Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Kościół grzeszników

Pewien znajomy egzorcysta opowiadał mi, że diabeł ustami opętanych potrafi publicznie wyciągnąć modlącym się ich grzechy. Z tego powodu omijam opętanych szerokim łukiem, rzadko oglądam informacje TVN czy gadam z dziennikarzami „Wyborczej”. Bóg jeden wie, co im tam diabeł podpowie z moich rozlicznych grzechów. Niemniej lubość, z jaką te środowiska wyszukują grzechy ludzi, którzy zaglądają do Kościoła, sugeruje, że przydałyby się tam zbiorowe egzorcyzmy. Co z nich tam wtedy wyleci? Pewnie nadawałoby się to na scenariusz kolejnego „Koszmaru z ulicy Wiązów” albo „Zombielandu”.

Gdyby Kościół był dla świętych, to pewnie razem ze zdecydowaną większością stałbym za drzwiami, wysłuchując, co tam te parę osób robi w środku. Ale Kościół jest dla takich jak ja i tym podobnych. Ma pomóc szukać drogi do Boga. Ktoś, kto chodzi do kościoła, nie jest przez to ani lepszy, ani gorszy. Ma więcej szans odnaleźć sens życia i zbliżyć się do Stwórcy. Niszczenie tej instytucji od środka czy od zewnątrz to zabieranie tej szansy ludziom, którzy mogą w swoim życiu odnaleźć coś naprawdę ważnego. 

Czemu więc z taką zajadłością Kościół jest atakowany? Powodów jest kilka. Większość z nas zdecydowanie woli, żeby niczego od nas nie wymagać. Codzienne życie jest na tyle paskudne, że konieczność „wspinania się na palce” niejednego zmęczyła. A Kościół owego wspinania się domaga. Po drugie, nawet najbardziej apolityczni duchowni mają wpływ na życie publiczne. Trudno wymagać, żeby ktoś, kto serio traktuje naukę Kościoła, akceptował aborcję albo małżeństwa homoseksualne. Tymczasem są kraje, gdzie do więzienia trafia się za podejrzenie modlitwy pod kliniką aborcyjną albo za uznanie homoseksualizmu za grzech. Chcąc nie chcąc, Kościół nie da rady nie wejść w spór, który ma swoje bardzo polityczne oblicze. Pomijam to, że nawet staroświeckie „nie kradnij” dla wielu osób publicznych, szczególnie w środowiskach o kreatywnym podejściu do podstawowych zasad, jest ciężarem nie do zniesienia. Nie dość, że trzeba chować się przed prokuratorem, to jeszcze ksiądz nie pochwali. 

Jeśli więc nauka Kościoła w życiu publicznym jednym przeszkadza mniej, a drugim więcej, to trzeba pamiętać, że ci drudzy nie zawsze posypią głowę popiołem. Zamiast posypywać głowę, można na przykład ogłosić, że ksiądz nie ma racji, bo ma kochankę... Prymitywizm tego myślenia jest tak oczywisty, że wydaje się, iż nie trzeba go wyjaśniać. Ale ludzie często myślą emocjami i wyłączają rozum, gdy im tak wygodniej. Trochę na tej zasadzie zaatakowano Jana Pawła II. Tylko że projektujący ten atak popełnili dwa kardynalne błędy. Pierwszy – polski papież to emocje w naszym narodzie najgłębsze, dotykające tożsamości, i nie da się ich zastąpić prymitywnymi instynktami.

Drugi błąd to całkowite nieprzygotowanie ataku. Użyto do tego albo fałszywek, albo niesprawdzonych i niezweryfikowanych źródeł. Zrobiono to w sposób widoczny ze złą intencją. Dla wszystkich za to odpowiedzialnych wcześniej czy później skończy się to fatalnie. 

Ponoć u chrześcijan prawdziwy sukces polega nie na pogrążeniu przeciwnika, lecz na jego nawróceniu. Mój już nieżyjący wujek twierdził, że dla niego ta zasada była czasem po prostu okrutna. On swoich wrogów szczerze nienawidził. 

Skoro wierzymy w Zmartwychwstanie, to powinniśmy ufać również, że kiedyś koledzy z TVN czy „Wyborczej” pojawią się w kościele w innym celu niż nagrywanie księży ukrytym mikrofonem. Trochę mojego wujka rozumiem, ale każdy ma swoją pokutę...

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz