Jeszcze niedawno sformułowanie „silna tożsamość narodowa” budziło w Polsce histeryczne reakcje lewicowo-liberalnych salonów. Tych samych, które nie miały nic przeciwko niemieckiej hegemonii. Tych samych, które z jednej strony uczyniły bożka z żądań środowisk LGBTQ+, z drugiej – uważały, jak Janina Ochojska, że Polska powinna przyjmować imigrantów w sposób niekontrolowany i nieskrępowany. Bo prawda jest taka, że dla nich każda silna i wpływowa tożsamość była dobra – byle nie polska tożsamość. Dziś widać jednak, że Donald Tusk panicznie próbuje zmienić swoją retorykę – także w sprawach migracyjnych. To nie jest zmiana strategii, to zmiana taktyki, na którą trzeba reagować z całą stanowczością. Strategia jest wciąż ta sama – zwycięstwo Platformy będzie oznaczało oddanie Polski pod dyktat nie tylko imigracyjnych interesów Berlina i Brukseli. Prezes PiS w Spale powiedział coś jeszcze: kto chce kolejnego zwycięstwa w wyborach, ten musi „gryźć ziemię”. Nie ma w tym cienia przesady – stawkę dobrze dziś widać.