Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Zaoczny sąd dla porywaczy dzieci

Uprowadzanie lub wyniszczające przesiedlanie grup ludzkich czy niemal całych narodów jest elementem każdej agresji rosyjskiego państwa od wieków. Równolegle z atakiem militarnym Moskwa prowadzi działania mające na celu dezintegrację podbijanego narodu lub wprost dokonuje destrukcji znaczącej jego części.

Obserwujemy to dziś za naszą wschodnią granicą. Tysiące ukraińskich dzieci padło ofiarą barbarzyńców dowodzonych z Kremla. Trudno zapomnieć fotografie wykonane w Mariupolu, ukazujące najwyżej trzy- lub czteroletnie maluchy, którym matki napisały na plecach imiona i nazwiska, dane rodziców i ich numer telefonu. Ile z nich zostało oderwanych od swoich najbliższych? Tego nie wiemy. Wiemy za to, że w rosyjskiej telewizji relacjonowane są pokazowe adopcje ukraińskich dzieci. Okrucieństwo i tragedia zupełnie niewinnych istot stają się paliwem odrażającej propagandy zbrodniarzy, mają zabawiać żądną poczucia dominacji widownię. Polska aktywnie uczestniczy w dokumentowaniu zbrodni Rosjan. Prawda jest jednak taka, iż ukaranie winnych będzie wymagało nie tylko naszej stanowczości, lecz także determinacji politycznej głównych państw europejskich i Waszyngtonu. Trudno jednak nie mieć wątpliwości co do ich konsekwencji w tej sprawie. Dziś bardziej uprawnione jest przypuszczenie, iż liderzy największych krajów naszego kontynentu, jakże często sprawiający wrażenie, jakby istotą ich aktywności była praworządność, bez mrugnięcia okiem będą gotowi pozostawić Moskwie ten dziecięcy łup wojenny w imię powrotu do tego, co było. Nie jest prawdą, że Putina i jego gangu ludobójców nie da się osądzić. Da się. I ten specjalny sąd winien wydać wyrok uznany przez wszystkich w Europie i w każdym cywilizowanym zakątku świata. To nieważne, ile lat krwawy dyktator będzie urzędował na Kremlu, ale będzie człowiekiem osądzonym. Przestępcą, którego demokratyczne społeczeństwa odrzucą. Kary winny być wymierzone wszystkim uczestnikom porywania dzieci. Od żołnierzy, przez dowódców, kierowców autobusów, szefów i pracowników sierocińców, do których trafili mali jeńcy. Również tym nowym rodzicom, ich bliskim, całej administracyjnej maszynie zbrodni adopcyjnych, którą zbrodnicze państwo moskiewskie uruchomiło w czasie wojny. Wszystkich lub prawie wszystkich można bez większego trudu wskazać z imienia i nazwiska. Rezultaty aktywności ukraińskiego wywiadu w internecie pokazują, iż ci ludzie nie są anonimowi. Ich dane są dostępne. Ktoś powie: i co z tego, że zostaną skazani, skoro nadal będą w Rosji. Nie można ulec presji poczucia bezsilności. W odczuciu demokratycznego świata będą przestępcami. Nawet jeśli nigdy nie trafią do więzienia, to w przestrzeni publicznej i dla przyszłych pokoleń będą funkcjonować jako zbrodniarze. Będą uwięzieni w Rosji i w kilku innych kolaborujących z nią państwach.

Skazanie ich ma być jasnym sygnałem dla rządów państw, że jeśli myślą o powrocie do tego, co było, to będą musiały dogadywać się ze skazańcami za zbrodnie popełnione na dzieciach. W demokratycznych społeczeństwach ciągle nie jest dobrze widziane bratanie się z ludźmi obarczonymi odpowiedzialnością za odrażające zbrodnie. Jest jeszcze jedno znaczenie tych zaocznych wyroków. Świadomość o nich będzie budowała wiedzę na temat prawdziwego oblicza rosyjskiego społeczeństwa. Tocząca się wojna wybuchła, bo świat zachodni zapomniał o jego naturze lub uznał, iż ona się zmieniła. Otóż nic się w Rosjanach nie zmieniło. Może część z nich ruszyła w świat, przywdziała drogie ubrania, zaczęła bywać w prestiżowych miejscach i wśród wpływowych ludzi, ale pozostała tą samą nieokrzesaną społecznością, gotową do najbardziej odrażających niegodziwości. Ważne jest jednak i to, by przywrócić pamięć o rosyjskich zbrodniach z przeszłości, bo ukazanie tej strasznej historii pokazuje, iż okrucieństwo leży w naturze tego państwa. Czasy się zmieniają, a barbarzyństwo trwa. Niestety, również my mamy na sumieniu zapomnienie lub lekceważenie pamięci o moskiewskim ludobójstwie.

Mówimy o Katyniu, ale milczymy choćby o dramacie Polaków pozostawionych na pastwę czerwonych katów po traktacie ryskim. Nie wspominając już o krwawym losie rodaków z terenów dawnych Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. W świadomości współczesnych Polaków nie ma barbarii z czasów wojny polsko-bolszewickiej, nie wspominając już o wcześniejszych bestialstwach, które Rosja carska uskuteczniała wobec naszych przodków. Najwyższy czas wszystko to raz jeszcze opisać, uczcić pomnikami, nazwami ulic, wprowadzić porządnie do programów nauczania.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska