Na płocie niemieckiej ambasady w Warszawie zawieszony jest plakat pod hasłem "German Nature" z Wyspy Sylt, gdzie w jednym z miast burmistrzem był generał Heinz Reinefarth. To wyjątkowo nikczemny zbrodniarz wojenny, odpowiedzialny za śmierć dziesiątek tysięcy ludzi.
Heinz Reinefarth to zbrodniarz wojenny, a po wojnie - w latach 1951–1967 - burmistrz miasta Westerland... na Wyspie Sylt. Tej samej, którą obecnie niemiecka ambasada reklamuje na swoim płocie pod hasłem "Natura Niemiec". Zauważył to dziennikarz "Gazety Polskiej" Adrian Stankowski, który - podobnie jak wielu innych demonstrantów - wziął udział w manifestacji pod niemiecką ambasadą, jaką zorganizowały Kluby Gazety Polskiej i Stowarzyszenie Roty Niepodległości.
Warto tu podkreślić, że Reinefarth był wyjątkowo bezwzględną bestią: to zbrodniarz odpowiedzialny za śmierć dziesiątek tysięcy ludzi w rzezi Woli. 5 sierpnia 1944 roku, w rozmowie telefonicznej Reinefarth miał pytać: "Co mam robić z cywilami? Mam mniej amunicji niż jeńców". Jego żołnierze mieli więc mordować bagnetami, palić ludzi żywcem czy wieszać na latarniach.
Dziś Niemcy, nawet 1 września, reklamują w Warszawie miejsce, które jednoznacznie kojarzy się z Reinefarthem. Dodają do tego hasło: "Niemcy - po prostu przyjazne".