ekipy.
W związku z ujawnieniem korespondencji, w której uczestniczy ktoś podpisujący się jako Sylwia Gregorczyk-Abram, zadałem wczoraj w mediach społecznościowych proste pytania pani mecenas, współpracującej z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem.
"Niestety PAP nie jest infrastruktura krytyczną..." to Pani cytat? Czy należy Pani do grupy "Wejście" na szyfrowanym komunikatorze, w którym są m.in. obecny samozwańczy prezes PAP oraz były prezenter TVN24? Co ma Pani wspólnego z zarządem PAP?". Niestety, odpowiedzi dotąd nie uzyskałem i się jej nie spodziewam - podobnie jak inni komentatorzy, pytający, na jakiej podstawie osoba z zewnątrz mediów publicznych jest zaangażowana w bezprawne przejmowanie tychże na podstawie zwykłej uchwały Sejmu i decyzji ministra Bartłomieja Sienkiewicza.
Juliuszu Kaszyński, czy poczuł się Pan funkcjonariuszem państwa polskiego, który pisze na komunikatorze: "Wiem, że pachnie stanem wojennym, ale lepszy krzyk 50 niż dowód na bezsilność władzy”? Pan jest dziennikarzem, czy tylko podnóżkiem nowych panów?
Samo to, że ktoś założył grupę o nic nie mówiącej, praworządnej nazwie "Wejście", był tam pod imieniem i nazwiskiem (Patryk się uchował), a samozwańczy prezes PAP dał się "wyrolować" fotką swojego telefonu - świadczą o poziomie akcji ministra Sienkiewicza. I o wielu innych rzeczach. Nieprzypadkowo od czterech dni nie udaje się przejąć TVP, Polskiego Radia i PAP oraz normalnie wrócić do nadawania TVP INFO czy publicystyki w Telewizji Polskiej. W normalnych warunkach można byłoby skrytykować posłów PiS za wytężoną interwencję poselską - ale, po pierwsze, to Dariusz Joński i Michał Szczerba przetarli szlak w opozycji z codziennym wchodzeniem do instytucji, a po drugie - jakkolwiek to brzmi - bez polityków w budynkach mediów publicznych byłoby już po "zawodach". W pewnym sensie, oni swoim udziałem w tej hucpie osiłków ministra Sienkiewicza blokują bezprawne działania, wydane na podstawie nie rodzącej żadnych skutków prawnych uchwały Sejmu. Jeżeli rząd nie pójdzie po rozum do głowy, a nic na to nie wskazuje, nawet mimo zawetowania przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy okołobudżetowej z zastrzykiem gotówki dla przejętej TVP, czeka nas wariant siłowy.
Zróbcie porządne media publiczne, pokażcie, co potraficie - ale najpierw uzyskajcie do tego legalną podstawę. Niestety, treść wiadomości na komunikatorze od Kaszyńskiego, dbającego o autorytet władzy, jak i początek podróbki "Wiadomości" wskazują, że nikomu w nowym zaciągu nie zależy na rzetelnym dziennikarstwie. Skądś przecież ci ludzie się tam wzięli. Na pewno nie przechodzili z tragarzami, na pewno ich zatrudnienie nie jest dziełem przypadku, skoro sami mają świadomość, jak ten bajzel wygląda.