Problem nadmiaru produktów ukraińskich pojawił się już pod koniec zeszłego roku, nasi politycy alarmowali w Unii Europejskiej, a nie było żadnej reakcji Komisji Europejskiej. Następnie KE zniosła cła, kontyngenty i pozostawiła kraje Europy Środkowo-Wschodniej same sobie – powiedział dziś rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek.
Węgry, Słowacja, Bułgaria, Rumunia, Polska oczekują rozszerzenia listy produktów zakazanych, jeżeli chodzi o import z Ukrainy na przykład o mięso, owoce, miód, nabiał, soję – pisze dziś „Rzeczpospolita”. Dyplomata unijny cytowany przez tę gazetę mówi, że Komisja Europejska oczekuje przedstawienia dowodów, danych które pozwolą wprowadzić obostrzenia na dodatkowe produkty. Polska takich dodatkowych danych nie przedstawiła, mister rolnictwa Robert Telus ocenił wczoraj, że najważniejszy jest interes rolników i że Polska będzie decydować samodzielnie. Posła PiS pytano w radiowej Jedynce, czy takie dane zostaną przez rząd przedstawione.
Dyskusja a propos zakazu importu, tranzytu trwa od wielu miesięcy, bo ja przypomnę że problem ukraińskiego zboża i nadmiaru produktów ukraińskich na rynku polskim pojawił się już właściwie pod koniec zeszłego roku. Wówczas już nasi politycy na szczeblu unijnym wielokrotnie alarmowali, że takie problemy jest, wysyłali różne dokumenty, nie było żadnej reakcji ze strony Komisji Europejskiej, która de facto doprowadziła do tego kryzysu, z którym dzisiaj się musimy mierzyć - czyli zniosła cła, zniosła wszelkie kontyngenty i kraje Europy Środkowo-Wschodniej pozostawiła same sobie
Przypomniał, że te państwa musiały same podejmować pewne decyzje, ratować się w tej trudnej sytuacji. „Kraje te podejmują podjęły decyzje dość radykalne, bo nie miały innego wyjścia: zamknięcie granicy i wstrzymani zarówno importu jak i tranzytu”.
Na przestrzeni ostatnich tygodni ta dyskusja w Komisji Europejskiej przyspieszyła nagle, bo Komisja Europejska się obudziła po tych zdecydowanych krokach polskiego rządu, ale wiemy, że podobne decyzje również zapadały i na Węgrzech i w Słowacji inne państwa się do tego przymierzały, Bułgaria bodajże. W związku z tym tan problem z importem produktów ukraińskich jest i na pewno to nie może być tak, że Komisja Europejska funkcjonująca w Brukseli będzie podejmowała decyzje odgórnie, narzucając je krajom Europy Środkowo-wschodniej tylko przez pryzmat jakieś polityki, dziwnej polityki którą uprawia, tylko powinna zawsze przyjrzeć się temu, co dzieje się na rynkach krajowych tych państw, które są dzisiaj najbardziej obciążone tą sytuacją. My nie mówimy żeby wstrzymywać tranzyt ukraińskich produktów, nie mówimy o tym, żeby nie pomagać Ukrainie. Róbmy to, tylko nie może tego robić sama Polska, nie może tego robić tylko Słowacja, Węgry, ale w ten cały proces tworzenia korytarzy humanitarnych - bo o tym wielokrotnie mówiliśmy na szczeblu unijnym, czyli wywozu produktów rolnych z Ukrainy na cały świat, nie tylko na Europę, do Afryki, do Azji - w tym procesie powinna uczestniczyć cała Unia Europejska
Komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski zauważa, że jeżeli oczekiwania Polski i pozostałych krajów będą zbyt duże, to mogą pojawić się protesty, mogą pojawić się pęknięcia, jeśli chodzi o stanowisko całej wspólnoty. A polityka celna jest prowadzona z ramienia wspólnoty, bo jesteśmy częścią Unii Europejskiej.
Zgadza się, tylko ja też pamiętam pierwsze słowa i wypowiedzi Komisji Europejskiej, czy przewodniczącej Ursuli von der Leyen, która zaraz potem jak wprowadziliśmy zakaz importu i tranzytu produktów rolnych do Polski i przez Polskę, powiedziała że takie działania rządu polskiego są niedopuszczalne i będą wyciągane jakieś konsekwencje. Po czym okazało się, że ze dwa, trzy dni Komisja Europejska wreszcie, po wielu miesiącach apeli wzięła się do roboty. To pokazuje, że presja ma sens, zwłaszcza, jeżeli tego typu działania są podejmowane w koalicji rządowej przez kilka państw europejskich, to wtedy Komisja Europejska potrafi się przebudzić i w ogóle podjąć jakiekolwiek rozmowy, chociażby w sprawie zakazu importu tych produktów, które są najbardziej newralgiczne. A najbardziej problematyczne były zboża, czyli pszenica, kukurydza, słonecznik, rzepak i na to się nagle Komisja Europejska, po wielu miesiącach rozmów zgodziła. Zgodziła się tylko przez to, że podjęliśmy zdecydowane działania w Polsce. Decyzją pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego został wstrzymany import, został wstrzymany również tranzyt i wtedy dopiero Komisja Europejska przystąpiła do stołu negocjacji
Dodał, że dzisiaj na stole leżą kolejne produkty, to kwestia owoców miękkich, jajek, kurczaków, miodu. „O tym dyskutujemy, decyzje ostateczne nie zapadły. Być może w najbliższych dniach, godzinach zapadną jakieś kolejne postanowienia i ta dyskusja posunie się nieco bardziej do przodu, natomiast są analizowane różne rozwiązania monitoringu, sterowania ręcznego tym napływem kolejnych produktów tak, aby nie doprowadzić do wywrócenia i deregulacji rynku w tych poszczególnych obszarach” – mówił.