GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Powtórka z Komorowskiego? Wszołek: KO może tracić dystans do sondażowego lidera… na własne życzenie

Kampania wyborcza z 2015 r. powinna trafić do podręczników marketingu politycznego: jak nie prowadzić działań w sferze publicznej, by nie tylko osłabić swoje notowania, lecz także wzmocnić bezpośredniego konkurenta. Przypadek Bronisława Komorowskiego powtarzał się przy każdych kolejnych wyborach. Wydawało się, że w 2020 r. PO wyciągnęła właściwe wnioski, ale było i tak za późno – Rafał Trzaskowski przegrał z Andrzejem Dudą w środku szalejącej pandemii koronawirusa. W tym zaś roku od początku sierpnia partia Donalda Tuska jest ponownie rozjeżdżana kampanijnym walcem przez PiS.

Logo KO
Logo KO
fotomag/GP

W najnowszym sondażu Kantar Public dla „Gazety Wyborczej”, a więc pracowni, której wyniki chętnie prezentują najważniejsi politycy KO na czele z Donaldem Tuskiem, i gazety zaangażowanej po stronie opozycji, notowania PiS urosły o 5 pkt proc.: Zjednoczona Prawica uzyskała 38 proc. i przy poparciu rzędu 30 proc. dla KO (spadek o 0,2 pkt proc.), a także słabiutkim poparciu dla Trzeciej Drogi (6 proc.) objęłaby samodzielne rządy. 

Rezultaty prezentują się jeszcze ciekawiej, gdy weźmiemy pod uwagę tylko zdecydowanych respondentów. Wówczas partia rządząca osiąga 43 proc., KO – 34 proc., Lewica – 9 proc., Konfederacja – 7 proc., dokładnie tak jak Trzecia Droga. Biorąc pod uwagę, że Kantar Public jest jedyną pracownią, która od ponad roku co jakiś czas ustawia Koalicję Obywatelską w roli lidera maratonu, nie sposób przejść obojętnie obok tego sondażu. Zaryzykuję tezę, że poparcie PiS oscyluje w okolicy 38 proc. lub jest ciut wyższe, a Trzecią Drogę i Lewicę czeka mordercza walka o przetrwanie. 

„Orka” w sieci 

W złapaniu oddechu politykom rządzącym pomaga – jak to zwykle bywa w kampaniach wyborczych – KO. Na razie ewidentne wpadki i niedocenienie Zjednoczonej Prawicy przez ludzi Tuska nie przekładają się znacząco na nastroje, ale są pewnym drogowskazem – w połączeniu wszystkich czynników mogą przyczynić się do trzeciej wygranej PiS w wyborach parlamentarnych. 

Gołym okiem widać, że po zmianach w sztabie wyborczym coś ruszyło – działacze, zarówno z pierwszych ław rządowych, jak i ci mniej znani, podają dalej wpisy premiera i innych najważniejszych figur Zjednoczonej Prawicy, napędzając zasięgi. Przykład z ostatnich dni? Żart Mateusza Morawieckiego, sprowadzający się do jednego uszczypliwego zdania na temat Donalda Tuska i bezrobocia, po 8 godz. miał 400 tys. zasięgu na platformie X (dawny Twitter). Dla kontrastu – spot KO, uderzający w PiS w kwestiach bezpieczeństwa, po takim samym czasie – i z prośbą o podawanie dalej, adresowaną do sympatyków – uzyskał zaledwie 14 tys. zainteresowania wśród internautów. Jest to, co tu dużo pisać, miazga. 

Chwalą się wysokim bezrobociem

Kolejny przykład – pyrrusowe zwycięstwo KO w sądzie z PiS w trybie wyborczym. Owszem, zazwyczaj przegrana w sporze o prawdziwość stawianych tez bywa bolesna dla partii politycznej, ale nie tym razem. Donald Tusk i rzesza platformersów wręcz świętowali huczne zwycięstwo, bo sztabowcy PiS, mówiąc o bezrobociu w czasach rządów PO-PSL, „machnęli się” o 0,6 proc. W istocie w piku stopa bezrobocia wynosiła 14,4 proc. w 2013 r., a nie 15 proc., jak usłyszeliśmy w spocie wyborczym. 

