Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Krzysztof Wołodźko dla Niezalezna.pl: „Przyjazne osiedle” to strzał w dziesiątkę

W miniony poniedziałek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział program rewitalizacji osiedli z wielkiej płyty „Przyjazne Osiedle”. Pomysł zakłada rewitalizację tysięcy po-PRL-owskich bloków - nową termoizolację, nowoczesne windy, nowe parki i miejsca odpoczynku dla rodzin. Eksperci roztrząsają techniczne i finansowe uwarunkowania tego pomysłu. Warto przyjrzeć się również jego społecznemu i psychospołecznemu kontekstowi.

Program "Przyjazne osiedle" to rewitalizacja bloków z wielkiej płyty
Program "Przyjazne osiedle" to rewitalizacja bloków z wielkiej płyty
Mach240390, CC BY 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/4.0>, via Wikimedia Commons

W najgorętszym okresie transformacji blokowiska („wielka płyta”) niemal na równi z po-PGR-owską wsią stały się symbolem gorszej i niechcianej Polski. To na blokowiskach zrodził się muzyczny bunt i opowieść o pierwszych latach i dekadach polskich przemian, czyli rap. Nie bez powodu „Blokowisko” to tytuł muzycznej składanki z 2002 roku, na której znajdziemy choćby jeden z utworów Paktofoniki. Dla liberalnych elit blokowiska były siedliskiem po-PRL-owskiego zła: gromadziły nikomu już niepotrzebnych robotników i robotnice z wielkoprzemysłowych, upadających, zamykanych i rozkradanych zakładów pracy. I ich dzieci, które na własnej skórze odbierały szybką i mocną lekcję nowych życiowych realiów.

Czarna legenda blokowisk

Blokowiska zmieniały się, tak jak zmieniała się cała Polska po 1989 roku. Złe dzielnice ze zdewastowanymi klatkami schodowymi, zniszczonymi windami, zasyfionymi schodami, z czasem zaczęły się zmieniać. Nie zawsze i nie wszędzie udawała się ta sztuka, ale także w małych miasteczkach Wielkopolski, w Poznaniu i Krakowie na własne oczy oglądałem przez długie lata powolne zmiany na lepsze. A jednak blokowisko i wielka płyta na długo pozostały synonimem czegoś gorszego, niebezpiecznego, wstydliwego.

Niemałą rolę odniosła w tym tzw. kultura nowego prestiżu – zamknięte osiedle, apartamentowce, grodzone plac zabaw, sklepy i usługi tylko dla właścicieli/najemców stały się symbolem czegoś lepszego i bardziej luksusowego. Nawet, gdy w „apartamentowcach” zaczęło robić się coraz ciaśniej i coraz bardziej absurdalnie. Nawet, gdy prestiż, zieleń, usługi przestrzeń wokół były tylko na folderze – a na serio zostawał kredyt, małe mieszkanie daleko na obrzeżach miasta, z dala od wielu niezbędnych usług i udogodnień.

Niezłe życie w wielkiej płycie

Dlatego dziś ludzie coraz chętniej szukają mieszkań na starych osiedlach, które już dawno przestały leżeć na peryferiach miast i obrosły tkanką społecznych i komercyjnych usług. Blokowiska wyglądają też coraz lepiej. Często jest tam więcej zieleni, przyjaźniejsza atmosfera, budowana przez długoletnie sąsiedztwo, łatwiej o najróżniejsze instytucje, dobre drogi, sprawniejszą komunikację publiczną. To paradoks PRL – budownictwu z czasów Władysława Gomułki i Edwarda Gierka przepowiadano rychłe zniszczenie. Dziś wiele z tych budynków przedstawia się lepiej niż nowoczesne budownictwo spod ręki patodeweloperki. A przypomnę, że według Polskiego Instytutu Ekonomicznego w Polsce jest ok. 60 tys. budynków z wielkiej płyty, w których znajduje się około 4 mln mieszkań.

Pomysł PiS to strzał w dziesiątkę. To ukłon w stronę niemałej części zwykłych polskich rodzin. Część z nich wciąż pamięta z jaką pogardą mówiono przez lata o blokowiskach. Wielu ludzi na własne oczy widziało upadek i stopniowe odrodzenie takich dzielnic. Dzięki rewitalizacji osiedla i mieszkania w wielkiej płycie sporo zyskają – także na finansowej wartości. Ale chodzi o coś znacznie więcej – PiS znów pokazał, że stosunkowo prostym sposobem umie przechytrzyć liberalny establishment. I zainteresować swoimi propozycjami zwykłych Polaków i Polki.

 



Źródło: niezalezna.pl

##przyjazneosiedle ##prawo i sprawiedliwość ##PiS ##kampania ##wybory

Krzysztof Wołodźko