Żaden inny minister spraw zagranicznych nie włożył tyle wysiłków w zbliżenie Ukrainy z Europą, co Polska, prezydent Komorowski, rząd premiera Donalda Tuska i ja osobiście - mówi bez skrępowania Radosław Sikorski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". W sobotę ta pewność siebie skończyła się dyplomatyczną wpadką.
Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR, aby przekupić prez. Janukowycza - napisał na swoim profilu na Twitterz szef polskiej dyplomacji w odpowiedzi na deklarację lidera Prawa i Sprawiedliwości, że wybiera się na Ukrainę wesprzeć manifestantów.
Jak pisaliśmy na portalu niezalezna.pl jego słowa wzbudziły powszechną krytykę, a koledzy partyjni broniąc go próbowali sprawę obrócić w żart.
Wczoraj Sikorski próbował tłumaczyć się, że nie miał na celu zaatakowanie Ukrainy i wcielił się w rolę doradcy Jarosława Kaczyńskiego. -
Nie krytykowałem wyjazdu prezesa Kaczyńskiego do Kijowa a jedynie przestrzegłem przed eskalowaniem ofert finansowych - napisał.
Dziś w "Gazecie Wyborczej" minister idzie o krok dalej i bez zażenowania składa pochwały nie tylko premierowi Donaldowi Tuskowi, ale też sam sobie.
- Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że jest zdumiony, że na miejscu nie ma osobiście pana i szefa MSZ Szwecji Carla Bildta. Jak jest odpowiedź? - pyta dziennikarz "Wyborczej"
W odpowiedzi Radosław Sikorski stwierdził, że "Partnerstwo Wschodnie, dzięki któremu możliwe jest podpisanie umowy stowarzyszeniowej przez Ukrainę, było polskim pomysłem".
-
Żaden inny kraj, żaden inny rząd i żaden inny minister spraw zagranicznych nie włożył tyle wysiłków w zbliżenie Ukrainy z Europą, co Polska, prezydent Komorowski, rząd premiera Donalda Tuska i ja osobiście - skromnie dodaje minister.
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Wyborcza
sp