Tyle że co to za różnica? Kogo ona tak naprawdę obchodzi? Jak można się chwalić zwycięstwem, dając jednocześnie pożywkę oponentom, by przypominali nie tylko o fali bezrobocia po 2009 r., ale i stawkach godzinowych w niemal każdym miejscu pracy? Ktoś, kto doradził liderowi KO wejść w tę dyskusję i złożyć pozew przeciwko PiS, gdy jednocześnie PiS chwali się rekordowo niskim bezrobociem w III RP na poziomie 5 proc. i wysoką stawką godzinową, nie powinien mieć wpływu na kampanię w Pcimiu Dolnym, a co dopiero odpowiadać za strategię przed najważniejszymi ponoć wyborami w historii po 1989 r. Tak przynajmniej zapewnia Donald Tusk. I jakoś tego po 4 czerwca, kiedy odbył się marsz opozycji, nie widać w praktyce.

Deep fake w Morawieckiego

Tymczasem o skali desperacji KO świadczy to, że wykorzystała ona sztuczną inteligencję, nie informując o tym odbiorców. Posłużono się sfałszowanym głosem Mateusza Morawieckiego w spocie. Jeszcze nigdy w III RP nie użyto deep fake’a, by uderzyć w oponentów. Gwoli wyjaśnienia: deep fake to technologiczne kłamstwo, dzięki któremu można kogoś bez problemu „wrobić” wizualnie w dowolne przestępstwo lub czyn wątpliwy moralnie. Polega na manipulacji twarzą kogoś, kto padł ofiarą AI. Koalicja Obywatelska nie przeprosiła za to, że podłożyła głos Morawieckiego do e-maili ze skrzynki Michała Dworczyka, wręcz przeciwnie – Borys Budka zachwalał pomysł sztabowców formacji Tuska, a źródło w postaci AI dopisano do spotu dopiero po trzech dniach od publikacji sfałszowanego nagrania. 

Skoro partia, aspirująca do powrotu do władzy, ciągle narzekająca na wszechobecną inwigilację, posuwa się do takiego chwytu, to na co ją jeszcze stać? Ano właśnie. Nie wspominając już o tym, że swoim wybrykiem tylko umocniła w kampanii premiera Morawieckiego. W odpowiedzi szef rządu nazwał KO „łobuzami spod ciemnej gwiazdy”, zdolnymi „do wszystkiego”.

Komu bukiety z Nowogrodzkiej

Brawa dla sztabu Koalicji Obywatelskiej! Aby zrozumieć, jak reaktywne stało się otoczenie Tuska, wystarczy spojrzeć na reakcję po decyzji Jarosława Kaczyńskiego o starcie w innym okręgu niż w Warszawie. Powód jest prozaiczny: jeżeli prezes PiS wybierze okręg świętokrzyski, teoretycznie istnieje szansa, że pociągnie listę i zgarnie dwa lub nawet trzy mandaty więcej dla swojej partii. Co zrobiła KO, gdy pojawiły się wzmianki o tym pomyśle? Wyśmiała Kaczyńskiego, twierdząc, że rezygnuje z prestiżowej rywalizacji z Tuskiem w stolicy. A potem będzie płacz i zgrzytanie zębów, że komuś zabrakło kilku mandatów do objęcia władzy – pozostanie tylko irracjonalny argument o „sfałszowanych wyborach”. 

Dlatego im dłużej będzie trwała kampania wyborcza, tym bardziej Koalicja Obywatelska może tracić do sondażowego lidera. Na własne życzenie. Do wyborów pozostało kilka tygodni, a Tusk wciąż nie ma jasnej odpowiedzi na referendum, na które – wedle badania UCE Research dla Onetu – wybiera się blisko 50 proc. ankietowanych. To już sukces dla pomysłodawców, skoro brakuje niecałych 2 proc. do osiągnięcia celu, jakim jest ważność głosowania. 

Z kolei dywagacje Janusza Lewandowskiego na Campusie Polska Przyszłości, że czas na „rozsądną prywatyzację”, a także ideologiczny paszkwil Agnieszki Holland pt. „Zielona granica” o pracy strażników granicznych na granicy polsko-białoruskiej działają wyłącznie profrekwencyjnie. 

Niewykluczone, że kwiaty z Nowogrodzkiej 15 października będą miały wielu adresatów. Zdecydowanie zasłużyli na podziękowania od PiS.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek